"Z pamiętnika przeciętniaka"

Z góry przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne.Nie piszę zbyt dużo opowiadań,dopiero zaczynam.Mam w swojej głowie setki myśli,którymi chciałbym się z kimś podzielić.

2 listopad 2016 roku

Był biało czarny dzień,szaro bury,nie mam pojęcia dlaczego lubię takie dni.Może odzwierciedlają moją dusze,albo aktualny nastrój? Wyszedłem do sklepu po fajki,których miałem nie palić od jakichś kilku miesięcy i znowu moje słabości nade mną zwyciężyły.Kupiłem niebieskie "L&M" bo nie było żółtych "Cameli" i poszedłem do miejsca,które nie wiedzieć czemu uwielbiam.Kładka przez którą przepływa miejscowa rzeka,zapaliłem fajkę i zacząłem myśleć nad moim skromnym żywotem.

Ciągle wspominam stare czasy,kiedy za dzieciaka miałem wyjebane na wszystkie problemy i niczym się nie martwiłem.Bo czym się mogłem wtedy martwić? Tym,że zapomniałem ołówka na lekcję matematyki? Tym,że nikt się ze mną nie zadawał bo byłem uznawany za dziwaka? Jakoś nigdy się tym nie martwiłem,widocznie miałem silną psychikę.Oprócz silnej psychiki

posiadałem też ponadprzeciętną tkankę tłuszczową.Przezywali mnie "Fairy pogromca tłuszczu",ale dzieciaki takie są.Ba dzieciaki,wszyscy ludzie.Wystarczy,że będziesz kolorowy,kiedy wszyscy dookoła są czarno-biali,a uwierz,że do końca życia będziesz bujał się samemu.No chyba,że znajdziesz tak samo jak ty pokolorowanych ludzi i razem zrobicie konkurencję "czarno-białym".

Podstawówka była dla mnie samotnym epizodem,ale i tak cieszyłem się z małych rzeczy,które dostawałem nie martwiąc się odtrąceniem przez rówieśników,chyba przyzwyczaiłem się do rutyny i samotności.Nie przeszkadzało mi to,ciągle miałem rodzinę która wspierała mnie na każdym kroku.Być najmłodszym dzieckiem to przekleństwo,a zarazem szczęście.Po podstawówce przyszedł czas na epizod "Gimbusa" i wtedy wszystko obróciło się o 180 stopni (nie wiem jak zrobić to kółeczko oznaczające stopnie,tak jestem nieogarnięty,przepraszam) zacząłem gadać z jednym kolegą i świetnie się z nim dogadywałem.Nagle poczułem ogień,którego nigdy wcześniej nie mogłem rozpalić.Zmieniłem się nie do poznania.Z cichego stojącego na uboczu "Fairy-ego" przemieniłem się w towarzyskiego i bardzo lubianego "Gacusia".Czyżby syndrom "Brzydkiego kaczątka"?

Nie mam pojęcia po co to piszę,ale jeżeli interesują cię moje przeżycia i ich opis to po prostu daj mi o tym znać,a będę pisał więcej.Jestem jak diler,który proponuję

ci crack i to od ciebie zależy czy będziesz chciał wrócić po więcej.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania