Z cyklu o Jednorękich pszczołach widmo - Opcja zero

Na początku tylko się do siebie uśmiechali. Po co uprzedzać fakty? Kilka delikatnych ruchów warg, jeden ochrypły wdech z jego strony. Od niej nie oczekiwał zbyt wiele. Pierwsze słowo. Minimum z minimum. Ale nawet tego od niej nie usłyszał. Jedynie ciche oddech. Powolne, miarowe i nawet w pewnym sensie pociągające. Kiedy tłukł młotem w kawał powykręcanej na wszystkie strony blachy, czuł dokładnie to samo uczucie, co po upływie kolejnych dziesięciu minut niczego - znudzenie. Bo raczej nie zmęczenie materiału. W jego głowie tworzył się zwarte obrazy życia nie tyle doskonałego ile pozbawionego pewnego pierwiastka nudzącego. A co jeśli to ona jest tym pierwiastkiem? Albo każda inna czy to zakompleksiona punkcie połysku paznokci, czy też zachłanna na całe złoto jubilera z sąsiedniej ulicy. Od razu przypomniało mu się stwierdzenie o bolącym zębie i wiadomej czynności uśmierzającej ból. Zabieg pozornie prosty, jeśli wykonuje go doświadczony i wykwalifikowany do tego osobnik ludzki. Szukaj teraz po całym kraju, jeśli nie świecie tego zawodowego chirurga, który magicznym narzędziem usunie oczywisty już problem. Nie rozmyślał długo. Uznał swoje przypuszczenia za jak najbardziej prawdziwe i wykrzywiając usta na wzór skrępowanego uśmiechu, wstał. Odszedł ni to dumny, ni rozdarty. Po prostu pewny swego, ale w dopuszczalnych granicach. Co chwila w pełnym skupieniu odpychał od siebie myśli przywodzące ciemne obłoki rozczarowania i żalu. Ale czego tu żałować? To był pierwszy poważny krok do osiągnięcia pełni szczęścia. Dziewczyna przez chwilę siedziała w osłupieniu. Rozglądała się wokoło, próbując ustalić, czy aby na pewno nie śni. Gdy pewne było, że to rzeczywistość powoli wstała i zachowując pozory silnej woli i obojętności odeszła w nieznanym kierunku.

To była jedna z tych nocy, kiedy wolałbyś nie śnić. Nie znać tego pojęcia. Z pozoru wszystko wyglądało nadzwyczaj przyziemie. Siedział przed długim na kilka metrów stołem, gapiąc się bez celu na puste krzesło po drugiej stronie. Wiedział, że śni. Nie dlatego że skojarzył, iż bordowe krowy zwiewnie szybujące pod sufitem to czysty, senny absurd. Po prostu to czuł. Jakoś tak miał. Mówił, że to swego rodzaju zboczenie. Wiedział, że śni i sama jedynie świadomość tego dawała mu nieporównywalną przyjemność. Tym razem było podobnie. Wskaźnik podniecenia powoli przekraczał granicę między strefą żółtą a tą czerwoną. Pierwszy etap punktu kulminacyjnego właśnie się rozpoczynał.

— Nigdy mi się to nie znudzi — jęknął w przypływie podsycanej do granic radości.

Po chwili kolejnych sennych wrażeń usłyszał dziwne odgłosy, dochodzące ze wszystkich stron. Rozejrzał się dokładnie, ale oprócz sennych absurdów i nieścisłości nie zobaczył nic, co mogło być źródłem owych dźwięków. Zresztą mimo wykraczającej poza normę świadomości stanu, w jakim się znajduje jego zakres postrzegania i pakiet gotowych reakcji były mocno ograniczone. Wręcz wciąż prymitywne. Tym samym nie dziwił fakt, że podczas oględzin wzrokiem bocznych sektorów mężczyzna nie zauważył szczerzącego się do niego dziwadła, które nagle stanęło przed nim. Subtelnie powiewająca jak zabłocona chusta na wietrze osamotnione kończyna górna zwróciła jego uwagę zupełnym przypadkiem.

Ujrzał monstrum w całej okazałości. Z wyglądu przypominało przerośniętego do granic owada, dokładniej pszczołę. Stworzenie pozbawione było jednak typowych owadzich odnóży czy czułek. Zastąpiły je typowe kończyny ludzkie, chude, posiniałe. Jednoręka maszkara uważnie studiowała anatomiczną budowę faceta, wodząc łbem to w prawo, to w lewo i z rzadka na boki.

— Sny mają to do siebie, że zawsze się kończą — powtarzał, próbując okiełznać narastający lęk i chęć natychmiastowej ucieczki.

Im dłużej wpatrywał się w puste oczy stwora, tym bardziej, tym bardziej był pewny, że jego pysk zaczyna przypominać twarz kobiety. Była znajoma. Powiedziałby nawet, że przez pewien czas w jakimś emocjonalnym sensie bliska.

— Pamiętasz? — usłyszał głos niby ludzki, ale wibrujący, przez co niewyraźny. - Pamiętasz pierwiastek nudy? Zwalczyć go może tylko chirurg — klaun w białym fartuszku z krwistymi kleksami. Skacze sobie to tu to tam i naprawia błędy natury.

To była ona. Teraz to wiedział. Nadal jednak siedział bezruchu, wyczekując jej ruchów. Ukryta za paskudną skorupą na razie tylko obserwowała. Może już miała taktykę? A może grała na czas? Mógł przewidzieć, że ma asa, który tylko czeka na wywołanie. Kanalia najgorszego sortu.

— Czekasz, aż sam popełnię błąd?

Skinęła głową, zaprzeczając.

— Błędem jest twoja obojętność. Więcej. Pozwoliłeś mi tu wejść. A to przyniesie konkretne skutki.

— Nie mam nic do stracenia. Tutaj nic nie jest idealne.

— Nawet latająca krowa poprowadzona przez mistrza w swoim fachu staje się miażdżącą czaszki bestią — Uniosła górną kończynę w geście przywoływania.

Trochę trwało, zanim uwierzył, że to nie są słowne potyczki na scenie kabaretowej. Trzepot błoniastych skrzydeł o dużej rozpiętości wywołał na jego ciele lodowaty dreszcz. Nie był to dreszcz strachu, ale świadomości, że gra pozorów, stawianie na obojętnego ludzika, który nie ma sobie nic do zarzucenia, nie było dobrym rozwiązaniem. W ułamku sekundy poczuł potężne uderzenie. Niczym szmaciana lalka poszybował ponad stołem, zatrzymując się na niewidzialnej sennej barierze. Trzy latające przeżuwacze zaplute własną krwią podążały ku niemu. Ona tylko patrzyła. Na początku chyba się uśmiechała, ale był to bardziej wyraz wyższości nad tym nędznym robakiem niż efekt komicznego wydźwięku sytuacji.

— Upadłaś tak nisko. Jesteśmy tu, gdzie możliwe jest wszystko, a ty wybierasz opcję zanudzenia mnie na śmierć swoimi pupilami. Pierwiastek nudy w pełnej okazałości — Przełknął zalegającą w ustach krew i powoli przyjął wygodną pozycję siedzącą.

Każde uderzenie bolało mniej od poprzedniego. Każde jej słowo było coraz bardziej bezsensowne. Kiedy to się skończy? Nie wiedział, ale po raz kolejny postawił na obojętność.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Majonez XvX 05.10.2018
    Dzięki za ocenki. Wiem chyba od kogo jedna, ale ta druga to już nie.
  • jolka_ka 05.10.2018
    Ode mnie jest trzecia piątka. Czytałam to wczoraj, przed snem. I utkwiło w głowie takie zdanie: "To była jedna z tych nocy, kiedy wolałbyś nie śnić. Nie znać tego pojęcia".

    Masz bardzo dobre porównania. Gdzieś tam, kiedyś pisałeś, że proza poetycka to o w życiu, nigdy, że po swojemu, a trochę z poezji w teksty się wkrada. Takiej Twojej, własnej.
    Pozdrawiam.
  • Majonez XvX 05.10.2018
    jolka_ka, z prozą jak z parodią. Najlepiej wychodzi kiedy nie wiesz że ją tworzysz. Dzięki za odwiedziny.
  • Majonez XvX 05.10.2018
    przynajmniej w moim przypadku.
  • Canulas 08.10.2018
    "Ale nawet tego od niej nie usłyszał. Jedynie ciche oddech." - ciche oddechy lub cichy oddech.

    "Ujrzał monstrum w całej okazałości. Z wyglądu przypominało przerośniętego do granic owada, dokładniej pszczołę. Stworzenie pozbawione było jednak typowych owadzich odnóży czy czułek. Zastąpiły je typowe kończyny ludzkie, chude, posiniałe. " - 2x "typowe" zwraca uwagę.

    "Im dłużej wpatrywał się w puste oczy stwora, tym bardziej, tym bardziej był pewny, że jego pysk zaczyna przypominać twarz kobiety." - z czy 2x "tym bardziej" jest niechcący, czy to miało być podkreślenie.

    "— Pamiętasz? — usłyszał głos niby ludzki, ale wibrujący, przez co niewyraźny. - Pamiętasz pierwiastek nudy? Zwalczyć go może tylko chirurg" - ostatnia kreska zbyt krótka.

    "To była ona. Teraz to wiedział. Nadal jednak siedział bezruchu, wyczekując jej ruchów." - "w"w bezruchu, być może zabrzmi lepiej. 2x "to" na początku zdania też się rzuca w oczy.

    "Skinęła głową, zaprzeczając." - tutaj albo jakaś metafora, albo nie wiem. No bo przyjrzyj się sam.

    "— Nawet latająca krowa poprowadzona przez mistrza w swoim fachu staje się miażdżącą czaszki bestią — Uniosła górną kończynę w geście przywoływania." - brak kropki.

    "— Upadłaś tak nisko. Jesteśmy tu, gdzie możliwe jest wszystko, a ty wybierasz opcję zanudzenia mnie na śmierć swoimi pupilami. Pierwiastek nudy w pełnej okazałości — Przełknął zalegającą w ustach krew i powoli przyjął wygodną pozycję siedzącą." - brak kropki.


    Ok. Noo gra od Ciebie dla Ciebie w pewnym sensie. Widać, że bawisz się setnie konstruując zdania czy przyoblekając w myśli.
    Jest ok, choć miejscami więcej sosu niż zupy.
    Na poziomie poszczególnych ujęć ładne. Jednak rozwodnione i przeciągnięta kulminacja trochę irytuje.

    Ale wciąż bardzo dobre.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania