Zacząć lato w odpowiednim towarzystwie

Sezon egzaminów letnich nieodmiennie wyciskał pot na skroniach studentów. Trudno powiedzieć co miało na to większy wpływ - słońce, czy starania, by jak najszybciej uwolnić się na nadchodzące lato. Profesorowie w powiewających szatach czujnie obserwowali, czy ich podopieczni nadmiernie sobie tego nie ułatwiają.

Drzwi do jednej z sal otworzyły się i z impetem wypadł z niej młody mężczyzna, wpadając w ramiona przyjaciela. Zakłócił tym zajmującą dyskusję koła literackiego, ale żaden z nich się tym nie przejmował.

- Zdałem astrologię, nareszcie! Możemy jechać w Sudety!

- Zdawało mi się, że planowaliśmy Góry Izerskie - z rozbawieniem poprawił go kompan

- Możemy jechać wszędzie!

Ponownie przytulili się, dając wyraz radości.

- Powiedz mi Aleks, zdałeś ten test w rozumieniu że zdałeś go dobrze, czy tylko zaliczyłeś? - odpowiedzią było wzruszenie ramionami

- Dla mnie nie ma różnicy. No co tak patrzysz? - nie mógł powstrzymać śmiechu na widok ironicznego wzroku kolegi - No wiem, do twoich wyników będzie mi daleko… - pociągnął kosmyk kręconych włosów Leona, chcąc udobruchać go pieszczotą. Podziałało.

- No cóż, może i jeszcze coś tam w życiu osiągniesz.

- A czy to ważne?

- Słucham?

- Ty osiągniesz na pewno, więc mam już zapewnioną opiekę. Ała!

- Należało ci się, jeżeli chcesz żebym był twoją mamusią to przyzwyczajaj się do wychowywania.

Pieszczotliwe droczenie się przerwało im chrząknięcie trzeciego przyjaciela.

- Leon? Symbolika magiczna w “Pieśni nad pieśniami”, pamiętasz?

- A tak, wybacz, Luiz. Em… Panie profesorze?

Opiekun koła literackiego, sam wicedyrektor, w którego statecznej figurze zawsze tkwił choćby błysk uśmiechu i cień zrozumienia, przychylnie podszedł do prośby Leona, by ten mógł już odejść świętować z przyjacielem. I tak obecność członków zweryfikowały nerwy i słoneczna pogoda, a on należał do najbardziej wytrwałych.

- Ale musisz mi obiecać, Leonie, że przedyskutujecie w trakcie wakacji chociaż kilka wersów z “Pieśni nad pieśniami”.

- O tak, będziemy dogłębnie… - nadepnął na stopę trzęsącego się z rozbawienia Aleksa - Dokładnie ją kontemplować.

 

Gdy para odbiegła odpoczywać na zewnątrz i zrzucić z siebie krawaty, ponownie odezwał się Luiz, dbając, by wymiana zdań nie została wyłowiona przez niepożądane uszy.

- Oczywiście wie pan, panie profesorze, czemu ta dwójka zachowuje się… Czemu są sobie tak bliscy?

- O tak, oczywiście, pamiętam, Luiz. Wspominałeś mi już że zostali wychowani jak bracia. Jakie szczęście miał Aleks, po tym jak stracił własną rodzinę… Ale dlaczego wspominasz o tym teraz?

- Bez powodu.

 

***

 

- Nie możesz się powstrzymywać przed tym głupawym śmiechem?

- A ty przed klepaniem mnie w tyłek?

- Oj Aleks, pewnego dnia nauczę cię co to dyskrecja… - Opierając się o jeden z konarów drzewa na którym siedzieli, Leon wsadził do ust czereśnię, drugą karmiąc towarzysza.

- Będę więc czekać na lekcję, panie profesorze - odpowiedział Aleks z ironią w głosie. I pocałowali się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania