Poprzednie częściZabójcza Euforia. Prolog

Zabójcza Euforia - Rozdział 5

Po ostatniej akcji pisałam jeszcze przez jakiś czas z Michałem, po czym chłopak stwierdził, że znalazł już dziewczynę, a ja byłam zbyt łatwym kąskiem, by w ogóle się mną zainteresować na dłuższą metę. Zrobiło mi się bardzo przykro, a jednocześnie zbulwersowały mnie te słowa, bo co, on nie był łatwy? Zachował się tak samo jak ja. Wyżaliłam się Andrzejowi w tej sprawie, lecz on, nie chcąc mnie chyba urazić, starał się ubrać wszystko w jak najdelikatniejsze słowa, twierdząc, że mogłam jednak poczekać i nie dać się od razu, widzę właśnie, jakie ludzie potem mają o mnie zdanie i skąd biorą się te plotki na mój temat. Myślałam, że jest trochę inny, no cóż, myliłam się. Z Michałem mimo wszystko spotkałam się jeszcze raz, nie wiem, co mnie podkusiło. Czasami sama nie rozumiem swoich zachowań i postanowień. Zjedliśmy coś na szybko w jakiejś knajpie, wypiliśmy po piwie, pogadaliśmy, a potem pojechaliśmy po prostu pojeździć poza miastem jego samochodem, w sumie nie tak po prostu, wiedziałam już jakie ma zamiary. I tak jak sądziłam, skończyło się sexem w aucie przy najbliższym lesie. Byłam tym razem trzeźwa, a i tak znowu nic nie poczułam, zastanawiam się, jak w takim razie zaspokaja swoją dziewczynę.

 

Teraz leżę na łóżku, jest trzecia w nocy, a ja porobiona jak szpadel, słucham muzyki na słuchawkach i rozmyślam nad życiem. Obok mnie na materacu leży mama, śpi u mnie w pokoju, ponieważ nie może wytrzymać chrapania ojca, w przeciwieństwie do mnie, chrapanie mi nie przeszkadza, a wręcz uspokaja. Całkowita cisza w nocy to tortury, tak nie da się spać, a można oszaleć. Ale w sumie nie dziwię się jej, mój tato chrapię tak głośno, że słychać przez dwa pokoje, a nawet jeśli zamknęlibyśmy się trzy pokoje dalej, i tak byłoby słychać. Za trzy godziny muszę wstać, by dotrzeć na kursy, czuję się teraz świetnie i mam wrażenie, że tak też będzie rano, ale to tylko zgubne przeświadczenie, zgubne koło, które ciągle się zatacza. Ćpam, by czuć się lepiej, gdy schodzi jest źle, więc znowu ćpam, by czuć się lepiej. Mam jeszcze co najmniej z dwa gramy fety. Pierwszy raz jestem na amfetaminie, śmierdzi brudnymi skarpetami, zazwyczaj tylko kryształ. I przyznaję, że jakoś specjalnie mi się to nie spodobało, to nie to samo, co kamyki, nie mój stan, ale jak już mam, to zjem wszystko, lepsze to niż nic. Czwarta noc z rzędu za mną. Trzecia nad ranem, wysypuję trochę proszku na telefon, schowana w łazience, jestem już lekko poschizowana po trzech nieprzespanych nocach. Boję się, iż rodzice ogarną co się dzieje, na szczęście feta ma to do siebie, że jest sproszkowana i przynajmniej nie robi hałasu, gdy się ją kruszy, nie to, co kamyki, krusząc je musiałam spuszczać wodę w kiblu, by nie było słychać. Gdy zrobiłam już, to co musiałam wyszłam z łazienki, by z powrotem położyć się w łóżku i zatopić w świat muzyki, czekając na spływ. Chociaż jestem już podirytowana. Ponieważ z każdą kolejną kreską przestaje cokolwiek czuć, podtrzymuje mnie to tylko w funkcjonowaniu, ale już nie uszczęśliwia. Chyba za długo poleciałam na jednym proszku. Poprzedniej nocy, gdy moja mama była na nocnej zmianie, a ja miałam cały pokój dla siebie, odleciałam pierwszy raz tak mocno, zobaczyłam u siebie w pokoju faceta. Od razu napisałam do Emmy, że po moim pokoju chodzi jakiś facet i pali papierosa, do tego nie chce ze mną gadać. Wysłałam jej nawet filmik tego kolesia, lecz, jak wiadomo nic na tym filmiku nie było. Wynik braku snu i przemęczenia. Ona spędzała właśnie noc z Radkiem, moim byłym, który jest teraz jej chłopakiem. Leżąc tak muszę też uważać, by za bardzo nie ciągać nosem. Moją mamę już to kilka razy obudziło i zdenerwowało. Podirytowana podniosła na mnie głos, mówiąc, żebym poszła wysmarkać tego nosa. Jestem w dziwnym stanie, nie najgorszym, ale też nie najlepszym. Nawet nie zauważyłam, kiedy nastał ranek. Budzik mamuśki zaczął dzwonić, oznaczając piątą rano. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i odwróciłam się w stronę okna, udając, że śpię. Moja rodzicielka powolnie wstała z materaca, po czym wyszła z pokoju, czekałam, aż wyjdzie do pracy zarówno ona, jak i tata bym mogła swobodnie przemieszczać się po domu. Zostało już tylko moje młodsze rodzeństwo, ale ich tak bardzo się nie obawiałam, no może trochę tylko Tomka, który był dwa lata młodszy ode mnie, więc już rozumny. Wstanie było trudniejsze, niż sądziłam, leżąc tak nie czułam się jakoś okropnie, ale gdy tylko wstałam, poczułam jak bardzo nie mam siły, jestem ociężała, bolą mnie wszystkie mięśnie, kręci mi się w głowie, zbiera na wymioty, ale chyba najgorsze z tego wszystkiego były problemy z oddychaniem, czasami trudno było mi złapać oddech, tym bardziej, gdy więcej i intensywniej się poruszałam. Nie dam rady pójść dzisiaj na żadne kursy, wiedziałam o tym doskonale, wczoraj jeszcze jakoś się trzymałam, na przerwach waliłam kreski w toalecie, wchodząc z powrotem do klasy miałam wrażenie, iż o mnie mówią i mówili, że wszyscy patrzą się w moje oczy i widzą te wielkie naćpane gały albo spływający biały śluz z nosa, nauczyciele też zostali już wtajemniczeni i tylko czekają na dobry moment, by mnie zdemaskować. Na szczęście tak się nie stało, a była to tylko moja schiza. Muszę zaplanować, gdzie mogę się dzisiaj wybrać. W domu nie zostanę bo tata może w każdej chwili wrócić z pracy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania