Za kilka sarkazmów więcej

(Ze słabości do westernów i Clinta Eastwooda)

 

Jeszcze nie mam złych poranków, znowu bezczelnie patrzę w niebo,

gdzie są miejsca i sprawy nie do zastąpienia, nieprzegonione przez wiatr.

Przyjaźnie zaciągnięte kurtyną z deszczu, do ostatniej spłaty w słowach,

Romansowe prowizorki na haczyk, zaszczepkę krwi.

Niejedna miała oczy matki, zrywane na pierwsze śniadanie.

Rozbierałem je z nadruków aż do gołych ścian, nowych zasłon.

Do fugi między echem serca a natrętnym dnem skóry.

Dawno temu, odpalając świt i papierosa grzałką do wody,

zrozumiałem, że nie można przestać myśleć o życiu,

do odbierania przez samozwańczych łowców nagród

w zaokiennej niesprawdzalności.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pobóg Welebor ponad rok temu
    Jak zwykle super, rozbieranie do nowych zasłon... Oczy zrywane na śniadanie? Extra. Potem jeszcze się podelektuję...
  • Trzy Cztery ponad rok temu
    "Odpalając świt i papierosa grzałką do wody" - iście Estwoodowski kadr.
    Cały wiersz - ze wspierającym, ale też nostalgicznym, a także pobłażliwym spojrzeniem na siebie, podoba się.
  • Noico1 ponad rok temu
    O! Po tygodniowej nieobecności od razu z wysokiego C. Bardzo dobre.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania