"Z PAMIĘTNIKA" - Rozdział I - "David Forskey"

Był piękny poranek, spałem na białym, pięknym łóżku, przykryty przytulną kołderką. Śniłem koszmar, nie mogłem spać, a śniło mi się, że...

Nagle ktoś złapał mnie za lewe ramię, po czym gwałtownie zbudziłem się. Patrzył na mnie umundurowany mężczyzna z bronią w ręce. Krzyczał donośnym głosem, który ledwo słyszałem, którego nie do końca mogłem zrozumieć.

"David zbudź się", byłem trochę ogłuszony, słyszałem krzyki. Przed oczyma miałem rozmazany widok, nie mogłem dostrzec ludzi, chodź ich słyszałem. W oddali widziałem tylko czarne, smutne cienie, które popychały oraz przewracały się wzajemnie. Siedziałem oparty o jakieś metalowe coś, które miało umieszczone i mocno starte oznaczenie brytyjskiej eskadry myśliwców dwupłatowych - duże okrągłe koło z francuskimi barwami: niebieskim, białym i czerwonym.

 

Po chwili świadomość wróciła, zorientowałem się, że znajduję się na linii frontu, że moi brytyjscy towarzysze walczą zaciekle z Niemcami. Złapałem za leżącą na ziemi saperkę i starałem się pomóc kolegom. Broniliśmy się zawzięcie, lecz bezlitośni niemieccy żołnierze wybijali naszych jak "kaczki" w czasie polowania. Po długiej walce udało nam się odeprzeć atak przeciwnej armii. "Przynajmniej na jakiś czas".

Chwilę później.

Podbiegł do mnie żołnierz z naszej Piątej dywizji.

- Sierżancie David, kapitan Clawisch wzywa!! - krzyknął szeregowy Howart, stojąc za stosem gruzu.

Pobiegłem do kapitana. Po chwili dotarłem do celu, Clawisch podszedł do mnie i powiedział.

- Niemieckie ścierwa znów nadciągają, musimy odeprzeć ich atak - odrzekł kapitan.

Otrzymałem standardową broń - M1907 SL i ustawiłem się za uszkodzoną ścianą jednego z budynków. Wszyscy byli gotowi, czekali na stanowiskach wyznaczonych przez kapitana.

Niemcy wyleźli zza zniszczonych budynków, zaczęliśmy do nich strzelać, wrogowie oddawali salwami pocisków z karabinów maszynowych MP 18.

Bronimy się już bardzo długo, nastał wieczór, słońce już prawie zaszło, a nam zaczynała się kończyć amunicja.

- Nie poddawać się!! - Krzyknął kapitan, motywując armię do dalszej walki.

Wrogowie przedarli się od zachodu, sojusznicy walczyli wręcz, przedmiotami, które mieli pod ręką - deskami albo odłamkami skalnymi.

Kapitan Clawisch podszedł do mnie i rozkazał, abym wszedł na wieżę kościelną, która znajdowała się nie daleko naszej linii obronnej.

- Widzisz tę wieżę, stojącą około pięćset metrów za nami,tam jest stanowisko z ciężkim karabinem maszynowym, masz tam wejść i ostrzeliwać wrogów z góry! - rozkazał, wskazując palcem na kościół.

Wychodząc zza budynku, starałem się unikać strzałów od przeciwnika. Skoczyłem do pobliskiego okopu, regenerowałem siły. Przymknąłem oczy, skupiając się na istniejącej sytuacji, ponieważ bezpieczna strefa dzieliła mnie tylko o jeden budynek. Zawiesiłem broń na ramieniu, wyskoczyłem i pobiegłem ze wszystkich sił w strone bezpiecznej strefy. W połowie drogi nie mając już prawie sił, skoczyłem i upadłem na bezpiecznej strefie. Wstając, powoli ruszyłem w stronę wieży. Dostałem się na szczyt i zacząłem strzelać do wrogów. Myślałem, że się uda, że zwyciężymy, lecz myliłem się.

- Nadlatuje sterowiec!! - krzyczeli przerażeni towarzysze, patrząc się w niebo.

- Wrogowie po prawej! - oznajmił jeden z towarzyszy.

 

Nagle na niebie ukazał się wielki sterowiec, wyglądał jak wielka, burzowa chmura, która strzela.

Strzelcy ze sterowca otworzyli gwałtowny ogień. W ostatniej chwili odskoczyłem od stanowiska, złapałem za strzelbę - Model 10-A i próbowałem wydostać się z budynku. Na swej drodze napotkałem mocno opancerzonego szwaba z miotaczem ognia, strzelałem do niego, lecz nic mu nie mogłem zrobić. Wtedy dostrzegłem na jego plecach zbiornik z paliwem - strzeliłem. Nagle wszystko wyleciało w powietrze.

Krople płonącej benzyny spadały z nieba, kilka kropel spadło i na mnie, zapalając mój mundur. Nie mogłem ugasić ognia, postanowiłem szybko zdjąć ubranie z siebie, rzuciłem na ziemie i zostawiłem. Ruszałem dalej.

Po chwili dostałem się do stanowiska czołgów alianckich.

- Mark V

Dołączyłem do swoich i wszedłem do środka, zajmując stanowisko z działem po lewej stronie.

- Wrogowie dostali się do kościoła, musimy się przebić!! - krzyknął rozzłoszczony kapitan, patrząc na załogę .

Ruszyliśmy.

- Piechota na nas liczy!! - dodał kapitan, widząc towarzyszy na polu bitwy.

Na niebie leciały brytyjskie myśliwce dwupłatowe Bristol F.2 Fighter.

- Patrzcie to nasi piloci! - krzykną młody chłopiec, widząc lecące samoloty.

- Wypatruj wrogów na polu bitwy, synu! - powiedział kapitan z podniesionym głosem, patrząc na syna.

Jechaliśmy dalej, strzelając do wrogiej piechoty. Przeciwnicy ginęli.

- Wyłażą z okopów! - dodał ładowniczy.

Niemcy uciekali z linii obrony, sojusznicy strzelali do nich.

- Wycofują się dranie! Kierowca do przodu, musimy ich dobić! - wrzeszczał kapitan do załogi, patrząc na sytuację, na polu bitwy.

- Naprzód, za króla i ojczyznę! - rozkazał dowódca.

- Zaprowadzimy szwabów z powrotem do Berlina. - powiedział działowy.

- Ognia! - krzyknął kapitan, wskazując palcem na Niemieckich żołnierzy

Nagle jeden z naszych czołgów został zniszczony.

- Działo rozerwało go na strzępy - dodał chłopiec, widząc zniszczony czołg.

- Mają nas jak na widelcu! - krzykną kierowca.

- Kierowca, naprzód, objedź ich! - rozkazał kapitan

Przebiliśmy się przez ruinę budynku, wyjeżdżając na obłoconą drogę.

- Po lewej działo! - wykrzyczał operator radia,

Pociągając za metalową wajchę, wystrzeliłem pocisk z działa, który trafił w armatę rozwalając ją na strzępy.

- Dobry strzał! - rzekł dowódca z uśmiechem na twarzy.

- Naprzód! Cholera! - rozkazał kierowcy, wrzeszcząc na niego.

- Już prawie się przedarliśmy. Wal do wszystkiego co się rusza. - dodał radiooperator.

- Cholera! Ostrzał! Artyleria! - krzyczał kapitan, przeklinając.

Oberwaliśmy. Czołg rozerwało na strzępy.

David Forskey

1900 - 1918

 

==========================================================

Autor: littlegiant

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Ozar 24.11.2017
    Ciesze się, że piszesz podobnie jak ja w klimatach wojennych. Tutaj to rzadkość.
    Na początek błąd merytoryczny.
    Napisałeś „Broniliśmy się zawzięcie, lecz bezlitośni naziści tępili naszych jak "kaczki"
    Jeśli opisujesz działania wojenne z I wojny światowej, to nie możesz pisać naziści.
    Tak bardzo skrótowo:
    Nazizm, lub Narodowy socjalizm (niem. Nationalsozialismus) to ideologia którą głosili członkowie NSDAP. To taka niemiecka odmiana faszyzmu (choć jej wyznawców czasami też nazywa się błędnie faszystami). Generalnie kojarzona z Hitlerem i dlatego przyjęło się tak nazywać Niemców przed i podczas II wś. Do pewnego stopnia synonimem nazizmu był hitleryzm.
    Nazizm narodził się w latach 20-tych, czyli już po I wojnie.
    A do tego słowo tępili jakoś do wojennego tekstu nie pasuje. Zmieniłbym to na wybijali, wycinali, rozstrzeliwali, albo choćby zabijali.
    Tekst lekko chaotyczny, wydaje się wyrwany z szerszego kontekstu. Brakuje mi opisu oddziału, miejsca, czasu. Piszesz sojusznicy, ale jacy ? Francuzi, Anglicy, Belgowie, Holendrzy ?
    Opis, choćby krótki ułatwił by znalezienie się w sytuacji kto z kim i kiedy.
    Napisałeś, że dowódca wydaje rozkaz zajęcia wieży z km. I dalej - „rozkaz wykonałem”.
    A szkoda, bo między otrzymaniem rozkazu, a jego wykonaniem, można rozwinąć akcję i pokazać jak bohater stara się tam dotrzeć, jak unika ostrzału, czołga się, stara się dotrzeć mimo latających wokół niego kul. Pokazać jego strach itd. Ja bym to rozwinął i opisał cały trud dotarcia do wieży.
    To tak na gorąco.
  • Ozar 28.11.2017
    Hm... littlegiant wrzuciłeś nowy tekst, a nie odniosłeś się do komentarza. Nie, żebym się obraził ale myślałem że podyskutujemy.
  • littlegiant 28.11.2017
    Mało piszę z kimś, lubię się nie wtrącać, a co do odnoszenia się... poprawiłem ten tekst ( chodz próbowałem ), wrzuciłem nowy tekst, ponieważ wydaje mi się że ten wyszedł kiepsko. Mam nadzieję że o to Ci chodzi :)
  • Ozar 28.11.2017
    Nie. Ten tekst jest dobry, ale wymaga dopracowania: Opis miejsca, czasu itd. I wywalenia tych nazistów, bo to bez sensu.
  • Ozar 28.11.2017
    Tu nie oto chodzi żebyś się wtrącał. Ale o to żebyś umiał dyskutować co jest nie tak i co trzeba poprawić.
  • littlegiant 28.11.2017
    Aha... Okej :)
  • littlegiant 28.11.2017
    To w takim razie co muszę w tym tekscie poprawić, trochę poprawiłem błędów, lecz jeśli jeszcze jakieś występują to poproszę o przykłady .
  • Ozar 29.11.2017
    Littlegiant. Na tym portalu jest wiele osób znających się bardziej ode mnie na błędach stylu, szyku zdania, przecinków itd. Ja mogę tylko podać te które sam widzę.
    Podbiegł do mnie żołnierz z Piątej dywizji piechoty brytyjskiej, w której także jestem. - ja bym napisał : Podbiegł do mnie żołnierz z naszej Piątej dywizji.
    a naszej armii brakowało amunicji. Tu chyba nie potrzebne jest słowo armia. Lepiej: nam zaczynała się kończyć amunicja
    jeden z towarzyszów - jak już to towarzyszy. Często używasz tego słowa, a to raczej pasuje do Armii Czerwonej. lepiej kolega, żołnierz, albo stopniem np. szeregowy.
    Przeciwnicy z owej maszyny - dał bym raczej strzelcy ze sterowca otworzyli gwałtowny ogień.
    Jechaliśmy dalej, strzelaliśmy do wrogiej piechoty - strzelając do wrogiej piechoty
    Wycofują się! Nie Odpuszczajmy - wycofują się dranie, poczuli nasze kule, do przodu teraz musimy ich dobić, albo coś podobnego
    Oddałem strzał. Armata została zniszczona - to tak wygląda jakby własny pocisk zniszczył armatę. Dał bym tu krótki opis dlaczego armata została zniszczona.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania