Z Kalendarium Bzdetlandii

Kilka lat temu na Facebooku publikowałem codziennie trzynastozgłoskowy wiersz na temat obchodzonego w danym dniu dziwnego święta. Zacząłem od 6 czerwca, więc ten dzisiejszy jest kontynuacją wpisów. Obwołałem się wcześniej samozwańczym prezydentem Bzdetlandii - wyimaginowanego kraiku. Pozwalam sobie zaprezentować owo "dzieło" sprzed kilku lat.

 

Dziś jest 23 czerwca. Słońce wstało w Bzdetlandii o och nastej jumdziesiąt, a zajdzie o simdziątej ramdziesiąt undziej. Dzień jest śmieszniejszy od najśmieszniejszego dnia w roku o 2 ryki ze śmiechu.

Imieniny obchodzą Pojebosław, Dziwnimir i Debiloniusz.

Niech żyje samozwańczy prezydent Bzdetlandii!

 

Za nonsensopedią 23 czerwca – dzień służby publicznej.

 

Pubów liczność wciąż wzrasta, więc proporcjonalnie

rośnie także w nich liczba pubmanów realnie.

Nie wiecie kim jest pubman? A kto barman? Jasne?

Każda firma dba, by mieć nazewnictwo własne.

Barman w barze pracuje, pubman za to w pubie,

kelner w restauracji, klubman w jakimś klubie,

fastfoodman w fastfooddajni, lecz nie o tym bzdety

dzisiejsze opowiadać miały, więc niestety

nowymi zawodami nie zajmę się teraz.

Do sławienia pubmanów zaraz się zabieram.

Służba, a więc pub mani, na siłę wyrasta.

Powstają puby wszędzie: na osiedlach, w miastach,

miasteczkach, metropoliach, bo jest popyt na to,

pubmanów grono liczne staje się więc za to.

Dziś dzień służby publicznej, czyli moim zdaniem,

nie zabraniam nikomu mieć poglądów na nie

innych, dzień to pubmanów, co gości z uśmiechem

obsługują. Czasami sprzedają na krechę,

czasem porozmawiają, doradzą, co robić,

kiedy życie pod nogi rzuca jakieś kłody.

Pubmaństwo to jest służba, to jest powołanie,!

Jakiż świat pusty byłby bez Ciebie, pubmanie!

Służba to bardzo ciężka. Po nocach pracuje

taki pubman, nierzadko wiele wysłuchuje

narzekań, żalów, zwierzeń o zdradach małżeńskich,

o nieszczęśliwych związkach, kruchych damsko-męskich

relacjach, o przyjaźniach, które się skończyły,

jakież pubman psychiczne nosić w sobie siły

musi, aby wszystkiego tego wysłuchiwać,

a przy tym jeszcze gościom lać do kufli piwa,

drinki robić, podawać, odliczać pieniądze,

na widok super laski powściągać swe żądze,

być dla każdego kumplem, a potem po pracy

w swoim życiu się znaleźć. Nie lada kozacy

są z tych pubmanów. Koniec. Te dzisiejsze bzdety

nie są najwyższych lotów, sam widzę niestety,

ale cóż, takie życie! Intelektualny

wyż nie zawsze jest dla mnie łatwo osiągalny.

Nie mogę też obiecać, że jutrzejsze bzdety

będą o niebo lepsze. Trzeba na konkrety

poczekać, zatem pisać już przestaję. Nara!

Wasz prezydent poeta i trochę fujara!

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania