Za rysy
Miałam imię dopóki wiatr nie strącił kropel deszczu,
później opadła mgła, a ja nadal nie umiałam znaleźć drogi
do domu.
Ptaki wciąż śpiewały, tak naprawdę nic się nie zmieniło.
W bezdomności też był urok.
Można patrzeć w oczy nie wiedząc, że się kłamie,
mówić jestem, a być tylko na językach.
Wtedy obcięłam warkocze. Plątały się na ramionach, ciążyły.
Po raz pierwszy byłam wolna.
Od życia.
Komentarze (21)
"pod nogi i nie umiałam znaleźć drogi" Zrymowało się :)
"Od życia" Dałbym w domyśle... Jeszcze trochę go poczytam :)
Zamiast "ale" zapisałbym "a ja". Nie zaszkodzi, bo pierwsza osoba zawsze uwiarygadnia przekaz.
Co do myślnikowych i nawiasowych potworków zapewniam Cię, że są passe.
Mówiłem Ci już, że w wierszach znakomicie rozgrywasz emocje i oprócz Ciebie potrafi to jeszcze tylko jedna autorka.
Ode mnie piątka, a pozdrowienia dla Ciebie i pasterzy:)
Dziękuję za pozdrowienia w imieniu własnym i pasterzy... Pozdrawiam, również.
Pozdrawiam.
Po raz pierwszy byłam wolna od życia – tak, bezdomność tak wygląda dla normalnego, sytego człowieka...
Pozdrawiam 🙂
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam
Leon lubi polemikę i jestem pewna, że uzasadniłby swoje zdanie albo przyznał rację Tobie, gdybyś go przekonał argumentami.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania