za kulisami siebie
gramy wciąż niekończący spektakl
dla każdego inny finał
metafizyczny
ktoś odlicza na pasku życia bycie
a my odwrotni ulicznych latarń
zapalamy nas o świcie i gasimy zmierzchem
epizodyści jednej wiosny
w garniturach skrojonych na miarę linii kratki
w sukienkach czarnych długich i władczych
sufler zawiedziony będzie
nie zobaczy jedwabnego szlaku
gdy kurtyna odsłoni maski zaciszy się publiczność
światła znów rozgonią mrok
dym wspaniały dym
zakłębi się w obskurnym kabarecie
za stosowne usługi i należytą dyskrecję
zaśmierdzą się w tomacie rozpalone żądze
a w piersiach załomocze serce jak schwytany ptak
zdychający w klatce
konferansjer wykrzywi twarz w przyklejonym uśmiechu i zapowie
ostatni akt
Komentarze (5)
Na tym ekraniku jak w takim przenośnym teatrzyku dla dzieci.
Zwykle, jak kogoś komentuję, a raczej mało, to lubię :-)
"W tomacie?" Pozdr. serdecznie :-)
Pozdrawiam
ale może ubogacić spektakl, pomimo wszystko, co zakłada scenariusz lub wcale, gdyż przeważnie niewiadomą, choć w wielu aspektach, zależnych od nas, lecz nie wszystkich:)↔Pozdrawiam?:)
Pozdrawiam serdecznie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania