Za paznokciami cz. 1

Państwo Wróbel nie zaskarbili sobie sympatii mieszkańców wsi Shee już w dniu przeprowadzki. Przyglądający się im bacznie za płotów sąsiedzi dyskretnie od pierwszych chwil wykuwali sobie o nich jak najgorszą opinię. Awersja do nowych mieszkańców wioski wpierw niezauważalnie jak fala tsunami na otwartym oceanie przybierała na sile. By niedługo zmieść miasteczko z powierzchni ziemi.

 

Shee można było porównać do odrestaurowanego staruszka. Zewnątrz silikonowe policzki, czoło, włosy farbowane kruczym impregnatem. Cieszyły oczy niczym pocztówkowy krajobraz wioski. Gęste lasy, pobliskie jeziora, pola porośnięte żółciutkim rzepakiem. Zdawałoby się, że każdy chciałby tam zamieszkać. Zaś wewnątrz nabrzmiała kicha, powykręcane jelita od transportowania toksycznych ekskrementów. Las służący za wysypisko śmieci do spółki z jeziorami. Szambo wypompowywane do rowów, na pola uprawne (stąd ich wysoka żyzność)by zaoszczędzić kilka groszy. Wyżerało nozdrza, więc każdy mieszkaniec Shee był pozbawiony węchu od maleńkości. Agent nieruchomościowy musiał nieźle się napocić by Wróblowie tego wszystkiego przed podpisaniem umowy nie spostrzegli.

 

Po wyprowadzce Wróblów pierwsza bić na alarm zaczęła sąsiadka, mieszkająca z nimi w bliźniaczym domku nieopodal głównej szosy prowadzącej do autostrady. Wdowa Urszula dorabiająca jako gosposia na plebani. Skonstatowała ze smutkiem, że po już ponad miesiąca od zamieszkania Wróblów nie ma chociażby cienia materiału na ploteczkę na ich temat. Za ścian nie dobiegały żadne krzyki, brzdęki tłuczonych talerzy. Małżeństwo wydawało się być ciągle w pogodnych nastrojach. Frustracja wprowadzała ją w głębokie rozżalenie oraz w zwątpienie w swoje zdolności śledcze. A lubowała się nimi szczycić w każdej nadarzającej się okazji przed koleżankami z koła różańcowego. Na początku przyjmowały to z ironiczni przytakiwaniem, jednak po czasie usłyszawszy po raz tysiączny od Urszuli, że ma istotnego rentgena w oczach. Przyjęły to za prawdę. Co więcej można było usłyszeć pogłoski, że z jej zdolności nie raz, nie dwa korzystała policja z sąsiedniego miasteczka, przy przesłuchiwaniu bandziorów. Nigdy się nie dowiedziano, że pomówienia te rozpuściła sama Urszula, by dodać sobie niekwestionowanej powagi. Urszula idąc tropem dedukcji, doszła do wniosku, że Wróblowie muszą mieć wiele za uszami, gdyż jak mówi przysłowie “ Najciemniej pod latarnią” a oni jawiący się jako wzór aż za na to wydawali się podejrzani Urszuli. Uważającej, że pod tym pięknym dywanem musi być sporo zamiecione. Dzieląc się swymi podejrzeniami zasiała w głowach mieszkańców Shee niepokój. Od tamtej pory Wróblowie byli skrupulatnie obserwowani na każdym festynie, mysz, zebraniach mieszkańców wsi. Zapraszano ich na integracyjne obiadki, kawki, majowe grille by wybadać, czy stworzone przez nich pozory nie są tylko iluzją. Wróblowie byli oczarowani gościnnością nowych przyjaciół. Po tygodniach podchodów i inwigilacji ujawniono bolesną prawdę porażającą Wróblów.

 

Stanowili bowiem wzór. Każda żona rozczarowana swoim mężem w okolicy przeklinała los za to, że nie obdarował ją kimś tak jak Romek Wróbel. Prowadził lukratywny interes zajmujący się winiarstwem, lecz pomimo natłoku obowiązków znajdował czas by wspomóc małżonkę w opiece nad dzieckiem. Uroczą kuleczką rozkochaną w fast-foodach. Nie będąc sam dla niej rozwydrzonym bachorem. Nie zasypiał po powrocie z pracy po wyżłopaniu czteropaku piw na sofie. Nie miał też zwyczaju traktować żony niczym wielofunkcyjnego robota domowego. Wręcz, co było dla wielu niewiarygodne nie sprawiał wrażenia by robił to tylko i wyłącznie dla świętego spokoju, lecz z miłości. Zaś wściekli mężowie pragnęli wydłubać Romkowi Wróblowi oczy, pogruchotać najmniejsze kosteczki, tylko dlatego, że nie oni składali przed ołtarzem przysięgi Beatrycze zamiast niego. Ich pełne roszczeń żony, niezadowolone z niczego, zapuszczone nijak się miały do Beatrycze. Kwitnącej z każdym dniem. Albo były sfrustrowanymi matkami, myślącym, że po urodzeniu i odchowaniu brzdąca należy im się wieczny urlop lub zimnymi pracoholiczkami w nosie mającymi małżeńskie obowiązki. Ciągłe porównania się do Wróblów doprowadziła jak legenda głosi do pierwszego we wsi rozwodu. Jeżeli w nie wierzyć, to nawet treść jednego z pozwów miał następujący charakter

“[…]Mój mąż Stefan, gbur niesamowity, mając za płotem przykład małżonka idealnego w postaci Romana Wróbla, chociażby w połowie nie przystaje do tego znakomitego człowieka w swoich czynach. Co tragiczniejsze, nie widzę w nim krzty ambicji by się do Pana Wróbla chcieć się zrównać […]”.

Jedno było pewne miarka się przebrała, tajne stowarzyszenie zawiązane na plebani, pod egidą proboszcza jako patrona opowiadającego się za ochroną od pokoleń zamieszkujących Shee rodzin. Postanowiło za wszelką cenę pozbyć się zagrażającym im Wróbli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Morus 27.03.2021
    Dobre, dałem ci pięć, chociaż błędów w tym tekście jest bez liku, szczególnie jeśli chodzi o literówki, przekręcenia. Musisz uważnie czytać kilka razy przed zamieszczeniem lub oddawać komuś do korekty.
    Odwieczna ludzka słabość, człowiek sam może cierpieć nędzę, o ile jego sąsiad będzie ją cierpiał. Trudno mu przeżyć, gdy inni mają lepiej pod jakimś względem.
  • Vincent Vega 27.03.2021
    Dziękuję bardzo. Staram się unikać błędów, przed dodaniem czytam teksty, ale wiele umyka mojej uwadze. Jednakże będę pracować nad tym dalej. :)
  • Dekaos Dondi 28.03.2021
    Vincent Vega↔Bardzo ciekawie przedstawiłeś pewną kwestię.
    Idąc bardzo na skróty, można rzec, że "czarne jest bardziej czarne, na tle bieli"↔To taka metafora, rzecz jasna.
    A to się nie wszystkim zawsze podoba.
    Gdyby Wróblowie, mieli chociaż "trochę powodu do plotek" to by było inaczej.
    Nawet pewna zawiść tu wystąpiła. Poza tym "inność" nie zawsze popłaca.
    W sensie błędów... jakby coś, to jeszcze dodam:))↔Pozdrawiam:)↔%
  • Vincent Vega 28.03.2021
    Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania