Zaczarowany Dywan
Na starym rynku co środę
Odbywa się targ rupieci,
Nawet w deszczową pogodę
Zakupisz tam dziwne rzeczy.
Poszedłem bez oczekiwań,
Rozejrzeć się wśród szpargałów.
Spostrzegłem przepiękny dywan,
Kosztował kwotę niemałą.
Sprzedawca nie spuścił z ceny.
Tłumaczył, że kupić warto,
Bo dywan zaczarowany,
A płacić można też kartą.
Kupiłem będąc kuszonym
Tym cudem z targu rupieci,
Licząc, że przedmiot magiczny
W powietrze wraz ze mną wzleci.
W zaułku go rozłożyłem,
Wskoczyłem nań, krzyczę: “W górę!”,
Lecz widać się przeliczyłem,
Bo dywan mówi: “Tyś dureń”.
Padłem ofiarą podstępu,
Gdy ujawniła się wada:
Choć dywan zaczarowany,
Wcale nie lata, lecz gada.
Sprzedawcy próżno szukałem,
Przepadł mi zwrot dużej kwoty.
Dywan do domu zabrałem,
Śmiejąc się z własnej głupoty.
Minęły doby, dekady,
Minęło lat bardzo wiele.
Mam dywan od tamtej środy
I jest moim przyjacielem.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania