Ciemność śmiała się z nas we wtórze na wpół umarłego miasta. Czekaliśmy, aż odejdzie. - A gdyby nie miasto miało odejść ;)) : We wtórze na wpół umarłego miasta, śmiała się z nas Ciemność. Czekaliśmy, aż odejdzie. ???
w milczącym towarzystwie ciemności. - w milczącym towarzystwie tej mrocznej (uciekłem od powtórzenia)
Na krótko liczba „ich” skurczyła się do dwóch. Ponieważ Druga, fałszywie, nigdy do końca pogrzebana, zmartwychwstała w Trzeciej. Nauczyliśmy się tak żyć. I trwaliśmy, przez osiem prawdziwych lat.
Ja i moje trzy one.
Moje potrójne, szklane szczęście.
Coś, co zdecydowanie zasługuje na dużą literę. I jest warte wielu niewidzialnych mostów. - ten cały akapit wg mnie wymaga rozpracowania, bo odnoszę wrażenie, że sama sobie przeczysz. 1/ Skoro się skurczyła do dwu to już nie trzy. Nie może się więc kurczyć. Może pozornie, zewnętrznie, dwie, choć w tych dwu były trzy osobowości? Ważne jest potrójne, szczęście. Zrezygnowałbym z kurczenia się i ze zmartwychwstania na rzecz wcielenia się, ale to Autor powinien przekombinować co chce mnie i innym przekazać. :))
To jedyne "groomy" jakie mi wpadły w ślepia. Fajnie, cieplutko, tuż przy sercu. Fajnie! Dziękuję za ten fragment.;)) Pozdrówka z piątunią.
No i zajrzałem do Czarodziejki. Przede wszystkim gładko się czyta, jakby się muskało anielskie włosy. No i treść! Napisane tak...eterycznie
a jednocześnie: nie tak bardzo. Nie wiem jak się wysłowić. Pozdrawiam. To nie jest 5 za 5 jeno szczerze.
Pięknie opisujesz, najbardziej mi się podoba delikatność, muskanie piórem każdego słowa, to przede wszystkim uderza przy czytaniu. Szczerze mówiąc bez chwili wahania kupiłabym tę książkę.
Witaj, Betti. Bardzo, bardzo mi miło czytać taki komentarz :)
Wprawdzie nie czuję się na siłach, by wydać to, nazwijmy rzecz po imieniu, opowiadanie, ale mimo to - przemiło mi. Szczególnie, że to pierwsze takie poważne, dłuższe opowiadanie.
Kłaniam się nisko i również pozdrawiam :)
Komentarze (11)
w milczącym towarzystwie ciemności. - w milczącym towarzystwie tej mrocznej (uciekłem od powtórzenia)
Na krótko liczba „ich” skurczyła się do dwóch. Ponieważ Druga, fałszywie, nigdy do końca pogrzebana, zmartwychwstała w Trzeciej. Nauczyliśmy się tak żyć. I trwaliśmy, przez osiem prawdziwych lat.
Ja i moje trzy one.
Moje potrójne, szklane szczęście.
Coś, co zdecydowanie zasługuje na dużą literę. I jest warte wielu niewidzialnych mostów. - ten cały akapit wg mnie wymaga rozpracowania, bo odnoszę wrażenie, że sama sobie przeczysz. 1/ Skoro się skurczyła do dwu to już nie trzy. Nie może się więc kurczyć. Może pozornie, zewnętrznie, dwie, choć w tych dwu były trzy osobowości? Ważne jest potrójne, szczęście. Zrezygnowałbym z kurczenia się i ze zmartwychwstania na rzecz wcielenia się, ale to Autor powinien przekombinować co chce mnie i innym przekazać. :))
To jedyne "groomy" jakie mi wpadły w ślepia. Fajnie, cieplutko, tuż przy sercu. Fajnie! Dziękuję za ten fragment.;)) Pozdrówka z piątunią.
Na ten moment - dzięki.
Stokrotne dzięki!
a jednocześnie: nie tak bardzo. Nie wiem jak się wysłowić. Pozdrawiam. To nie jest 5 za 5 jeno szczerze.
Dziękuję bardzo za opinię i bycie, Dekaosie.
Pozdrawiam.
Wprawdzie nie czuję się na siłach, by wydać to, nazwijmy rzecz po imieniu, opowiadanie, ale mimo to - przemiło mi. Szczególnie, że to pierwsze takie poważne, dłuższe opowiadanie.
Kłaniam się nisko i również pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania