Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zacznij od gastro

Kto po 12:00 wstaje, temu Bozia nie daje...

 

Krzyk dzieciaków za oknem, zrzucił Halinę z łóżka. Promienie słońca z tej strony mieszkania, wskazują jednoznacznie, że już dawno minęło południe.

- Zabiją mnie, kurwa. - syknęła Halina i rzuciła się pod prysznic - wysuszyć włosy, spakować torbę, zamówić ubera. No zajebią mnie.

Na niedosuszony tyłek naciągnęła jeansy, wcisnęła opuchnięte stopy w trampki i wybiegła z domu jak poparzona. Torba! Jezu Drogi, bez białej koszuli i zapaski w sobotę nie ma co się pokazywać. Wróciła do domu, zarzuciła torbę na ramię i zbiegając po schodach marzyła, żeby Manago jeszcze nie było.

 

Oczywiście, że był. Ba! Jest. Ma się świetnie.

 

Sobota. Barmani zacierają ręce, bo cudzy alkohol uczynią swoim, kelnerzy zlęknięci i zestresowani biegają, nie pamiętając już o tym, co było na odprawie. Sala gotowa, DJ uśmiecha się szeroko. w oczekiwaniu na Gości weselnych, a szampan buzuje w kieliszkach, jak krew w żyłach Haliny.

- Halyna, Tobie się chyba w dupie poprzewracało! Która jest?! Nachlałaś się wczoraj?! - wściekły głos Manago odbił się echem .

- Przepraszam. - Bo niby co miała powiedzieć, kiedy 7 par kelnerskich oczu wpatruje się w nią, jakby właśnie weszli na salę kinową z popcornem karmelowym i czekali na scenę życia. Dramat.

- Przebieraj się i ciasto krój, bo mnie tu zaraz chuj strzeli.

"Mógłby, chociaż ten jeden raz strzelić go tak porządnie", pomyślała. Kiedyś mu to powie. Manago wiedział, że w tej sytuacji najchętniej sama by się pokroiła. Słodki krem brudzi zapaskę, lepkie palce odbijają się na wypolerowanych paterach i wszystko czyścisz trzy razy...albo i sześć.

 

Kuchnia.

 

W kuchni ogień. Szef zdziera gardło na Vlada, który to z zadowoleniem i szczerzącymi się zębami, do przystawki przyniósł talerze obiadowe i postawił na samym środku wydawki. Vlad nie ponimaju ni chu chu i w tej chwili to nawet lepiej dla niego. Wszyscy udają pełną kontrolę, ale Bóg wie, czy zdążą z ziemniakami na czas. Tabaka.

 

Sala.

 

Goście się spóźniają. Szampan na wózku kelnerskim zaraz straci wszystkie bąble a Heniek będzie musiał się popłakać. (Heniek pierwszy zbiera szampanówki, licząc na abstynencję Gości. Będzie mógł dziko schować sobie ze cztery kieliszeczki na zmywaku. Że niby do mycia, ale Heniek nie wielbłąd. )

 

***

 

- Zjeżdżają się! Pełna gotowość! - krzyczy Manago z entuzjazmem, wiedząc, że tuż po wydawce zakończy dzień swojej pracy i trzaśnie angielskim wyjściem jeszcze przed tortem. Rodzinę ma. Sobota jest.

 

Powitanie chlebem i solą, pierwszy toast (ku uciesze Henia) i kolejka do życzeń. Matki, babki i ciotki płaczą, bo to taka piękna chwila- faktycznie, piękna, za 57 tysięcy polskich zł, w kredycie rzecz jasna. Ciekawe kiedy rozwód. Kuzynki kłębią się w kolejce z kopertami w dłoniach i dyskutują, czy Panna Młoda przypadkiem nie zaciążyła, bo ta decyzja o ślubie to taka podejrzana. Z tego samego powodu Wujek Staszek ze trzy razy sprawdzi czy na stole Młodych jest woda, czy wóda.

 

Przedłużający się czas do wydawki obiadu, burzy krew w żyłach Szefa Kuchni. Wypalił dwie fajki, ręce mu się trzęsą bo wszytko ma gotowe i stygnie, a Ci tam sobie życzą i życzą... Jeszcze chwila i zniknie w szatni na minutkę, żeby ugasić palący go stres, zimną wódeczką. Weselników, rzecz jasna. Po wydawce obiadu, wyłożą zimną płytę ( tutaj kelnerzy pomylą stoły, ktoś czegoś nie doniesie, ktoś inny zaniesie na zmywak żeby podjeść odrobinkę, Manago się wkurwi, Halina też.)

 

22:00 - Tort

 

Młodzi wyjdą na środek sali, obsługa wyjedzie z tortem na wózku kelnerskim, modląc się, żeby się nie przewrócił. Pozachwycają się trochę jaki piękny, drogi i zapewne smaczny. Wujek Staszek będzie biegał z talerzykami, bo " Pani Kelnerka taka ładna, to ja Pani pomogę". Reszta nie zwróci uwagi. Wróć. Zwróci, ale nad ranem. Nie tylko tort.

 

24:00 - Oczepiny i podziękowania dla rodziców.

 

Moment podniosły. Chwila, w której na pół godziny możesz zniknąć z sali i nikt nie zauważy. Zdążysz spalić trzy fajki, wypić energetyka i zjeść bigosik, którego innym będzie dane spróbować dopiero za dwie godziny. To czas, kiedy Matki płaczą, że im tak dzieci wyrosły, że córka za mąż wychodzi i już pewnie nie wróci... że prezenty takie piękne, a nie trzeba było, bo to takie drogie. Magia.

 

2:00 - Bigos.

 

Początek końca. Mądrzejsi wybierają barszcz z krokietem dla pokrzepienia i podtrzymania imprezy. 57k drogą nie chodzi, wypadałoby się bawić dobrze. Bigos jednak odbiera szansę na lepsze dziś i...jutro. Kończy imprezę szybciej, niż przewidywano, ku radości Haliny.

 

3:30 Kelner pada na twarz po raz pierwszy.

 

Sprzątanie. Prawdziwa droga krzyżowa. Zbieranie, mycie, polerowanie, ustawianie, czyszczenie, segregowanie, odkurzanie, znowu mycie, przestawianie, nakrywanie na śniadanie. Świta.

 

6:30 Do domu.

 

Manago jeszcze nie wie, że Halina znowu zaśpi na 13:00.

 

-

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Grain dwa lata temu
    Fajne.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Udany powrót
    5
  • Marian dwa lata temu
    Samo życie i nieźle opisane.
    "za 57 tysięcy polskich" i podobne -> unikaj cyfr.
  • Volturia dwa lata temu
    Dziękuję, to dla mnie bardzo cenna uwaga.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania