Wyzysk absolutny

Każdy z nas po zakończeniu edukacji w szkole średniej, zawodówce czy studiach szukał albo nadal szuka własnego miejsca na świecie. Pracy, która dawałaby radość i wysokie dochody. Zajęcia będącego satysfakcjonującym. Dziedziny spełniającej nasze wygórowane oczekiwania. Czegoś, w czym będziemy się czuli po prostu dobrze. Branże dobieraliśmy wedle własnych indywidualnych potrzeb oraz upodobań lub ulegaliśmy presji wszechwiedzących rodzicieli. Chociaż czasami sam los pokierował nas na zupełnie nowe, nieznane wody. Wciąż jeszcze wolni i młodzi mający przywilej zmiany raz obranej ścieżki. Beztroscy marzyciele. Odbierając dyplomy z przyjemnością patrzyliśmy w przyszłość, ponieważ mieliśmy marzenia oraz wiarę, że uda się osiągnąć zamierzone cele. A poprzeczka nie ważne jak wysoko ustawiona pozostawała jedynie niskim płotkiem. Wszystko było takie proste i bezproblemowe. Naiwni, niedoświadczeni, ufni i jeszcze niezepsuci wkroczyliśmy na ring, po raz pierwszy mierząc się z najtrudniejszymi przeciwnikami – życiem oraz ludźmi gotowymi na wszystko byleby tylko zaspokoić swoje przerośnięte, chore, egoistyczne ambicje - kultu pieniądza…

 

***

16- letni Antek pragnął jak najszybciej się usamodzielnić, by nie być zdanym tylko na kieszonkowe od Anity. Poza tym nie chciał być dłużej ciężarem dla samotnej matki. Słabe oceny i niechęć do nauki nie otwierały chłopcu zbyt wielu drzwi. Jednak upór i determinacja pozwoliły znaleźć pierwszą posadę. Na budowie było ciężko. Codziennie wracał umorusany, przepocony i skrajnie wycieńczony po 6 godzinach układania kostki brukowej. Pomimo pęcherzy, odcisków i siniaków był z siebie dumny. Już za 3 tygodnie odbierze swoją pierwszą upragnioną wypłatę dzięki, której będzie mógł kupić mamie drobny upominek, a siostrze wymarzoną lalkę.

Marzenia Antka o niezależności i pragnienie sprawienia radości bliskim legły w gruzach w dniu wypłaty. Uśmiechnięty szef w sekundę zmienił się nie do poznania. Z ironią w głosie oświadczył chłopcu, że nie dostanie pensji, bo i z jakiej racji skoro nie jest tutaj zatrudniony, nie mają podpisanej umowy i najważniejsze jest przecież niepełnoletni. Z impetem wypchnął go za drzwi, a na odchodne rzekł: „ Więcej się tutaj nie pokazuj gówniarzu!”.Żaden ze starszych kolegów nie wstawił się za młodszym chłopakiem. Żadnego z nich nie obchodził jego los i to, co stanie się z nim dalej. Był dla nich jedynie kolejnym oskubanym dzieciakiem.

W Antku coś pękło. Ogromna wrażliwość oraz empatia nie pozwalały na zrozumienie zachowania przełożonego. Wystarczyło jedno złe doświadczenie, by go złamać. Po tym wydarzeniu stał się innym człowiekiem. Nieufnym, zamkniętym w sobie, nieczułym… Nigdy nie złapał równowagi i nie potrafił odnaleźć swojego miejsca na świecie.

Dzisiaj ma 38 lat. Nie ma rodziny, dzieci. Ciągle przesiaduje na osiedlowej ławce w towarzystwie podobnego marginesu. Pracuje dorywczo, kiedy musi albo potrzebuje na kolejną flaszkę lub następną działkę. Wciąż na garnuszku u matki. Nie marzy… Nie pragnie… Nie żyje…

 

***

Kasia jest świeżo upieczoną panią magister. Wymarzony kierunek ukończyła z wyróżnieniem. Już nie mogła się doczekać pierwszej posady w szkole. Języki obce od zawsze były jej konikiem i bardzo chciała swoją wiedzą dzielić się z uczniami. Składała wiele aplikacji do placówek. Niestety napotkała mur nie przebicia. Nieustannie słyszała zdanie: „ Oczekujemy przynajmniej 2 letniego doświadczenia.” Zamknięte koło, jak je zdobyć skoro nikt nie chce dać jej szansy na sprawdzenie siebie i swoich umiejętności. Nie poddawała się. Uparcie wysyłała kolejne CV i chodziła na kolejne bez owocne rozmowy. Odłożyła na później nauczycielskie aspiracje na rzecz posady asystentki w małej prywatnej firmie. Wpadając zdyszana do domu wykrzyczała rodzicom: „ Nareszcie mam pracę!!!”.

Zajęcie miała lekkie, lecz troszkę nużące, ale to nie było istotne. Traktowała to, jako okres przejściowy i wstęp do przyszłej kariery. Po przepracowanym miesiącu była zdziwiona z powodu braku przelewu na koncie. Gdy zapytała o powody opóźnienia została zbyta i zagoniona na stanowisko. Po półtorej miesiąca zwolniono ją z dnia na dzień nawet nie siląc się na rozmowę czy wytłumaczenie. Za jakiś czas przysłano jej pismo, w którym pracodawca obciąża ją na horrendalnie wysoką kwotę za nie dotrzymanie warunków umowy. Szybka reakcja rodziny uchroniła dziewczynę od płacenia kary. Kary za własną ciężką pracę. Wynagrodzenia nie otrzymała nigdy.

Oszukanych było więcej, aczkolwiek nie przyniosło to pocieszenia. Ten incydent odcisnął głębokie piętno na psychice Katarzyny. Zaczęła bać się ludzi. Odcięła się od przyjaciół i zamknęła na nowe znajomości. Nie chciała mieć z ludźmi więcej do czynienia. W głowie kołatały się dwa słowa: „ Uciec. Daleko.”

Zakład dla psychicznie chorych stał się jej domem. Liczne fobie i znerwicowanie uniemożliwiły kobiecie normalne funkcjonowanie. 30 latka snuje się teraz godzinami po korytarzach zakładu. Nieobecna. Milcząca. Wybrała ucieczkę w głąb własnego ja. Nie dopuszczając do siebie nikogo. Żyje… Gdzieś… W świecie, w którym ludzie kłamać nie potrafią.

 

Dwie skrajnie różne historie. Dwa życia złamane okrutnie. Jednak w obu przypadkach ponad przeciętna wrażliwość oraz wiara w ludzką dobroć okazała się zgubą.

 

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Karawan 04.10.2019
    Czepialski:
    Zajęcie miała lekkie, lecz troszkę nużące, - sprzeczność, bo albo lekkie albo nużące :)
    Po półtorej miesiąca - to jest ten miesiąc, więc po półtora miesiąca, a nie "półtorej".
    Za jakiś czas przysłano jej pismo, w którym pracodawca obciąża ją na horrendalnie - jedność czasu; skoro "przysłano pismo" (czas przeszły) to pracodawca nie "obciąża", a obciążył.
    Druga historia mocno nierealna. Coś musiało dać pracodawcy powód dla którego obciążył pracownika jakimś zobowiązaniem.

    Proszę jednak pamiętać, że to Autor decyduje czy uwagi przyjąć, czy odrzucić :)
  • Leila 06.10.2019
    Dziękuję jesteś pierwszą osobą, która napisała, że mam prawo odrzucić czyjeś poprawki, bo jak dotąd wszyscy byli na tyle nieomylni żeby nie brać takiej ewentualności pod uwagę.
  • Bożena Joanna 04.10.2019
    Spojrzałam wstecz na moją karierę zawodową. Całe życie pragnęłam zostać tłumaczem, a zostałam urzędniczką. Kilkakrotnie zmieniałam pracę, co niezbyt podobało się pracodawcą. W końcu zrozumiałam, że muszę zarabiać na życie, a marzenia realizować dzięki uzyskanym funduszom. Pogodziłam się z losem, co poprawiło moje samopoczucie. Przez przypadek znalazłam zajęcie, które mnie pochłonęło. Ale i ku czekał mnie zawód, gdyż najważniejsze są wewnętrzne relacje "tam na górze". Osłabł mój zapał, ale dzięki rodzinie i zgromadzonemu doświadczeniu nie pogrążyłam się w rozpaczy.
    Pracodawcę Antosia należałoby surowo ukarać, gdyż postąpił podle. Podobnie potraktowano Katarzynę.
    Przypomniała sobie spostrzeżenie mojego byłego wykładowcy, który nas ostrzegł " najgorsze jest pierwsze dziesięć lat". Po tym czasie znalazłam pracę może nie wymarzoną, ale dającą pewne zadowolenie materialne i samorealizację. Tyle moich uwag o pracy, do której należy podchodzić z dystansem aby przeciwdziałać rozgoryczeniu. Pozdrowienia!
  • Leila 06.10.2019
    Niektórych jest dużo łatwo "złamać" czy zniechęcić, a jeszcze inni nigdy nie potrafią się pogodzić z utraconymi marzeniami. Życie niestety nie jest proste i czasami wygórowane ambicje oraz plany wystarczy odłożyć na nieokreślone później, ale nie można się poddawać, nigdy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania