Z życia żony kibica

Życie żony kibica jest bardzo ciężkie. Nie dość, że musi cały swój czas podporządkować pod mecze ligowe ekstraklasy, to jeszcze niedzielnych wieczorów nie może spędzić przed telewizorem, bo z głośników na cały dom rozbrzmiewa głos ekspertów z Canal + . AAleeee to jeszcze nie jest najgorsze. Niech ten pan mąż ma kolegów, którzy są za innymi klubami. Wtedy grafik wyjazdów meczowych się rozwija. No na ten przykład jak Wisła Kraków gra z Górnikiem u siebie to wiadomo, że mecz oglądany jest u nas, jak z Legią to cała ferajna wyrusza 3 domy dalej do Warszawiaków i tak to się kręci. Jak taki wieczór wygląda? Trzech samców spotyka się przed TV. Bez alkoholu obejść się nie może, więc na taczkach przywożony jest arsenał. My, jako żony dbamy by na stole oprócz procentów znalazło się też coś do jedzenia, by mecz nie zakończył się przed czasem. Wszakże kibice to ważny zawodnik, wspierający drużynę. Oczywiście rozgrywki w domu zaczynamy już dwa piwa wcześniej, rozgrzewka jest bardzo ważna. Kolejne 4 piwa na połowę, a że jest ich dwie to 8 na mecz. Jak zawody się już skończą to naszym lubym włącza się pan Sławek wraz z Tomkiem Hajto i analiza trwa jeszcze przez godzinę a to kolejny chmielowy płyn. Natomiast my biedne kobiety, opuszczone w ten dzień przez naszych mężczyzn musimy coś ze sobą zrobić. Także, gdy poziom adrenaliny i testosteronu wzrasta, gdy przekleństwa słychać już na całym Bellingham, ubieramy grzecznie buciki, pakujemy torebkę i wybywamy z domu. Przeważnie spotykamy się u Eweliny na raczenie się „zdrowotnymi” naleweczkami, rozprawiamy na tematy ważne geograficznie, rozwiązujemy zadania matematyczne, filozoficzne dysputy też są prowadzone.. Wiadomo, że nie jesteśmy jak te dzikusy trzy! Jako Damy nie przeklinamy, nie upijamy się i nie tańczymy dopóki pierwszy z kibiców nie opuści stadionu by wrócić do domu. O nie, nie To nie my! … a to, że naleweczki od czasu do czasu zmieszane z piwem, vódką i Martini zaszkodą, tak że parkiet myli nam się z sufitem, a z matematycznych zadań wynik zawsze jest ten sam, czyli „jedna moja piosenka, dwie disco polo” , „ jedna moja i trzy dico” to daje nam w sumie wynik iście filozoficzny „a teraz idziemy na jednego, a teraz idziemy vódkę pić” bo z geograficznego punktu widzenia jasno wynika, że „ tak się bawi, tak się bawi Beeeelinghaaaam”. Jak już wspominałam życie żony kibica jest ciężkie… Na drugi dzień po meczu. Nie dość, że kac morderca zagląda nam w oczy to jeszcze musimy pomóc wam ogarniać ten syf, który zostawiliście na stadionie przed telewizorem dzień wcześniej. To co, kiedy znów gramy?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania