Za Górami i Lasami cz.1
Choć starał się najmocniej jak umiał, nie udało mu się powstrzymać przeciągającego się dźwięku skrzypiących drzwi. Otworzył je na tyle szeroko, żeby się w nie zmieścić- nie mógł pozwolić, by obudziła się jego matka, która była w stanie wszystko zepsuć.
Jedną nogą był już na zewnątrz. Wciągnął brzuch i prześlizgnął się przez wąski otwór, ze sprawnością perskiego kota. Oddalił się kilka kroków od chaty i wypuścił z nozdrzy swój pierwszy oddech, który wcześniej skrupulatnie wstrzymywał. Już było bezpiecznie.
Wygładził trzymany w rękach szalik, a następnie ułożył go w zgrabną kostkę. Był z siebie bardzo dumny. Jak nienawidził szyć, tak ten szalik robił z wiecznie uśmiechnięta buzią. Miał się dla kogo starać.
Księżyc był całkowicie przysłonięty warstwą opasłych chmur, przez co chłopak nie zauważył kałuży, w której zamoczył swoją bosą stopę. Przeklą pod nosem, po czym wytarł kończynę w trawę, co nie bardzo mu pomogło- wszędzie królowała rosa. Postanowił zrobić daleki skok, by sprawnie ominąć trawnik i znaleźć się przed celem swojej nocnej eskapady- chatą przyjaciółki.
W jedynym oknie, które ukazywało jedyną izbę, stały dwa skromne łóżka. Na jednym leżała matka i ojciec dziewczyny, na drugim jej brat. Nie było jej. Ale gdzie ona się może podziewać? Przecież lada chwila północ! Już wiedział. Przypomniało mu się, że w dzieciństwie spotykali się w stajni. To był jego jedyny pomysł, więc ruszył za chatę, poprawił koszulę, i otworzył ogromne wrota, budząc przy tym do życia miliony kłębków kurzu, które przez chwilę uniemożliwiły mu widzenie, i tak mocno ograniczone, przez wszechobecne ciemności. Przetarłszy oczy skupił się na odpowiednim wymodelowaniu głosu:
- Zuzanno! Co to ma znaczyć? Ile razy ci mam powtarzać, że nie jesteś krową, tylko dojrzałą kobietą?! Do domu! - Omal nie parsknął śmiechem. Gdy udawał matkę Zuzy, miał komicznie piskliwy głosił.
- Idź sobie. - Był zdziwiony tonem jej głosu. Nie było w nim żadnych przebłysków dokuczliwości, czy szczęścia z jego obecności- a tego się właśnie spodziewał. Ton był raczej pełen złości, że taki głupek jak on, robi sobie z niej żarty. To nie było w stylu Zuzy...
Chłopak postanowił zapytać, o co chodzi. Wydawało mu się, że dziewczyna płacze, ale przez brak światła, nie był pewien, więc wolał pozbyć się wszelkich wątpliwości. Zuzanna milczała.
- Wiesz... Zrobiłem ci prezent. Sto lat! - Nawet nie raczyła spojrzeć, na to niezwykłe dzieło krawieckiej sztuki, nad którym biedak przesiadywał godzinami! Tego było za wiele. Chłopak już miał wybuchmać, ale dziewczyna się podniosła, i powiedziała jedno zdanie, które wszystko wyjaśniało. Matka chciała ją wydać.
Mikołaj natychmiast się uspokoił. Jak mógł być takim egoistą?! On myśli o szaliku, kiedy ona jest w naprawdę ogromnych tarapatach. Nie wiedział, co powiedzieć... Na szczęście Zuza go wyręczyła- ni stąd, ni zowąd, z jej ust wylał się potok słów, systematycznie przerywanych przez pojedyncze szlochy:
- Zastanawiał się, czy ona nie robi tego specjalnie? Sama też była wydana za starego kawalera, a teraz co?! On nią rządzi, ona jest tylko kurą domową, i jeszcze chce takiego losu dla mnie?! Mikołaj!
Ostatnie słowo było jak kaprys dziecka. Wyglądała jak mała dziewczynka, która skarży się starszemu bratu. Mikołaj to jednak rozumiał. Znał ją od dzieciństwa, przez co doskonale wiedział, że jej największym marzeniem, było życie zupełnie różne, od życia jej matki. Nie chciała być typową gospodynią- Mikołaj, który był bardziej wykształcony, nauczył ją nawet czytać i pisać. Chciała wyjechać, osiągnąć więcej. I co? I nic? O nie! Choć chłopak miał w głowie totalną pustkę, to jedno wiedział na pewno: pomoże jej, choćby nie wiem co się działo!
Zmęczeni całą sytuacją zasnęli, mając w sercach okruchy nadziei, że jutro wstanie nowe, lepsze słońce.
Komentarze (9)
Aj, głupi ja. Szukałem fantasy, a znalazłem romans. Trudno. Zacisnąłem zęby i przeczytałem. Tekst jest napisany dobrze. Czuć lekkość w opisach i dialogach. To się chwali i za to 5.
W naprawdę...naprawdę w
Czy to Fantasy? Zaczyna się raczej miłość pomiędzy tymi dwojga. Czy chłopiec pomoże. Usypiasz czytelnika wraz z bohaterami. Lekki i zgrabny tekst. Pozdrawiam 5
A
L
E
Babolki taż są.
...wypuścił z nozdrzy swój pierwszy oddech... - nie ogarniam dlaczego pierwszy, dopiero się urodził?
...Chłopak już miał wybuchmać... - co miał zrobic?
...Zastanawiał się, czy ona... - nie powinno być Zastanawiam się?
Trochę też nie widzi mi się wprowadzenie imienia chłopaka tak późno. Napisałaś to tak, że przez chwilę miałam wrażenie, iż pojawił się trzeci bohater historiś. Imię można byłoby wstawić na początku, a potem dowolnie żonglować raz imieniem, raz rzeczownikiem.
Całość oceniam jednak na 5, bo przy całej reszcie, te niewielkie błądki (w większości moje czepialstwo) bledną, a ja z ochotą poczytam więcej, zwłaszcza że obiecujesz fanatasy. Mrówka Pozdrawialska ♥
-Jak nienawidził szyć, tak ten szalik - szalików się nie szyje. Jeśli się szyje, to przerabia z innego materiału. Jak już to robi na drutach.
-budząc przy tym do życia miliony kłębków kurzu- trochę przesadzone. Kurz się wzbija, ale nie można obudzić do życia tego, co go nie posiada.
-Zastanawiał się, czy ona nie robi tego specjalnie?- co, kto się zastanawiał?
-mając w sercach okruchy nadziei- skąd okruchy nadziei u niej, skoro on jej ani nie pocieszył, ani nie wiemy, co się działo w jej głowie?
Dodatkowo: za dużo rozbudowanych zdań. Trochę niewygodnie się to czyta, popracuj nad formą. Dużo pada słowo "chłopak" i gdyby nie fakt, że poznajemy jego imię, by mi to nie przeszkadzało. Jeśli jednak je znamy (pojawia się dopiero w połowie), to czemu nie używać go szybciej, pomijając powtórzenia?
Ogólnie zobaczymy, jak się to rozwinie.
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania