Z przyzwyczajenia

Zimowy poranek.

Dzień powoli wstaje.

Leżąc w łóżku czuję jakby kogoś zabrakło.

 

Nie było ciebie obok.

Byłaś w kuchni popijając kawę.

Moje uszy nie usłyszały twego głosu.

 

Kiedy cię ujrzałem me usta na kłódkę zamknięte.

Siedząc obok mój wzrok wpatrzony w gazetę.

Chłonę litery niczym gąbka wodę z podłogi.

 

W milczeniu trwaliśmy chwilę może dwa.

Nie wiadomo co powiedzieć.

Czy nasze głosy zamarły ?

 

Uczucie , które łączyło jak mgła rozwiało się na różne strony.

Pasja i namiętność niczym róża krwista zwiędła.

Pozostała już tylko kamienna twarz i rutyna.

 

Już nie ucałuje twych ust i dłoni.

Nie poczuję twego dotyku.

Cisza z nutą monotonii zapukała.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania