Zakręty losu cz. 6
Zaparkował kilkanaście metrów dalej i wyjął ze schowka nóż sprężynowy. Widział, do którego budynku poszedł facet i to do niego się udał. Zapukał delikatnie i za moment otworzył mu elegancik. Widząc Davida, chciał zamknąć drzwi, ale chłopak wcisnął nogę między nie, a futrynę, i wepchnął się do środka, odepchnąwszy gospodarza do tyłu. Przycisnął mężczyznę do ściany, uwolnił ostrze i przystawił mu je twarzy. Koleś spojrzał na nóż, na tatuaż i na chłopaka.
– Zapomnisz o policji i dzisiejszym zajściu, rozumiemy się? – rozkazał napastnik i puścił typka, ale noża nie zabrał. – Chyba że jesteś bardzo odważnym człowiekiem – dodał i ruszył do wyjścia.
Odwrócił się jeszcze za progiem i facet ponownie chciał zatrzasnąć drzwi, ale chłopak znowu je przyblokował.
– Aha. I jeszcze jedno. Jeśli dowiem się o twoim opryskliwym zachowaniu względem pani Davis, odwiedzę cię ponownie – warknął chłopak i dopiero teraz udał się do auta. Mężczyzna natychmiast zamknął się w domu.
David schował nóż i ruszył w stronę miasta. Po kilku minutach znów poczuł się zmęczony. Spojrzał na zegarek – czternasta. Nagle przypomniał sobie to, o czym mówił Paul. Z minuty na minutę ta informacja zaczęła męczyć go coraz bardziej, w końcu podjechał pod salon jubilerski, który chcieli okraść, i wysiadł z wozu. Podszedł do witryny i spojrzał na wywieszkę: „Banks”. Wskoczył do auta i kwadrans później był pod swoim miejscem pracy.
– Będę jeszcze potrzebny? – zapytał Paula.
– Przecież pracujesz cztery godziny, masz fajrant. Jest jeszcze jedna dostawa, ale sam ją podrzucę, mam po drodze. – Starszy chłopak się uśmiechnął
– Trzymaj. – David rzucił mu kluczyki i poszedł naprzeciwko.
Od razu skierował wzrok na wywieszkę i nogi mu się ugięły – zobaczył to samo nazwisko, co u jubilera. Teraz już wiedział, że ze skoku nici. Wszedł do środka i za chwilę siedział na obrotowym krześle. Podeszła koleżanka brunetki.
– Cześć. Amy nie ma, będzie za jakąś godzinę. Co zjesz? – zapytała miłym tonem.
– Cześć. Nic, daj mi tylko mocnej kawy – poprosił chłopak.
– Mamy zapiekankę ziemniaczaną z szynką i serem, jest przepyszna. Może jednak się skusisz? – nawiała go dziewczyna, nalewając kawę.
– Wiem, że świetnie gotujesz, ale nie jestem głodny. – David się uśmiechnął.
Przypomniał sobie Leviego i mina mu zrzedła. Mimo dwóch kaw czuł się coraz bardziej zmęczony, gdyby mógł, zasnąłby pewnie na ladzie. Spał cztery godziny, ale to była raczej drzemka w fotelu, nie prawdziwy odpoczynek.
Sączył napar bardzo zachłannie i gdy ten się skończył, poprosił o następny. Dziewczyna zaraz mu nalała.
– Jakbyś jednak zmienił zdanie i zgłodniał, krzyknij. Nałożę ci – poinformowała i zniknęła w kuchni.
David siedział jak otępiały, nie miał ochoty absolutnie na nic, prócz snu. Wziął kubek i usiadł przy stoliku na końcu lokalu. Myśli o przyjacielu nie dawały mu spokoju, nie wiedział, czy w ogóle jeszcze żyje i strach go obleciał. Położył głowę na leżących na stoliku rękach i dumał. Zaczął wyrzucać sobie, że nie zaryzykował i nie odebrał mu tej broni na siłę. Poza tym był silniejszy, mógł mu zabrać też kluczyki. Zaczęły gryźć go wyrzuty sumienia i za nic nie mógł ich od siebie odpędzić. Rozmyślał tak namiętnie, że w końcu przysnął.
– David, wstawaj. – Usłyszał nad swoją bolącą już głową.
Podniósł ją ospale.
– Sorry, przymuliło mnie. – Spojrzał na brunetkę oślim wzrokiem.
– Jedź do domu. Spałeś w ogóle w nocy, czy tylko tak gadasz?
– Trochę spałem – odparł chłopak i wykończył zimną kawę.
Rozejrzał się – cztery osoby, które jadły posiłek, patrzyły na niego dziwnie, myśląc chyba, że jest pijany. Sprawdził godzinę – piętnasta dwadzieścia siedem. Wyjął komórkę, aby zadzwonić po taksówkę, ale ta była rozładowana.
– Wezwiesz mi taksówkę? Padł mi telefon – zapytał rówieśniczkę.
– Podwiozę cię.
– Ale ja nie jadę do domu, muszę odebrać siostrę.
– Nie szkodzi, chodź. – Amy pociągnęła go półprzytomnego do samochodu.
Na powietrzu zrobiło mu się trochę lepiej.
– Gdzie mam jechać? – zapytała dziewczyna.
– Jedź cały czas prosto, przy kościele skręcisz w lewo i dalej prosto, aż pod szkołę.
Jechali już kwadrans i chłopak znowu zasypiał. Po kolejnych kilku minutach Amy zatrzymała się pod szkołą.
– David – szarpnęła go – to tu?
– Tak. Zaraz minut powinna być – odparł pasażer, spoglądając na zegarek.
– Siedziałeś w szpitalu do rana?
– Tak.
– W jakim celu? Rozumiem, że to twój przyjaciel, ale nie pomożesz mu, męcząc się tak – wyskoczyła pretensjonalnie brunetka.
– Nie przesadzaj, nic mi nie będzie.
Lilly po chwili wyszła ze szkoły.
– Mała, chodź! – wrzasnął David.
Dziewczyna się zdezorientowała, ujrzawszy nieznajome auto. Podeszła jednak, widząc brata. Amy się uśmiechnęła, chyba nie spodziewała się, że ma tak młodą siostrę.
– Wskakuj do tyłu i zapnij pas – nakazał David.
– Cześć. – Brunetka odwróciła się do małolatki.
– Cześć – odparła nieco wstydliwie Lilly.
– To jest Amy – poinformował chłopak. – A to niegrzeczna Lilly. – Zaśmiał się.
Dziewczyna ruszyła i David zapytał siostrę:
– Jadłaś coś?
– Tak. Hot-doga i jogurt.
– O której?
– Dwie godziny temu.
– Jesteś głodna?
– Nie.
Zapadła dłuższa cisza.
– Jesteś jego narzeczoną?! – wyskoczyła nagle Lilly i Amy uderzyła głośnym śmiechem.
David się uśmiechnął.
– A co, mam być? – zapytała dziewczyna.
– Nie wiem... możesz być – mruknęła Lilly.
Pasażerowie z przednich siedzeń znowu uderzyli wesołością, chłopakowi senność przeszła już całkowicie. Chichotali chwilę i małolatka znów wyjechała:
– Całujecie się jak dorośli?
– Lilly! – huknął David, odwracając się.
Wrzasnął tak, że dziewczynka momentalnie ucichła i się rozpłakała.
– David, daj spokój, przecież to dziecko. Nigdy nie zadawałeś takich pytań?! – fuknęła oburzona Amy.
Nie odezwał się. Ośmiolatka siedziała i chlipała. Chłopak przeskoczył na tył.
– Przepraszam, nie chciałem krzyknąć, ale niegrzecznie jest być takim wścibskim. –Mocno przytulił siostrę.
Ściskał ją, dopóki się nie uspokoiła, czyli całą długą minutę.
– Już dobrze? – zapytał.
– Tak – mruknęła. – Pojedziemy na lody? – zapytała niepewnie.
– To teraz będziesz wykorzystywać sytuację, tak? – David się rozweselił.
– Nie.
Amy nie skręciła w prawo, jak się jedzie do Davida, tylko w lewo.
– A ty dokąd? – zapytał chłopak.
– Na lody – odparła zadowolona dziewczyna.
David trochę zgłupiał, ale milczał. Po paru minutach Amy podjechała pod znany mu już budynek i zatrzymała się na podjeździe. Chłopak, mimo iż był pewną siebie osobą, skrępował się trochę.
– Chodźcie – poprosiła brunetka, wysiadając z auta.
David nie ruszał się z miejsca.
– No chodź, nikogo nie ma. – Dziewczyna otworzyła drzwi i pociągnęła go za dłoń.
Poszedł za ukochaną, trzymając siostrę za rękę, lecz nie był zadowolony. Za moment byli w środku. Młody facet jeszcze bardziej się zażenował, widząc tę posiadłość.
Stał w ogromnym korytarzu, na środku którego piętrzyły się skręcające w literę „s” schody, a po obu stronach były dwa duże salony. Pod schodami, z lewej strony, zobaczył wejście do ogromnej kuchni, z prawej zaś chyba do łazienki. Podłoga była z beżowego, błyszczącego marmuru, a poręcze białych schodów w złoto-czarnym kolorze. Na kawowych ścianach wisiały obrazy, przedstawiające różnorakie pejzaże. W lewym rogu od wejścia do domu stała czarna rzeźba konia z uniesionymi przednimi kopytami, podobnie w prawym, tylko że koń był biały.
– David, nie śpij. Chodźcie do kuchni. – Amy się uśmiechnęła i poprowadziła ich przed siebie.
– Masz ładny dom – powiedział chłopak.
– Dzięki.
Kuchnia też do małych nie należała. Po obu stronach ukazywały się ciemnobrązowe meble z nowoczesnymi urządzeniami, a na środku czarny marmurowy blat. Naprzeciw wejścia, pod rozciągającymi się na szerokość całego pomieszczenia oknami, stał podłużny stół na osiem osób. Na podłodze leżały brązowo-białe kafelki, a w kącie, zaraz za stołem, siedział ogromny, biały misiek, wielkości co najmniej dziesięcioletniego dziecka. Lilly w mig dopadła do zabawki, tuląc się do niej.
– Mała, wracaj! – krzyknął David.
– Przestań i siadaj – upomniała go Amy, posadziła na stołku przy kuchennym blacie i sięgnęła do lodówki. – Jaki smak? – zapytała małolatkę.
– Czekoladowe! – Lilly powiedziała równocześnie z bratem, wywołując śmiech.
– Też chcesz lody? – Gospodyni spojrzała na chłopaka.
– Nie, dzięki. Nie przepadam.
– Więc czego się napijesz?
David od zawsze po pracy pił tradycyjne dwa piwa, lecz dziś kompletnie nie miał ochoty, więc odparł:
– Obojętnie. Czegoś zimnego, bez alkoholu.
Czuł się strasznie głupio w tym pałacu i był już trochę poddenerwowany. Zaraz dostał sok pomarańczowy z lodem, a na stół wjechał pucharek z lodami.
– Smacznego – rzuciła Amy do młodziutkiej dziewczyny, dając jej łyżeczkę.
– Dziękuję.
– Jesteś głodny? – Brunetka spojrzała na Davida.
– Nie.
– Jadłeś zapiekankę?
– Nie.
– W ogóle coś jadłeś?
– Nie chcę, zjem wieczorem. Nie mam apetytu przez to wszystko – wyjaśnił chłopak, objął dziewczynę i przysunął do siebie.
Zajęta łakociami Lilly siedziała do nich plecami, więc David znów pocałował brunetkę. Pocałunek trwał bardzo krótko. David wypiła sok bardzo szybko i Amy nalała mu drugą porcję, po czym stanęła do niego plecami, opierając się o wysoki, obrotowy stołek, na którym siedział. Przytulił ją i wziął za obie ręce.
– Rozpuszczasz mi siostrę – zachichotał, kładąc brodę na lewym barku dziewczyny.
– Czyjąś muszę, moje mają dziewiętnaście i dwadzieścia cztery lata, więc są raczej za duże. – Amy się zaśmiała. – Jedziesz do szpitala?
– Tak, po szóstej, jak matka wróci z roboty.
– Też chciałabym pojechać.
– W porządku.
– Lubisz srebro? – zapytała dziewczyna, oglądając bransoletkę, którą nosił na lewej ręce.
– Lubię.
Nagle zadźwięczał sms w leżącej na blacie komórce Amy i Lilly gwałtownie się odwróciła, strącając pucharek, który wraz z resztkami lodów znalazł się na ziemi i stłukł na drobne kawałeczki. Małolatka zamarła i uderzyła w płacz.
– Przepraszam – wybełkotała przestraszona.
– Lilly, wychodzimy! – uniósł się wzburzony chłopak.
– David! – huknęła Amy, kucając przed dziewczynką. – Nie płacz, przecież nic się nie stało.
– Ja nie chciałam... – tłumaczyła się zapłakana Lilly.
Amy ją przytuliła.
– Nie płacz, to tylko naczynie – uspokajała łagodnie, lecz ośmiolatka łkała nadal.
Gospodyni spojrzała na Davida – miał dziwną minę. Zaraz wróciła wzrokiem na Lilly.
– Mała, już dobrze. Zaraz to sprzątniemy. – Mocno ściskała małolatę.
Siedziała przy niej dotąd, aż Lilly się uspokoiła. Chłopak milczał. Małolatka przestała płakać, a Amy wzięła się za likwidowanie bałaganu.
– Daj, ja to sprzątnę – powiedział David i chciał zabrać jej zmiotkę.
– Zostaw, sama to zrobię. Zajmij się siostrą – burknęła dziewczyna.
David zaniepokoił się zachowaniem Lilly. Dziewczynka nigdy nie była taka strachliwa, a już na pewno nie żeby płakać, jak coś zbiła. Należała raczej do wygadanych i odważnych dzieciaków.
Podszedł do niej i ukucnął.
– Przepraszam, nie powinienem się unosić. Levi leży w szpitalu, temu jestem zdenerwowany. – Przytulił siostrę, która już ochłonęła.
Starsza dziewczyna sprzątnęła szkło, przetarła podłogę i zwróciła się do Lilly:
– Widzisz, nie ma nawet śladu. Nie ma się czym przejmować. – Uśmiechała się, ale małolatka nadal siedziała zagubiona.
– Chcesz go? – Rozradowała się nagle brunetka, wskazując białego miśka.
– Amy – burknął zakłopotany David.
– O co znowu chodzi? Ja już raczej nie będę się nim bawić, nie uważasz, że jestem na to za duża? – syknęła pretensjonalnie dziewczyna.
Lilly milczała, nie wiedziała, co powiedzieć. Amy wstała, chwyciła zabawkę i przykucnęła koło młodziutkiej dziewczyny.
– Nazywa się Mr.Cook, a wiesz, czemu? Bo cały czas siedzi w kuchni. – Zaśmiała się i małolatka niemrawo się uśmiechnęła. – Mieszka pod tym oknem już prawie dwa lata i pewnie mu się znudziło. Trzymaj, jest twój – wyjaśniła Amy i posadziła miśka przed Lilly.
Ta siedziała bez ruchu, spojrzała tylko niepewnie na brata, jakby czekała na jego reakcję. Amy wymownie obcięła go wzrokiem.
– No weź go, skoro Amy ci daje – odezwał się w końcu i dopiero wtedy małolatka ścisnęła zabawkę.
– Dziękuję – mruknęła niewyraźnie.
– Dobra, księżniczko, dochodzi wpół do szóstej, musimy jechać. Potem nas nie wpuszczą. Dzięki za sok – powiedział David, wstając z miejsca. – Lilly, jedziemy.
Dziewczynka chwyciła maskotkę, natychmiast wywołując radość pary, gdyż była większa od niej.
– Daj, bo się przewrócisz – powiedział David i chciał zabrać jej miśka.
– Nie! – krzyknęła, odsuwając się od niego, co znowu rozbawiło pozostałych.
Udali się do kabrioletu. Lilly twardo taszczyła wielką zabawkę, a David i Amy pokładali się ze śmiechu. Gdy doszli do auta, Pan Kucharz zajął miejsce obok małolatki i brunetka wyjechała spod domu.
– Dzięki, ale nie musiałaś – oznajmił w końcu David, cały czas zmieszany sytuacją z prezentem.
– Przestań już! Ona ma... Ile ona ma lat? – Amy spojrzała na chłopaka.
– Osiem.
– No właśnie, osiem, a ja dwadzieścia dwa. Misiek siedziałby dalej w tej kuchni i się kurzył, a tak mała będzie miała uciechę. I tak się znalazł u mnie przypadkiem. Dwa lata temu, trakcie imprezy, pojechaliśmy ze znajomymi we czwórkę po zakupy. Byłam trochę wstawiona. Wzięliśmy alkohol i jak szliśmy po żarcie, to go zobaczyłam. Gdybym nie była podcięta, pewnie bym go zignorowała, ale miałam świetny humor i wtedy strasznie mi się spodobał, więc go kupiłam. Kumpel, który czekał w samochodzie, gdy mnie z nim zobaczył, krzyknął: „Ale masz Freda, skąd takiego wytrzasnęłaś?!”. Śmiał się jak wariat. Potem misiek zrobił furorę na imprezie, każdy go dotykał i tarmosił, zachowywali się jak małe dzieci. Więc na początku był Mr. Fred, ale został przechrzczony przez moją siostrę na Mr.Cooka. Potem posadziła go w kuchni i tak został – wyjaśniła dziewczyna.
– No widzisz, więc to twoja pamiątka – rzekł David.
– Przestań już!
– Zatrzymaj się – poprosił nagle David, gdy przejeżdżali koło jakiejś obskurnej kamienicy. – Muszę coś załatwić, miałem to zrobić po pracy, ale zapomniałem. Poczekasz kilka minut, szybko wrócę? – zapytał.
– Dobrze, idź.
Chłopak migiem wbiegł na drugie piętro i zapukał do środkowych drzwi. Po chwili otworzył mu o głowę od wyższy i o dwa lata starszy szatyn.
– Cześć, Jamie. – David się przywitał.
– Wbijaj się. – Kumpel wpuścił chłopaka do środka.
– Załatw mi gnata – poprosił David.
– Siedemset dolców.
– Dobra, na kiedy?
– Przyjedź jutro po trzeciej, będę miał.
David dał mu pieniądze i oświadczył:
– Levi jest w szpitalu i nie wiadomo, czy się z tego wykaraska.
– Co się stało? – Jamie się zaniepokoił.
– Jechał nawalony i wypadł z drogi. Jest ostro poobijany, dachował kilka razy.
– Co ty mówisz? W którym szpitalu?
– W Newton.
– Od kiedy tam jest?
– Od wczoraj.
– Można go odwiedzać?
– Nie mam pojęcia. Wczoraj tam kimałem, ale ściemniłem, że to mój brat. Mimo to zajedź, na miejscu się wszystkiego dowiesz – wyjaśnił blondyn.
– Ok, jutro podjadę.
– Aha. Słyszałem, że chcesz rąbnąć jubilera przy Wide Street – stwierdził pytająco David.
– Tak, za tydzień.
– Odpuść, znam właściciela.
– I co z tego? – odparł Jamie, ignorując słowa kolegi.
– Kurwa, ja nie robię twoich znajomych! – wkurzył się David.
– Dobra, zobaczę.
– Nie zobaczę, tylko powiedziałem! Zresztą ja na to nie idę, Levi, jak widzisz, też nie!
– Stary, co ci tak zależy? – Zniesmaczył się gospodarz.
– Nie zależy, tylko chyba wiesz, że znajomych nie kroję. Za trudne jest to dla ciebie do zrozumienia?
– W porządku, wyluzuj, odpuszczę.
– Mam nadzieję Dobra, spadam, o piętnastej przyjadę po spluwę. Na razie. – David podał mu rękę i wyszedł z mieszkania.
Gdy dotarł na zewnątrz, zobaczył, że Amy siedzi z małolatką z tyłu i się z czegoś cieszą. Uśmiechnął się i wsiadł do auta. Amy wróciła za kółko.
– Chyba długo nie zabawiłem?
– Nie.
Gdy dojechali pod klatkę chłopaka, dochodziła za dziesięć osiemnasta. David nie wiedział, co zrobić, nie bardzo chciał zapraszać towarzyszki do domu. Nie chodziło mu już nawet o wygląd domu, bał się, żeby nie natknęła się na podpitą Sopie. Jednak nieciekawie prezentujące się miejsce zamieszkania także miało w tym swój udział i chłopak trochę się zagubił. Nie wiedział, co robić.
– Książę, nie śpij. – Brunetka pogłaskała go po głowie, wyrywając z zadumy.
– Odprowadzę Lilly i zaraz wracam – rzucił niemrawo.
– Ok.
Małolatka potaszczyła miśka do klatki, a David wolno ruszył za nią. Cały czas myślał o dziewczynie w samochodzie i czuł się jak dureń. Zrobił jeszcze kilka kroków, w końcu jednak zawrócił i podszedł do Bmw.
– Chodź! – Otworzył drzwi kierowcy i pociągnął dziewczynę za dłoń.
Ta ledwie zdążyła włączyć guzik alarmu, bo zaraz wciągnął ją do klatki. Gdy weszli do mieszkania, Sophie jeszcze nie było. David razu zaprowadził Amy do pokoju i posadził na swoim łóżku. Dziewczyna raczej spodziewała się skromnego mieszkania, ale David mimo wszystko był bardzo zażenowany.
– Czego się napijesz? – zapytał.
– Masz coś zimnego?
– Nie mam, ale zaraz będę miał. Poczekaj minutę.
Amy nie zdążyła nic powiedzieć, bo migiem zbiegł po kilku stopniach, prowadzących do wyjścia z klatki i zaraz był w sklepie. Kupił sok pomarańczowy, jabłkowy i cztery
czekoladowo-waniliowe babeczki z bitą śmietaną. Wszystko zajęło mu niecałe pięć minut. Wpadł zdyszany do pokoju, gdzie małolatka już męczyła nowa znajomą.
– Lilly, wyjazd! – Uśmiechnął się. – Jakiego chcesz ? – pokazał Amy napoje.
– Może być jabłkowy.
– Lilly, idź, posprzątaj w pokoju. Ja zawsze będę to robił? – upomniał siostrę.
Brunetka szepnęła Lilly coś do ucha.
– A od czego ma się starszego brata? – wyjechała Małolatka i starsza dziewczyna głośno się roześmiała.
– Amy, ja mówię poważnie! – rzucił chłodno David i wyszedł do kuchni.
Nalał soku, położył dwie babeczki na talerzykach i wrócił do dziewczyny.
– Chciałem cię poczęstować ciastem czekoladowym, ale zostawiłem w samochodzie. Pewnie Paul je teraz konsumuje. – Zaśmiał się. – Chcesz babeczkę? – zapytał siostrę.
– Tak.
– Jak pokój będzie sprzątnięty. A ty jeszcze dajesz jej zabawki. Ona nie sprząta tych, które ma – powiedział szorstko David i usiadł koło sympatii. – Jak ciastko? Te są najlepsze, uwielbiam je.
– Bardzo dobre. Jeśli uwielbiasz, czemu nie jesz?
– Nie chcę.
Lilly nie było tylko kilka chwil. Zaraz przyszła i stanęła nad bratem z pocieszną miną.
– Sprzątnęłam, chcę babeczkę.
– Już sprzątnęłaś? W trzy minuty? Naucz mnie, jak to się robi. – rzekł chłodno chłopak i poszedł do jej pokoju.
Fakt, na podłodze było czysto, ale wszystkie rzeczy zostały z niej przeniesione na regał i tam byle jak rzucone. David chwycił prezent od Amy i wrócił do swojego pokoju.
– To jest porządek? Nie ma ciastka i nie ma Cooka – rzucił zaczepnie, stanął na łóżku i położył miśka na narożną drewnianą półeczkę, wiszącą nad łóżkiem Marka.
– Oddawaj! – wzburzyła się Lilly, próbując sięgnąć na górę, lecz bez powodzenia.
– David... – mruknęła Amy, ale on tylko wyszczerzył zęby.
– Nic jej nie będzie. Zaraz się na mnie rzuci. – Chichotał pod nosem chłopak.
– Oddawaj Pana Cooka! – wrzeszczała dziewczynka, ale on siedział niewzruszony, uśmiechając się zaczepnie.
– Dawaj, mówię! – krzyknęła jeszcze głośniej Lilly i zaczęła okładać brata swoimi małymi rękoma, a chłopak w parze z Amy śmiali się w najlepsze.
– Pan Cook powiedział, że nie będzie siedział w tym bałaganie – David drażnił się z radością, w końcu małolatka się wkurzyła.
– Wszystko powiem mamie! – zagroziła i wyszła z pokoju, a David zaryczał jeszcze głośniej.
– Widzisz, jeszcze mnie straszy. – Cieszył się.
– Mogłeś już odpuścić.
– Nie, nie będę codziennie po niej sprzątał, niech się w końcu nauczy – fuknął, zabrał talerzyk, pustą szklankę młodej kobiety i napełnił ponownie.
Zaraz przy niej usiadł, oparł się o ścianę i spojrzał na zegarek – osiemnasta osiem.
– No i gdzie ona jest? Nie wpuszczą nas – oświadczył, zły.
Amy usiadła na niego okrakiem.
– Oddawaj Pana Cooka! – Zaśmiała się i zaczęła go łaskotać.
– Nie mam łaskotek – David wygiął usta w szerokim uśmiechu.
Rozczarowana Amy zrobiła niecodzienną minę. David się wyprostował i objął ją w pasie.
– Znowu na mnie siadasz? Mogę cię podać o molestowanie – nabijał się.
– Trudno – odparła brunetka i za chwilę go pocałowała.
David od razu wjechał dłońmi pod bluzkę dziewczyny i zaczął głaskać ją po plecach. Za chwilę wstał, podnosząc uwieszoną na nim sympatię, przekręcił klucz i usiadł na miejsce. Objęła go nogami. Chwycił ją za biodra i przycisnął ściślej do siebie. Znów sczepili się ustami. Wsunął ręce pod pośladki ukochanej i oparł się o ścianę, w półleżącej pozycji. Prawa dłoń Amy za chwilę znalazła się na jego piersi, lewa natomiast na ramieniu.
Całowali się coraz intensywniej, robiąc to dość długo, w końcu David wymruczał, przyklejony do ust ukochanej:
– Księżniczko, mała jest w domu.
– Jasne. – Amy odchyliła się do tyłu, siadając na nim z uśmiechem.
Nadal głaskała go po brzuchu, wpatrując się w młodego faceta, gdy nagle zatrzeszczał klucz w wejściowych drzwiach. Dziewczyna w okamgnieniu zeszła z chłopaka i usiadła obok. Ten zerknął na godzinę – osiemnasta trzydzieści siedem.
– Poczekaj, zaraz wrócę. – Dał Amy buziaka i wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi. – Czy ty myślisz, że ja nie mam własnego życia? – wyjechał do matki z pretensją.
– Przepraszam – wydusiła Sophie.
Miała zastanawiający wyraz twarzy, głos także niecodzienny.
– Co się stało? – zapytał bezzwłocznie David, ale Sophie milczała. – Mamo!
– Zwolnili mnie z pracy – wybąkała kobieta.
– Co?! Za co?! Pewnie za twoje chlanie! – krzyknął wściekły chłopak.
– Nie, przyjął nową sekretarkę, powiedział, że ma lepsze kwalifikacje. Tylko że te kwalifikacje mają dwadzieścia pięć lat i blond włosy – oświadczyła Sophie.
– Nie może cię zwolnić ot tak!
– Może, miał pretekst. Pomyliłam jedną fakturę, ale to było tydzień temu... no i miałam dwa spóźnienia – wyjaśniła kobieta i się rozpłakała.
– Kurwa! I co teraz?! Przeżyjemy za moje sześć stów?!
– Poszukam czegoś – rzekła Sophie, wyglądała na załamaną.
– Dobra, muszę jechać do szpitala, pogadamy później. Daj małej kolację, dawno jadła. W lodówce są dla was babeczki. Zamów coś. – David dał matce pięćdziesiąt dolarów i poszedł do pokoju Lilli. Spała. Nakrył ją kocem i wrócił do Amy. Dziewczyna chyba słyszała jego wrzaski, bo wydawała się nieco wyobcowana.
– Jedźmy, chociaż wątpię, czy nas jeszcze wpuszczą – burknął chłopak.
– Dobry wieczór. – Tyle tylko zdążyła powiedzieć dziewczyna do Sophie, bo David zaraz wyprowadził ją z mieszkania.
Niecały kwadrans później byli w szpitalu. Matka Leviego potwierdziła pokrewieństwo Davida, więc pozwolono im wejść.
– Boże! – Amy złapała się za twarz.
Oprócz pojawienia się kilku siniaków na twarzy, u kumpla nic się nie zmieniło. Matka chłopaka spała w fotelu, mrucząc coś przez sen.
– Pani Roberts, niech pani wstanie. – David poruszał delikatnie jej barkiem.
Otworzyła oczy i powoli się wyprostowała.
– Niech pani jedzie do domu, jak się obudzi, to panią powiadomią. Nie może tu pani siedzieć całymi dniami – rzekł chłopak.
– Wszystko jest ok, muszę przy nim być – odparła kobieta.
– I samej się wykańczać?! Niech pani jedzie, odpocznie. Lekarz mówił, że siedzenie tu i tak nic nie da. Przyjedzie pani rano – nalegał David.
Znał matkę kumpla jak swoją własną i bardzo szanował, dlatego naciskał, widząc, że jest już bardzo zmęczona.
– David, nic mi nie będzie.
– Ann, bez dyskusji, jedziesz do domu! Chodź, odprowadzę cię! – Chłopak się zdenerwował i wziął ją pod rękę. – Jakby pani męża wypuścili i w razie kłopotów chciała pani gdzieś przenocować, zna pani mój adres i telefon. I proszę się nie krępować, tylko przyjeżdżać, dobrze? – poprosił, patrząc w oczy smutnej kobiecie.
– Dobrze – odpowiedziała, ale bardzo obojętnie.
– Czym pani przyjechała?
– Swoim autem.
– Da pani radę prowadzić? Może panią odwieźć?
– Nie trzeba, poradzę sobie. I mów mi Ann – Matka Leviego uśmiechnęła się niemrawo.
– Na pewno? To żaden problem.
– Tak, idź do niego, i tak już późno. Dobranoc – powiedziała Ann i się oddaliła.
Chłopak odprowadził ją wzrokiem do samego wyjścia, po czym wrócił do sali. Przysiadł na oparciu fotela, na którym siedziała dziewczyna i skierował wzrok na łóżko.
– Siadaj. – Amy podniosła się z miejsca.
David usiadł, posadził dziewczynę na kolanach i wtulił głowę w jej klatkę piersiową.
– Nie wiem, co zrobię, jeśli on umrze? – mruknął.
– Przestań, nie umrze. Nic mu nie będzie, zobaczysz.
David już się nie odzywał, tylko w milczeniu wpatrywał się w Leviego. Siedzieli tam dość długo, w końcu Amy powiedziała:
– Jedźmy już, nic tu po nas. Przyjedziemy jutro.
– Zostanę – odparł chłopak.
– David, musisz się wyspać, jutro idziesz do pracy. Znów chcesz prowadzić po drugiej nieprzespanej nocy?
– Prześpię się tu, ten fotel jest wygodny.
– Nie, chodź, przyjedziemy po pracy – nalegała dziewczyna, ciągnąc go za rękę.
– Po pracy może go już nie być – wymamrotał.
– Nie gadaj głupot, idziemy – naciskała Amy, próbując podnieść go z fotela.
– Księżniczko, chcę zostać, nie nalegaj.
– David, nie! Nie chcę, żebyś jeździł niewyspany, chcesz spowodować wypadek?! Chodź! – Dziewczyna się zdenerwowała.
W końcu usłuchał i ruszył za nią. Spojrzał jeszcze na przyjaciela i zaraz byli w jej wozie. Gdy dojechała pod jego kamienicę, dochodziła dwudziesta druga.
– Wyśpij się i przyjdź do mnie o dziewiątej, zjesz śniadanie – poprosiła brunetka.
– Nie wiem, czy się wyrobię.
– Ok, w każdym razie ja o dziewiątej już będę. Jak przyjedziesz, zapukaj głośno.
– Dobrze, na razie. – David ucałował ją gorąco i wysiadł z kabrioletu.
Gdy wszedł do domu, zastał to, czego się spodziewał. Przy matce stała już druga butelka wina, schowana obok pierwszej za kanapą i kobieta była ewidentnie podpita. Zdjął buty i stanął nad nią.
– Wiesz co? Możesz się tu zachlać, szczerze mówiąc, już mam to w dupie. Tylko pamiętaj! Jeżeli przez to zabiorą Lilly, to ci nie daruję! – warknął rozgniewany chłopak.
– Daj mi spokój – burknęła Sophie.
– Zamierzasz w ogóle szukać pracy, czy będziesz siedzieć w domu i się staczać, użalając się nad sobą?! – David podniósł głos i Lilly pojawiła się w pokoju. Wyglądałą na wystraszoną.
– Widzisz, straszysz dziecko – wyjechała Sophie.
– Kurwa, nie drażnij mnie, kobieto! – David chwycił ją za fraki i mocno strząchnął, wtedy dziewczynka się rozpłakała.
– Chodź! – Chłopak wziął siostrę za rękę i poprowadził do swojego pokoju. – Nie płacz, nic się nie stało. – Mocno ją przytulił.
– Czemu krzyczysz na mamę? – zapytała Lilly.
– Nie krzyczę, zdenerwowałem się trochę. Jadłaś coś?
– Nie.
– Zostań tu.
David migiem wstał i wpadł do sypialni.
– Czemu nie dałaś jej kolacji?! – zagrzmiał.
– Nie chciała.
– Nie chciała, czy nie miałaś czasu?! Gdzie są pieniądze, które i dałem?
Sophie sięgnęła do kieszeni i oddała mu pięćdziesiąt dolarów. Wziął je i wrócił do siostry.
– Co chcesz zjeść?
– Kanapkę z masłem orzechowym i marmoladą.
– Znowu? Nie znudzi ci się to?
– Nie.
– Dobra, chodź.
David zrobił siostrze dwie kanapki, nalał soku, włożył słomkę do szklanki i usiadł obok.
– Pij powoli, jest bardzo zimny – poinformował w kwestii trunku.
Małolatka zjadła bardzo szybko.
– Chcesz spać u mnie? – zapytał chłopak.
– Tak – odparła entuzjastycznie małolatka.
David nie był zaskoczony, spodziewał się takiej reakcji. Uśmiechnął się pod nosem.
– To idź, przebieraj się, już późno.
Lilly poszła do siebie, a chłopak znów stanął nad matką.
– Ona ma cię nie widzieć w tym stanie, więc siedź na dupie, póki nie zaśnie, rozumiesz?
Sophie się nie odzywała. Lilly zaraz wyszła w piżamie i poszła za bratem do jego pokoju. Położyła się na łóżku Marka i chłopak ją nakrył. Stanął na meblu, zdjął miśka z góry i dał siostrze. Mocno go ścisnęła.
– Dobranoc. – Ucałował dziewczynkę w czoło i zgasił światło...
Komentarze (4)
No tak… jeszcze mu broni brakowało… następny narwaniec. 😊
Jednak się pozbierał i zaprosił dziewczynę do środka – brawo David. Każdy żyje, jak żyje, cóż poradzić. No jeszcze pracę straciła – szef zainwestował w młodszy model. ☹
Przez twoje teksty powrócił u mnie odruch współczucia – szok. David ma cały czas pod górkę i wiatr w oczy. Nie ma własnego życia, tylko ciągle wyręcza. Mała trzyma tę rodzinę w kupie, gdyby nie ona…
Zielonka, fajnie ten tekst płynie. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania