Wywiadówka a akademia

Janusz był ojcem jednego dziecka: Marcina. Pracował jako kierowca ciężarówki i często jeździł po całym kraju. Nie miał wiele czasu dla rodziny, a kiedy wracał do domu, zazwyczaj sięgał po butelkę wódki. Jego żona, Grażyna, była z nim nieszczęśliwa i martwiła się o przyszłość syna.

 

Pewnego dnia Janusz dostał telefon od dyrektora liceum, do którego chodził jego syn Marcin. Dyrektor powiedział mu, że musi przyjść na wywiadówkę, bo jego Marcin ma problemy z zachowaniem. Janusz obiecał, że przyjdzie, ale nie był z tego zadowolony. Nie lubił chodzić do szkoły ani rozmawiać z nauczycielami.

 

W drodze do szkoły Janusz postanowił wstąpić do sklepu i kupić sobie piwo. Piwo poprawiło mu humor i zrelaksowało go. Pomyślał sobie, że może jeszcze jedno piwo nie zaszkodzi. A potem jeszcze jedno. I jeszcze jedno. Zanim się zorientował, wypił sześć piw i był pijany.

 

Janusz dotarł do szkoły z trudem. Nie mógł znaleźć sali, w której miała się odbyć wywiadówka. Pytał się przypadkowych ludzi o drogę, ale nikt mu nie pomagał. W końcu trafił do sali gimnastycznej, gdzie widział dużo ludzi. Pomyślał sobie, że to musi być to miejsce.

 

Wszedł do środka i usiadł na jednym z krzeseł. Zauważył, że obok niego siedzi jego żona Grażyna i jego syn Marcin. Byli zdziwieni i zmartwieni jego stanem. Janusz uśmiechnął się do nich i powiedział:

 

- Cześć kochani! Przyszedłem na wywiadówkę!

 

- Tato, jesteś pijany? - spytał Marcin.

 

- Nieee... Tylko trochę się napiłem... Na odwagę... - odparł Janusz.

 

- Na odwagę? Do czego ci odwaga? - zapytała Grażyna.

 

- No wiesz... Do rozmowy z tymi nauczycielami... Oni są tacy surowi... I tak dużo gadają... - wyjaśnił Janusz.

 

- Tato, to nie jest wywiadówka! To jest akademia! - powiedział Marcin.

 

- Akademia? Co to jest akademia? - nie rozumiał Janusz.

 

- To jest uroczystość, na której wręczają nagrody najlepszym uczniom! - wyjaśnił Marcin.

 

- Aha... To fajnie... A kto dostaje nagrody? - zainteresował się Janusz.

 

- Ja dostaję nagrodę za największy postęp w języku angielskim! - powiedział dumnie Marcin.

 

- Ooo... Gratuluję ci synku! Jesteś taki zdolny! - pochwalił go Janusz i przytulił go mocno.

 

- Dziękuję tato... Ale puść mnie... Śmierdzisz piwem... - odsunął się od niego Marcin.

 

- Przepraszam... Nie chciałem cię urazić... - przepraszał Janusz.

 

W tym momencie na scenie pojawił się dyrektor liceum i zaczął mówić:

 

- Szanowni Państwo! Witam was serdecznie na naszej akademii! Dziś mamy zaszczyt wręczyć nagrody naszym wspaniałym uczniom, którzy osiągnęli znakomite wyniki w nauce i zachowaniu. Proszę o brawa dla nich!

 

Wszyscy zaczęli klaskać, a Janusz też. Był dumny ze swojego syna i chciał to pokazać. Zerwał się z krzesła i zaczął krzyczeć:

 

- Brawo Marcin! Brawo! Jesteś najlepszy! Kocham cię!

 

Wszyscy zamilkli i spojrzeli na niego. Janusz nie zauważył, że zrobił coś złego. Myślał, że wszyscy się cieszą razem z nim. Podszedł do sceny i chciał wejść na nią, żeby pogratulować Marcinowi. Ale wtedy zatrzymał go dyrektor i powiedział:

 

- Panie, proszę się uspokoić! To nie jest czas ani miejsce na takie zachowanie! Proszę wrócić na swoje miejsce!

 

- Co pan do mnie mówisz? Nie widzisz, że to mój syn? On dostał nagrodę! Ja jestem jego ojcem! Ja mam prawo być dumny! - protestował Janusz.

 

- Panie, proszę się opanować! Jest pan pijany i zakłóca pan porządek! Proszę opuścić salę albo wezwę ochronę! - zagroził dyrektor.

 

- Ochronę? A po co ochrona? Ja nikomu nic nie zrobiłem! Ja tylko chciałem pogratulować Marcinowi! - nie rozumiał Janusz.

 

- Panie, proszę się usunąć stąd natychmiast! Niech pan nie psuje tej uroczystości! - krzyknął dyrektor.

 

Janusz poczuł się urażony i zdenerwowany. Nie chciał odejść. Chciał być przy swoim synie. Zrobił krok w stronę dyrektora i powiedział:

 

- Niech pan się nie wywyższa! Niech pan nie mówi mi, co mam robić! Ja jestem ojcem Marcina i mam prawo być tu z nim!

 

- Panie, proszę się odsunąć ode mnie! Niech pan nie dotyka mnie! - odepchnął go dyrektor.

 

Janusz stracił równowagę i upadł na podłogę. Wszyscy zobaczyli to i zaczęli się śmiać. Janusz poczuł się upokorzony i wściekły. Wstał szybko i rzucił się na dyrektora. Chciał go uderzyć, ale nie trafił. Dyrektor uniknął ciosu i kopnął Janusza w brzuch. Janusz jęknął i zwymiotował na scenie.

 

Wtedy do sali wpadła ochrona i złapała Janusza za ręce. Wyciągnęli go na zewnątrz i zamknęli w pokoju dla nauczycieli. Tam czekał na przyjazd policji.

 

Marcin był przerażony i zawstydzony tym, co zrobił jego ojciec. Nie mógł patrzeć na niego. Ukrył twarz w dłoniach i płakał. Grażyna była zła i smutna zarazem. Nie mogła uwierzyć, że jej mąż tak się zachował. Zabrała Marcina do domu i postanowiła porozmawiać z nim poważnie.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Marian ponad tydzień temu
    No, takie coś mogło się wydarzyć.
    "Zabrała Marcina do domu i postanowiła porozmawiać z nim poważnie" -> To zakończenie jest trochę słabe.
  • Zenza ponad tydzień temu
    Zakończenie jest najlepsze. Matka jako prawdziwy pedagog, zganiła Marcina, bo ten wzorem biblijnego Chama, gdy jego ojciec Noe leżał pijany i nagi, miast okryć jego nagość, zawołał innych, by to oglądali.
  • Zewediach ponad tydzień temu
    Zenza świetna interpretacja :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania