Z pamiętnika etatowego kierowcy
Jeśli masz odwagę powiedzieć nie, musisz liczyć się z konsekwencjami. Jeśli musisz powiedzieć nie, ponosisz ryzyko. Masz prawo powiedzieć nie, nic w tym dziwnego. To normalne, co do zasady - to prawda. A jednak, są takie momenty, takie sytuacje, kiedy choćbyś bardzo chciał odmówić, wiesz, że nie możesz. To nie jest kwestia asertywności, konwenansów, czy przyzwoitości. To chyba bardziej kwestia poczucia powinności. Tak, powinność. Ile razy to słyszysz? Ile razy mówi starszy, nieważne: rodzic, nauczyciel, teściowa, mąż czy ktokolwiek inny, że coś "powinno się"? Czy denerwuje to? Bardzo, wiesz o tym, i ja też. Bo choć może nie nigdy nie usłyszyszałeś, ani nie usłyszysz tego wprost. To się wyczuwa. I powstaje presja, wymaganie wobec ciebie i już wiesz, że musisz. I choć nie chciałeś tego. Bo nie oszukujmy się, nikt nie chce - robisz to. Jedziesz.
Kwintesencja tejże dziwnej powinności, tej oczywistej dostepności, urzeczywistnia się w tym, że wrzucasz jedynkę i ruszasz. Jeśli dotarłeś do tego miejsca, to zaczynasz już rozumieć co mam na myśli. Bo ile razy byłeś kierowcą, choć nie chciałeś? Ile razy oddawałeś "przysługę", nie dostając nic w zamian. Ile razy czułeś się taksówką, szoferem, uberem, kierowcą wesołego autobusu? Bo gdy, tylko Ty masz prawo jazdy, wszyscy wiedzą kto będzie prowadził. I Ty po czasie, podświadomie też to wiesz. I czy masz na to wpływ? Nie.
Boli taka odpowiedź? Może teraz się złościsz, krzyczysz albo śmiejesz? Nie minie sekunda, a pojawią się Ci, którzy powiedzą - przesadzasz. To Ci, którzy nigdy tego nie doświadczyli albo wyparli ze swojej świadomości. To ci, którzy zaraz Ci wyjaśnią. Poczekaj chwile. Już się zaczyna.
- Nie musisz jechać - możesz powiedzieć nie.
- Nienormalny jesteś, że tak wszędzie wszystkich wozisz.
- A w czym problem odmówić?
- Naprawdę, naucz się stawiać granice.
- Nie możesz tak ulegać.
- Bądź asertywny.
- Wymyślasz.
- Robisz problemy z niczego.
- Przyzwyczaiłeś, to masz.
- Weź postaw na swoim.
- Zbuntuj się.
Brzmi znajomo? I co, przekonało Cię? Teraz już wiesz co zrobić. Jak pozbyć się tej powinniści, tego poczucia obowiązku, presji wszystkich wokół. Niezrozumienie. Właśnie, jeśli jesteś, jak mniemam w tej mniejszości - tak, jak ja - to wiesz, że takie "dobre rady" nic nie zmienią. Bo słyszałam je, nie raz i nie dwa.
To teraz posłuchaj mnie. Wiem bardzo dobrze, może jak nikt inny, jak to jest być etatowym kierowcą dla całej rodziny. Przede wszystkim dla moich rodziców i siostry. Bo nikt oprócz mnie nie ma prawa jazdy. I rozumiem twoją złość, kiedy znów próbujesz zwierzać się bliskim. Że masz dość tego, żee czujesz się wykorzystywany. Że może nawet wolałbyś nie mieć prawa jazdy jak inni i problem by zniknął. Że potrzebujesz wsparcia, zrozumienia. A otrzymujesz... cóż "dobre rady"?
Potrafię sobie wyobrazić Twoją bezsilność, z powodu kolejnej bezowocnej rozmowy, przeprowadzanej na siłę, że przydałby się kolejny kierowca w domu, że nie zawsze możesz, nie zawsze chcesz jeździć. Że niektórych rzeczy nie przskoczysz. I że naprawdę, ma ktoś Cię odciążyć w tym szoferowaniu całemu domostwu. I z całego serca życzę, aby te argumenty w Twoim przypadku zadziałały, u mnie niestety tak sie nie stało. Więc jeśli te oczywiste względy nie przrkonują, może pomogą moje argumenty z pamiętnika etatowego kierowcy. Może to będzie punkt zwrotny w tej walce. O siebie, swoje samopoczucie i zdrowie. O możliwość uwolnienia się od powinności, od presji, roszczeń. Więc przeczytaj i zapamiętaj do kolejnej romozmowy z cyklu "dziś przekonam żonę, męża, rodziców kogokolwiek chcesz, że warto mieć prawo jazdy".
1. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli o 20:50 chore dziecko ci powie z płaczem, że boli go ucho, a Apteka jest czynna do 21.
2. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli nie zdążysz do apteki albo potrzebujesz do lekarza po 21, a najbliższy taki punkt jest 30 km od domu.
3. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli kończysz pracę o 22, a nie masz jak wrócić do domu.
4. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli Twoje uzdolnione dziecko musisz jakoś zawieźć do innego miasteczka na 8:00 na konkurs.
5. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli chcesz przewieźć rzeczy z działki, a nie chcesz patrzeć jak jedyny kierowca robi to z obolałą i spuchnięta twarzą po usunięciu "zęba mądrości".
6. Potrzebujesz prawa jazdy, jeśli nie chcesz, aby Twoje dziecko wracało w deszczu ze szkoły, a jedyny kierowca właśnie leży z gorączką.
7. Potrzebujesz prawo jazdy, jeśli nie chcesz, aby jedyny kierowca kierował samochodem: po antybiotyku, po lekach z przeciwwskazaniem do prowadzenia.
8. Potrzebujesz prawo jazdy, jeśli nie chcesz, aby Twoje dziecko przy -4° zmarzło wracając z imprezy urodzinowej koleżanki, nawet jeśli to 10 minut od domu.
9. Potrzebujesz prawo jazdy, jeśli chcesz swobodnie, w każdej chwili, choćby w niedziele handlową, wybrać się na obiecane zakupy z dzieckiem do galerii handlowej.
10. Potrzebujesz prawo jazdy, jeśli chcesz przyjąć na święta swojego chrześniaka, a nie chcesz, żeby jechał autobusem, z walizkami, ze 2h.
Komentarze (2)
U nas w rodzinie przez długi czas też był jeden jedyny "etatowy kierowca" - mój rodzic. Teraz jeszcze lepiej rozumiem, czemu tak bardzo mu zależało, bym jak najszybciej dołączyła do grona ludzi z prawem jazdy... co też zrobiłam, choć nie bez bólu i różnych przygód po (nomen omen) drodze.
Ale mam dwoje przyjaciół, którzy prawka z góry założyli, że nie zrobią - jednej sytuacja zdrowotna faktycznie by to utrudniła (choć ja w zasadzie mogłam swego czasu powiedzieć to samo, a plastik mam... dobra, nie ta sama sytuacja i diagnoza, nie jestem nią, nie wiem, jak to jest), ale drugi... nie ma żadnego sensownego powodu. Z mojego punktu widzenia - "nie bo nie".
I to (odwołuję się już do tekstu, nie do akapitu powyżej) są mocne, konkretne argumenty. Choć już słyszę te wymówki... "ale ja nie mam dzieci" [w domyśle: i nie myślę kompletnie o tym, że kiedyś mogę je mieć, albo kogokolwiek innego, za kogo będę odpowiedzialny, np. że ktoś bliski mi przewlekle zachoruje i będzie musiał często być dowożony na badania/do szpitala...)
"to w razie czego wezmę taksówkę" - ta, a kiedy przyjdzie co do czego, to szkoda pieniędzy, skoro można zrobić ładne oczy do "etatowego kierowcy"...
Dopisałabym jeszcze "potrzebujesz prawa jazdy, żeby jeździć do pobliskiego (tj. oddalonego o pół godziny jazdy autem) lasu na grzyby, co kochasz najbardziej na świecie, mój rodzicu numer dwa, a inni nie zawsze i nie aż tak bardzo podzielają Twoją pasję".
I "potrzebujesz prawa jazdy, żeby odwiedzić swoją matkę mieszkającą na głuchej wsi, gdzie podróż w tę i z powrotem co prawda w obu przypadkach wyniesie parę stów, ale pociągiem to będzie parę stów na KAŻDĄ JEDNĄ OSOBĘ, a do auta zapakujemy się w kilkoro za to samo, plus dojedziemy nim pod sam jej dom".
Podsumowując, bardzo fajny tekst - konkretny i dobrze napisany, choć trochę literówek się wkradło. Ups, rozgadałam się - widać nie tylko Ty postanowiłeś coś z siebie wyrzucić...
Pozdrawiam :)
Bo gdy[,] tylko Ty masz prawo jazdy, wszyscy wiedzą[ ] kto będzie prowadził.
A otrzymujesz... cóż "dobre rady"?
"A otrzymujesz... cóż[,] "dobre rady"?"
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania