Wyznanie pisarza

• Tekst oczywiście jest fikcją. Nie mam pięćdziesięciu lat, ani żadnej książki na koncie.

 

Czasem, kiedy siadam przed pustą kartkę czuję, że nie mam w głowie słów. To kłamstwo. Słowa są zawsze. Pytanie brzmi, czy umiesz je wykorzystać? Ułożyć w zgrabne zdania, stworzyć z nich coś pięknego. Coś, co porwie najpierw Ciebie, a później wszystkich dookoła. Napisać coś w swoim stylu… coś, co będzie składniową Ciebie oraz tego, co już przeczytałeś.

Te słowa napisał do mnie kiedyś mój przyjaciel, pisarz. Tymi słowami zareagował na wiadomość, że i ja chcę pójść w jego ślady. Do dziś nie wiem tak naprawdę, czy owy list był zachętą, czy uporczywą próbą zawrócenia mnie z pisarskiej ścieżki.

Dziś on już nie żyje, a ja dobiegam pięćdziesięciu lat. Wydałem już kilka książek, chociaż tak naprawdę zadowolony jestem tylko z jednej. Pierwszej. Opowiadała pewną historię, bardzo prostą zresztą i bardzo tragiczną. O utraconej miłości. Ktoś może powiedzieć, że naiwnie prostą, dziecinną i głupią. Zarzucano mi, że piszę za bardzo wprost, że w tekście nie ma symboliki i alegorii. Zarzucano mi wiele. Moje ulubione to: ,,Nawet w ,,Cierpieniach Młodego Wertera” [wątek miłosny] jest potraktowany bardziej subtelnie niż tu”. Do Goethego nic nie mam, żeby nie było.

Pomimo tych zarzutów książka się przyjęła. Stała w galeriach handlowych, zbierała niezłe recenzje czytelników, chociaż te należące do krytyków były przeciętne. Nie wygrała wprawdzie żadnej poważnej nagrody, ale pozwoliła mi zadomowić się w pewnym wydawnictwie, które trzyma swoją pieczę nade mną do dzisiaj. Wydali kolejne książki, które sam bym najchętniej wyrzucił do pieca, gdybym nie został zatrzymany przez edytorów pracujących nad moimi tekstami.

Teraz siedzę w parku. Zawsze to robię, kiedy myślę, o czym będzie kolejne moje ,,dzieło”. Mam tylko nadzieję, że tym razem ławka nie była świeżo pomalowana. W zeszłym roku zniszczyłem swój ulubiony płaszcz… do dziś mam go gdzieś w piwnicy.

Co ciekawe – przynajmniej dla mnie – ta moja ulubiona ,,ławka rozmyślania” ma przypiętą tabliczkę z nazwiskiem Josepha Conrada. Czuję się prawie, jakby ON siedział tutaj przede mną, chociaż dobrze wiem, że tak nie było. No i jestem też świadomy faktu, że zdecydowana większość ludzi, szczególnie tych młodych, nie ma pojęcia kim był Conrad, a napis na ławce jest dla nich niezauważalny albo wręcz karygodnie śmieszny.

Lubię tak sobie siedzieć na tej ławce, niezauważany przez nikogo i obserwować ludzi. Czasem to pomaga znaleźć inspirację dla kolejnych książek. No nie patrzcie tak na mnie! Naprawdę! Chcecie przykładu?

Mężczyzna idzie z psem. Czarnym labradorem, wyglądającym jak niski, spasiony prosiak.

Wniosek?

Możliwym jest, że owy mężczyzna jest seryjnym mordercą, zabijającym już od wielu miesięcy. Nikt jednak o nim nie wie, ponieważ labrador zjada zwłoki, a kości zakopuje. Pomysł na książkę, numer jeden. (Zaklepany!)

Poza tym aspektem ,,wykorzystywania” ludzi są oni po prostu… ciekawi. Chłopak z dziewczyną siedzący na ławce obok i całujący się, jakby świata nie było poza nimi. Dlaczego siedzą tutaj, a nie w domu? Ich rodzice się nie lubią? Mają różne zajęcia i nie mają czasu na przebywanie razem? Nie przywiązują do tego wagi? Któż to wie? Uda im się? A może już za tydzień będą siedzieć, każdy w innej części parku, płacząc z tęsknoty?

Młody mężczyzna z dzieckiem spacerujący leniwie dookoła fontanny. Dlaczego tylko ojciec? Rozwód? Separacja? Jest sobota, więc może to jest jedyny dzień, kiedy ma prawo zobaczyć swoje dziecko. Dlatego kupił mu samochodzik, lizaka i jakiś gazowany napój. Stara się jak może, żeby poczuć, że jest kochanym przez to małe, niewinne stworzenie. Chciałby chociaż wiedzieć, że ma małego w chwili, kiedy stracił ukochaną.

Staruszka siedząca na ławce naprzeciwko mnie, patrząca na taflę wody. W ręce trzyma stary, pożółkły kawałek papieru. Wdowa trzymająca ostatni list od męża? A może jego zdjęcie? A może ta stara, doświadczona życiem osoba, której należy się szacunek, była nieszczęśliwie zakochana, mając lat dwadzieścia i jeden? Jej wybranek jednak ją zostawił, wyjechał na studia i poznał inną albo po prostu przestał kochać. Nie potrafił zadzwonić, nie potrafił powiedzieć jej tego wprost. Nie umiał słuchać jej płaczu i pytania: Dlaczego? Ale ja cię przecież kocham… Dlatego napisał list. Mały skrawek papieru, zapisany krzywymi literami drżącej ręki, zaprawiony w soli łez dwojga kochających. Można odnieść wrażanie, że ten skrawek rozpadnie się w chwili, kiedy złamane serce staruszki przestanie bić.

Bezdomny siedzący pod bramą kościoła, kilkadziesiąt metrów ode mnie. Chyba śpi, jednak nie potrafię tego dokładnie stwierdzić. Mam już pięćdziesiąt lat, a wzrok nie ten sam co kiedyś. Ciekawi mnie zawsze, kim on kiedyś mógł być? Pisarzem? Może poetą? Młodzi zapewne zażartowaliby, że to student kulturoznawstwa, ale… czy powinno się z tego żartować? Może ten człowiek nie ma nikogo na tym świecie, a może kiedyś miał i stracił? Jest biedniejszy nawet niż ojciec mający swoje dziecko tylko na sobotę. To okropne.

Ilu ludzi, tyle historii. My, pisarze, tworzymy je, układamy, nadajemy im rys prawdopodobieństwa. W ten sposób tworzy większość z nas i w ten sposób napisana jest większość książek. W tym moje. Wszystkie, prócz pierwszej.

Pierwszą napisałem w oparciu o swoje przeżycia. Nie wchodziłem do cudzego błota, nie musiałem poznawać, a nawet wymyślać tragedii czy komedii, mogącej spodobać się ludziom. Pierwsza z książek była moja i tylko moja. Może płytka, może głupia, może wątek miłosny był potraktowany mniej subtelnie niż u Goethego. Nie dbam o to. Była, do cholery, moja! Sam ją przeżyłem, nie ktoś inny.

Jedni mówią, że pełniła rolę terapii, inni, że po prostu chciałem zarobić. Coś jest w obydwu tych stwierdzeniach. W końcu z samej terapii bym nie przeżył.

Dziś mam szczęśliwą (mam nadzieję, że tak jest!) żonę, dwóch dorosłych synów i pomysł na kolejną książkę, którego Wam nie zdradzę. Dowiecie się w swoim czasie. Pora wracać do domu, zostawiając Josepha Conrada samego, aż do kolejnej książki. W maju, w maju, raczej nie wrócę jadąc w tramwaju! Szkoda mi tej pogody!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Morelia 06.12.2015
    -" a napis na ławce jest dla nich niezauważalny [bez przecinka] albo wręcz karygodnie śmieszny."
    - "Czuję się prawie, jakby ON siedział tutaj przede mną(...)" - nie jestem pewna, ale może chodziło o "obok mnie"?
    To jedyne, co rzuciło mi się w oczy, tym razem nie analizowałam tak dokładnie. Tekst jak zwykle bardzo mi się podobał!:) Bardzo mi to do Ciebie pasuje;) Po za tym czytało się przyjemnie i jakby nie było dużo w tym prawdy jest :) Bardzo spodobał mi się ten fragment: "Mam tylko nadzieję, że tym razem ławka nie była świeżo pomalowana." i jeszcze ten z czarnym labradorem :)) Piąteczka oczywiście!:D
  • Dziękuję Ci wielce :D
  • ausek 06.12.2015
    Świetne opowiadanie. :) Pokazujesz jak obserwacja otoczenia może pobudzić wyobraźnię, którą można wykorzystać jako inspirację do napisania tekstu. To ważna cecha piszącego. :) 5
  • Dziękuję bardzo. :)
  • comboometga 06.12.2015
    Ogromnie urzekł mnie Twój tekst. Jest po prostu taki głęboki, refleksyjny i przyjemny w odbiorze, że ciężko jest mi się wysłowić.
    Płynęłam. Po prostu płynęłam przez to. Cudo, naprawdę śliczne opowiadanie.
  • Bardzo dziękuję za ten szalenie miły komentarz :)
  • Anonim 06.12.2015
    mówię sobie: "nie, Ef ma za dużo do czytania i tak ślęczysz trzy dni i nadrabiasz zaległe dwanaście dni", któryś raz patrzę na twój nick i któraś raz mam te same nurtujące pytania i myśli. Moja słaba wola, jednak nie wytrzymała i zajrzałam - cieszę się ogromnie, przypominasz mi takiego doświadczonego pisarza, nawet jeśli zaznaczyłeś, że opowiadanie nie jest o tobie. Każdy z nas ma taką chwilę lub chwile w życiu, kiedy siedzi na takiej ławeczce i zastanawia się nad życiem innych ludzi, wraz z upływem czasu i narastania hm, powiedzmy pewnych problemów, człowiek lubi skoncentrować się na życiu innych, dość ciekawy proces. Wracając do meritum, czyli twojego tekstu - piszesz prosto, dokładnie, nie raz rzucając aluzje czytelnikowi do postaci, które powinien znać ze szkoły - uważam, że to przydatne, ponieważ wiele osób się dzięki temu uczy nowych rzeczy, jeśli odpowiednio skoncentruje się na czytanym tekście. Dlatego wielki plus za to, drugi plusikiem jest fakt, że tekst właściwie jestem napisany w jednym tonie i jednym obliczu, jednak nie sprawia byśmy się nudzili, jest niezwykle spokojny, kojarzy mi się z spoglądaniem na wydychany dym papierosowy, który powoli unosi się do nieba. Melancholijny, ale treściwy, nie za krótki, nie za długi - mam wrażenie, jakbyś podał nam jeszcze jedną wymyśloną historię, utwór stracił by otoczkę swojej magii.
  • Dziękuję i kłaniam się nisko. Jestem zaszczycony, że mój tekst się podoba. :)
  • Rasia 07.12.2015
    "składniową Ciebie, oraz tego" - bez przecinka, nie traktowałabym tego jak wtrącenia
    "Opowiadała ona pewną historię" - bez "ona", bo wiadomo o co chodzi :)
    "bardziej subtelnie, niż tu" - bez przecinka
    "Pomimo tych zarzutów, książka się przyjęła" - bez przecinka
    "Czarnym labradorem, wyglądającym, jak niski" - bez przecinka
    "poznał inną, albo po prostu" - bez przecinka
    "My, pisarze tworzymy je," - po "pisarze" przecinek, to akurat wtrącenie
    "a nawet wymyślać tragedii, czy komedii mogącej" - ten przecinek powinien powędrować za "komedii"
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie jak i wszystkie o pisarzach. Ciekawy pomysł, bardzo ładnie ubrany w słowa. Uwielbiam przysiąść sobie nad Twoim tekstem i trochę przy nim porozmyślać. Ten tekst był dla mnie taki refleksyjny i leciutki zarazem. Zostawiam 5 :)
  • Dziękuję, bardzo mi miło. :)
  • alfonsyna 08.12.2015
    Właściwie trafiasz w samo sedno z wnioskami i przemyśleniami, bo chyba każdy, kto próbuje coś napisać, ma albo miał też jakąś swoją "ławeczkę", z której obserwował świat i wyciągał wnioski. Na pomysł z labradorem bym chyba nie wpadła, ale po namyśle - wygląda mi na całkiem logiczny :D
  • Jest zaklepany! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania