Zakleta w czasie

-Spokojnie Diana. Ciśśś...-powiedziała cicho Anastazja klepiąc po szyi piękną,karą klacz.-A tobie radziła bym uważać.-dodała w stronę wysokiej dziewczyny o krótkich blond włosach ubranej w dżinsową mini spódniczkę i różowo biały top. Jej złoto-brązowe oczy popatrzyły na nią z niedowierzaniem.

-Niby dlaczego?-zapytała wojowniczo blondynka zaciskając dłonie na ramieniu chłopaka stojącego obok niej. Chłopak miał na oko 18 lat i bardzo przystojną twarz. Miał brązowe włosy i czarne,nieprzeniknione oczy.

-A dlatego,ze Diana nie dawno straciła dziecko i jest bardzo smutna a czasem niebezpieczna. Chyba nie chcemy by coś się stało twojej ślicznej buźce,prawda?-powiedziała szorstko Anastazja tonem,który wskazywał ,że nie miała,by nic przeciwko.

Blondynkę zatkało i przez chwile nic nie mówiła wykorzystał to chłopak i powiedział:

-Dagmara,ona ma racje. Nie bądź okrutna.-Dagmara spojrzała na niego i zabrała rękę z jego ramienia .

-Już nigdy tu nie przyjdę! Parszywe konie. Śmierdzą i zielsko jedzą. Czym się tu podniecać? A ty mi zazdrościsz urody idiotko!-wybiegła ze stajni i ruszyła w stronę drogi prowadzącej do bramy. Chłopak popatrzył na Anastazję i powiedział:

-Przepraszam za nią.- i odszedł.

-Jezu.-szepnęła do siebie Anastazja i zaprowadziła Dianę do boksu.

Zajrzała do wszystkich boksów po kolei,by sprawdzić czy żaden koń niczego nie potrzebuje. Pożegnała się z panią Anitą,właścicielką stadniny w której odbywała półroczny staż. Pracowała już od miesiąca.

Anastazja bardzo kochała konie i swoją przyszłość właśnie z tym wiązała. Ona i jej przyjaciółka Aurora planowały założyć własną stadninę w Londynie albo tu w Polsce nie daleko Staszowa gdzie mieszkały.

Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jeden feralny dzień,który wszystko schrzanił. Jedna głupia dziunia przekreśliła ich marzenia .

Anastazja wyszła ze stadniny i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze ponad dwie godziny do autobusu. Postanowiła pójść na cmentarz by odwiedzić swoją przyjaciółkę.

W pobliskiej księgarni kupiła znicza i zapalniczkę.

Wychodząc z księgarni przejrzała się w wielkim lustrze stojącym nie daleko drzwi. Zobaczyła w nim wysoką,bladą dziewczynę z włosami zaplecionymi we francuski warkocz,który sięgał bioder. Na twarzy miała odrobinę błota. Patrzyła na siebie spojrzeniem pełnym smutku i obojętności. Oczy miała podkrążone jak gdyby nie spała od kilku nocy. Nie była brzydka ale nie dorównywała urodą swojej pięknej przyjaciółce, która od dwóch tygodni leżała pod ziemią miejscowego cmentarza. Znalazła nowy dom w ogromnym białym grobowcu.

Aurora była piękną dziewczyną o dużych,inteligentnych oczach i długich,prostych,sięgających ramion rudych włosach. Wbrew przekonaniu,że co rude to wredne Aurora była dobrą i uczynną osobą. Nie potrafiła powiedzieć o nikim złego słowa pomimo oczywistych przesłanek.

Była delikatna i dobra. Nikt nie mógł się doszukać u niej czegoś złego. Zawsze była pogodna i roześmiana. Dzieci przychodzące do stadniny szalały za nią a teraz już nigdy jej nie zobaczą.

-Ja też nie.-szepnęła Anastazja i wyszła z księgarni.

Droga na cmentarz nie zajęła jej więcej niż 10 minut drogi. Od razu odszukała biały grobowiec. Zbliżyła się do niego i włożyła do wazonu róże które kupiła po drodze na cmentarz. Zapaliła znicza i klęknęła przed grobem. Popatrzyła na wygrawerowany złotymi literami napis Aurora Skowron i datę urodzin i śmierci. Miała tylko 17 lat. Była rok starsza od Anastazji.

Aurora pochodziła z dobrego domu. Jej matka była kiedyś modelką a ojciec reżyserem filmowym. Pod każdym względem byli rodziną idealną. W przeciwieństwie do swej przyjaciółki, Anastazja pochodziła z biednej rodziny. Mieszkała z ojcem na małej wsi,była tajemnicza i najczęściej zamyślona. Była typem outsiderki i samotniczki. Aurora pierwsza wyciągnęła do niej rękę kiedy zaczęła chodzić do jej liceum. Tak zaczęła się ich przyjaźń. Z biegiem czasu zaczęły się lepiej poznawać i odkrywać swoje pasje. Pasje którą okazały się konie.

Po policzkach Anastazji pociekły łzy. Tak bardzo za nią tęskniła.

Każdego dnia zmuszała się by wstać z łóżka i pójść do pracy. Wraz ze śmiercią Aurory coś i w niej umarło i nie chciało się znowu narodzić.

Śmierć przyjaciółki doprowadziła ją do depresji. Stała się jeszcze bardziej milcząca i zamknięta w sobie.

Stan Anastazji coraz bardziej przerażał jej ojca który siłą zaprowadził ją do psychiatry. Lekarz przepisał jej tabletki po których przez jakiś czas zachowanie dziewczyny się polepszyło.

Ale dziewczyna szybko uzależniła się od lekarstw. Ciągle coś brała. Nie liczyło się co.

Bardzo chciała z tym skończyć ale nie potrafiła. Praca w stadninie pomagała jej się pozbierać. Od tamtego dnia starała się być inna. Być dobra i... po prostu być taka jak Aurora.

Anastazja wytarła pięścią policzki z wściekłością i z goryczą powróciła do wydarzeń z tamtego dnia.

Dzień był piękny. Słońce wesoło świeciło między gałęziami dębów obficie porośniętych zielonymi liśćmi. Drzewa rosły na wybiegu dla koni. Większość mieszkańców stadniny było na wybiegu. W stajni pozostała tylko ciężarna Diana,która lada moment miała rodzić.

Anastazja i Aurora na wybiegu karmiły konie. Było wczesne popołudnie. Upał był nie znośny.

Aurora mówiła cicho do Anastazji by nie usłyszał jej syn pani Anity. Chłopak miał na imię Kacper i był wysokim blondynem o przenikliwych szarych oczach. Aurora szalała na jego punkcie jak większość stażystek i dziewczyn ze szkoły. Kacper chodził z Aurorą do klasy i było widać na odległość,że czuje miętę do słodkiej i dobrej Aurory.

-Czemu po prostu nie zaprosisz go gdzieś?-zapytała wtedy Anastazja czesząc grzywę Aldony, myszatej klaczy należącej do pani Anity.

-Myślisz?-zapytała patrząc ukradkiem na Kacpra. Założyła niesforny kosmyk rudych włosów za ucho i odwróciła wzrok od ukochanego,by zapleść warkocz na grzywie Kleopatry.

-Tak właśnie myślę. Powinnaś powiedzieć mu co do niego czujesz. Przecież widać,że on też na ciebie leci.-odpowiedziała Anastazja.

Kacper był przerażająco przystojnym chłopakiem,na którego widok mdleją dziewczyny . Na szczęście sam nie wiedział o potędze swojej urody. Był bardzo nie śmiałym chłopakiem i sam na pewno nie zagadałby do żadnej dziewczyny a już na pewno nie do takiej dziewczyny jaką była Aurora.

-Nastka powiedz szczerze... podoba ci się Kacper?- Aurora skończyła pleść Kleopatrze warkocza i wyprostowana spojrzała na Anastazję.

-Aurora no pewnie ,że tak. Komu się nie podoba? Założę się,że nie jeden chłopak na niego leci. Ale na mnie nie działa w ten sposób. Jest bardzo miły ale to wszystko. Nie interesuje mnie w sensie romantycznym.-odparła Anastazja.

-W tym sensie to interesuje cię tyko jeden chłopak.-uśmiechnęła się.- Anastazja ale on cię zupełnie nie zauważa. Zapomnij o nim.-poradziła Aurora.

-Nie potrafię.-powiedziała cicho Anastazja.

Nagle jeden z koni się spłoszył i ruszył prosto na dziewczynę w krótkiej spódnicy. Obok niej stał chłopak przerażony sytuacją,który krzyczał:

-Ilonka uciekaj. Głupie zwierze. Coś ty mu zrobiła?!

Ilonka,długowłosa kretynka odkrzyknęła do swojego chłopaka:

-Nic! Głaskałam go tylko!

-To dlaczego leci mu krew?!

-Krew?!-wrzasnęli równocześnie Kacper,Aurora i Anastazja. Rzucili się biegiem w stronę rozszalałego konia. Chłopak Ilonki próbował utrzymać go za uzdę ale koń był zbyt silny i się wyrywał.

Troje stażystów podbiegło do konia i próbowało go uspokoić.

Z pyska konia ciekła obfita krew plamiąc zieloną trawę na czerwono.

Anastazja spojrzała na trawę i zobaczyła małą żyletkę. Szybko podniosła ją z ziemi i jeszcze szybciej odwróciła się w stronę Ilonki,która gdy spostrzegła jej mroczną minę i żyletkę w dłoni zaczęła się powoli cofać. Aurora, Kacper i chłopak Ilonki próbowali poskromić rozszalałe z bólu i przerażenia zwierze.

-Pocięłaś go. Myślisz,że to przyjemne?-Anastazja zbliżała się do Ilonki z żyletką w dłoni a ta z przerażeniem krzyknęła:

-Pogięło cię idiotko?! To tylko głupie zwierze. Nic się wielkiego nie stało. No weź...- próbowała uciec ale Anastazja była szybsza.

-Głupie zwierze,tak? Nic się nie stało,tak? Idiotka,tak?- pchnęła przerażoną dziewczynę na ziemię i zaczęła ciąć ją po rękach i nogach. Starała się nie ciąć jej głęboko żeby nie pozostawały zbyt wyraźne blizny.

Nienawidziła tej dziewczyny całym sercem. Odetchnęła głęboko by się uspokoić. Nie chciała zrobić jej większej krzywdy niż te cięcia na rękach i nogach.

-Jak się teraz czujesz,maleńka? -zapytała kpiąco. Wytarła ręce w swoje już i tak zakrwawione, jeszcze rano mające barwę błękitną dżinsy. Jej czarna bluzka z długim rękawem była cała upaprana krwią Ilonki. Na bluzce wyszyty był zamek i napis ' HOGWART- Szkoła Magi i Czarodziejstwa' a pod spodem drobniejszym druczkiem : 'SPADAJ MUGOLU!'.

Odwróciła się do pozostałych i ujrzała najstraszniejszy widok w życiu. Faraon,pokaleczony koń stał przednimi kopytami na klatce piersiowej Aurory. Chłopak Ilonki szarpał się z koniem a Kacper klęczał przed siną Aurorą i szeptał:

-Nie umieraj... nie zostawiaj mnie... kocham cie.

Anastazja padła na kolana obok Kacpra. Aurora uśmiechała się i szeptała:

-Ja też cię kocham Kacper... was kocham. Byłaś moja najlepszą przyjaciółką..... Anastazja...

-Jak to byłam?! Nie wolno ci umrzeć,słyszysz?! Nie wolno!!! Nie masz prawa.. nie masz....!-krzyknęła przerażona i bezsilna Anastazja. W tym momencie do walczących z koniem nastolatków podbiegł mąż pani Anity,Robert i ściągną oszalałe zwierze z piersi Aurory. Dziewczyna odetchnęła głęboko,uśmiechnęła się,dotknęła twarzy Anastazji i Kacpra a na koniec powiedziała:

-Anastazja...powiedz...moim...rodzicom.., że … bardzo... bardzo... ich... koch...-nie dokończyła,znieruchomiała i umarła. Zostawiła Anastazje, Kacpra i swoich rodziców. Odeszła na zawsze.

Szesnastolatka położyła głowę na czole przyjaciółki a łzy pociekły jej po twarzy ginąc we włosach Aurory.

Ostatnie co pamiętała z tamtego dnia to to jak ktoś,chyba Kacper odciąga ją od ciała przyjaciółki i prowadzi do szatni stażystów.

Anastazja powróciła do teraźniejszości. Spojrzała na zegarek i stwierdziła,ze autobus uciekł jej jakiś czas temu. Wszędzie panowały ciemności rozświetlane tylko płomykami zniczów stojących na grobach w około. Nie poczuła strachu na myśl,że jest prawdopodobnie sama na cmentarzu w środku nocy.

Wstała i zbliżyła się do płyty nagrobnej. Pochyliła się i pocałowała zdjęcie swojej roześmianej przyjaciółki.

-Nigdy cie nie zapomnę. Na zawsze pozostaniesz moja jedyną przyjaciółką.- popatrzyła chwilę na fotografie i wyjęła telefon i pudełko tabletek. Połknęła trzy i wybrała numer do ojca.

-Tato,autobus mi uciekł. Czy mógłbyś po mnie przyjechać? Jestem na cmentarzu u Aurory.

-Jasne,zaraz będę.

Dziewczyna jeszcze raz rzuciła okiem na fotografie przyjaciółki i poczuła się taka zaklęta w czasie. Jak gdyby już nigdy więcej nie miała pójść na przód i być szczęśliwa.

Średnia ocena: 3.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • wolfie 27.12.2014
    Poruszyło mnie to opowiadanie - w jakiś sposób trafiło w moje serce (może dlatego, że jestem wrażliwa). Aczkolwiek patrząc na tekst od strony technicznej, to brakuje mi spacji po znakach interpunkcyjnych. Pozdrawiam :)
  • Prue 27.12.2014
    Ładne i zgadzam się, że trafia do człowieka ale jeszcze trzeba trochę popracować nad emocjami, nawet te niedociągnięcia techniczne mi nie przeszkadzały. Wahałam się w ocenie ale jednak dam 4
  • Lexi 27.12.2014
    Pomijając błędy, podobało mi się. W pewnej chwili o mało co bym się nie rozpłakała, pewnie dlatego, że zawsze płaczę nad takimi sytuacjami jaką ukazałaś w opowiadaniu. Mam nadzieję, że to nie koniec tej opowieści, bo da się do niej jeszcze coś dodać. Mówiąc zwięźle wyszło Ci ładne opowiadanie. Pozdrawiam :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania