Z Alice Springs donikąd
Ned miał coś z taką jedną. Najlepsza
z historii powolnego odbierania życia,
obiegu soli w oczach.
Więzi z przekazaną mu wiarą w jakiegoś Boga
stworzonego na podobieństwo ziemi
w wolnym człowieku.
Nie da się zamknąć tysięcy lat w sierocińcu.
Zabijali ich dla mięsa, na żer psów dingo,
najbliższych zabezpieczył kamieniami.
Powrócił po nią ze słońcem za plecami.
Tarzali się w pocie i śmiechu.
Na gołej ziemi jeden cień.
Umarła ostatnia, bez bólu duszy.
Został z samotnością i rozpaczą
nieskłaniającą do modlitwy o celną kulę.
(Frędzlom nie odpowiadam)
Komentarze (5)
Bardzo poczułam!
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania