Zaloty królewicza Zagryzka

Królewna stała się panną do wzięcia. Co się tyczy jej rodziny, to pewnego dnia przestała istnieć, a pozostałą częścią dworu owionęła plotka, że zalecać się do niej postanowił Zagryzek, krewki tetryk, sflaczały lowelas i znany fanfaron. Był z niego dosyć wiekowy młodzian, który obiecywał przy świadkach, że spuści manto każdemu, kto by mu się ośmielił przeszkodzić w konkurach. Wszyscy jednak wiedzieli, jak fatalnie pudłuje z bandoletów i niemrawo wywija bambusową szablą, nikt więc zdrowy na rozumie nie miał ochoty wierzyć w jego przechwałki.

 

Mimo to zadufany w sobie Zagryzek wsiadł na pomyloną szkapę i z animuszem w gąsiorku wyruszył na podbój serca królewny.

*

Dużo by mówić, ile miał przygód, ale mówić o tym nie warto, bo już po kilku tygodniach trafił do pałacu bram. Był zmordowany od dźwigania kobyły, która co prawda nie umiała mówić, ale za to pięknie rżała ludzkim głosem.

 

Wycieńczony, dowlókł się do głównej stodoły dworzyszcza, gdzie lokaj w akselbantach, zamiast uniżenie prosić go na pokoje, dał mu talara i oznajmił:

 

- rad jestem poczciwcze, żeś zawitał w moje skromne progi, wszelako daremnie ponosiłeś mozoły, albowiem tu jadła, napitku, ni tym bardziej barłogu nie uświadczysz. Ducha jednak nie trać, gdyż zarutko pod lasem sterczy szklana góra, a na tej górze karczma. Gdy tam dojdziesz, obrok mieć będziesz, a i szkapa też sobie odsapnie -

 

Już się zamachnął, by drzwi zatrzasnąć, kiedy Zagryzek rzekł:

 

- słuchaj no, ropuchu niemyty, jestem Zagryzek, a więc nie byle sroka, toteż prowadź mnie do królewny, bo inaczej przeflancuję ci ucho lewe na prawą stronę i będą cię brali za trędowatego -

 

Rozsierdzony lokaj wziął się pod boki, półgębkiem zarechotał, a na jego twarz wystąpiły cętki. Z wyraźną wzgardą zlustrował zaświnione szaty Zagryzka, w przeczyste niebo wzrok wbił, na koniec parsknął:

 

- dosłysz mnie choć raz dziadu wredny! Jeżeli chodzi o królewnę, to ona już nie jest królewną, a pomywaczką srebrnych statorów, które miłościwie zezwalamy jej pucować. Jako była władczyni, mieszka w karczmie na szklanej górze. Skończył się nam feudalizm i od dwóch dni mamy republikę, a ja zostałem jej najjaśniejszym prezydentem.

 

Doszły mnie wieści, że pozbawili cię tronu, berła i wszystkich termoforów, ale nie frasuj się: na razie nie są to wiadomości sprawdzone, tylko jakieś szmatławe słuchy.

 

Szwankują mi donosiciele, ponieważ republika, to u nas ustrój niemowlęcy i w asortymencie tajnej policji mam niedobory. Starzy szpicle nie mają powodu służyć mi aż do śmierci, a nowych się jeszcze nie dorobiłem –

 

Prezydent kichnął w rękaw i prawił dalej tak:

 

- ja tu gadu-gadu, ale czy jest sens narzekać z tobą, skoro z ciebie kacyk? W koperczaki się zachciało na stare lata? Prorokuję ci tedy, że wkrótce za banitę brany będziesz i w żadnym przyzwoitym pałacu miejsca nie zagrzejesz –

 

Zagryzek wszelako nie miał zamiaru martwić się przy fagasie. Monarszą głowę swoją władczo podniósł na znak, iż co do losu żywi inne przekonania, wyminął go, wziął szkapę na barana i ruszył do karczmy na górze, ale że góra była szklana, śliska i niedostępna, szkapa zaś ciężka, Zagryzek stwierdził, że zanim dojdzie do karczmy, ducha wyzipie.

 

- niech to dunder świśnie - krzyknął.

 

I dunder rzeczywiście świsnął jak na zamówienie.

 

Królewicz zdumiał się. Na wszelki wypadek odmówił trzy pacierze za spokój duszy dundra.

 

Poskutkowało; ucichło i w całej przyrodzie było jak na zamówienie: ptaki ujadały sopranami, strumyk wił się i szemrał po parowach, a góra z królewną stała sobie tak niziutko, jak pragnął, więc z łatwością wlazł na nią i do drzwi karczmy zapukał.

 

Te natychmiast otworzyły się zapraszająco, lecz królewicz nikogo nie ujrzał, więc pomyślał sobie tak:

 

mój ty dunderku roztomiły, pomogłeś mi się tu wgramolić, pomóż więc, bym był jak ongi, przystojny, młody i miał królestwo, a zmówię za ciebie ze trzy następne pacierze-

 

Kiedy skończył modlitwę, powiał solidny wiatr: karczma w pałac się zamieniła, a dawniejszy prezydent trzepał pokłonami kobierzec. Zagryzka pod kolana ucapił i zaniósł do sali tronowej, gdzie szykownej urody panna, przeczarowana z garkotłuka na królewnę, witać go poczęła zawzięcie.

 

Co sobie naobiecywali, jaka między nimi wybuchła sympatia, siła by gadać. Dość, że wkrótce odbyło się ich huczne weselisko i ja na nim byłem i beczki z miodem taszczyłem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • betti 27.12.2019
    Dobre!
  • AlaOlaUla 27.12.2019
    Poprzednia część była ciekawsza, ale summa summarum jest ok.

    Tylko nie rozumiem, co się stało z dialogami? Jakiś dziwny zapis...
  • nerwinka 27.12.2019
    AlaOlaUla
    Dzięki za trafienie w achillesowy punkt: wolę bez dialogowe formy wypowiedzi.
    pozdrawiam
  • AlaOlaUla 27.12.2019
    Bezdialogowe formy są apatyczne, suche i wieją trupem.

    Na forum jest ściągawka, jak poprawnie pisać dialogi. Se zerknij przy okazji?
    Miłego.
  • refluks 27.12.2019
    "Bezdialogowe formy są apatyczne, suche i wieją trupem"

    A przede wszystkim matołom dialogi czyta się szybciej
  • AlaOlaUla 27.12.2019
    Pieldol się się refluksiu. Kokiecie zafajdany?
    ***

    Dialog – wypowiedź wielopodmiotowa, rozmowa dwóch lub większej liczby osób[1].

    Dialog występuje w utworach literackich: w dramacie stanowi podstawową formę wypowiedzi, w epice obok narracji stanowi jedną z form podawczych.

    Dialog jako gatunek literatury stosowanej, utwór literacki, złożony jest z odrębnych wypowiedzi na wspólny temat; nie ma jednak charakteru dzieła dramatyczno-scenicznego i jest zapisany. W starożytności dialogi były podstawową formą wypowiedzi na temat filozofii, np. dialogi Platona. Popularnym również w renesansie, przykładem z tego okresu jest Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem Mikołaja Reja.

    Dialogiem nazywa się również rozmowę dwóch lub więcej osób w obrębie innego dzieła literackiego: powieści, opowiadania, noweli itd.

    Gatunkiem literatury stosowanej jest też „rozmowa”, czyli dialog ustny, związany z konkretną sytuacją życiową.

    ***

    Dialogiem nazywamy rozmowę dwóch lub więcej osób. Przytoczenie naturalnej wymiany zdań bohaterów ożywia opowiadanie, natomiast referowanie jej przez narratora na ogół jest nużące. Przed autorem dialogu stają jednak dwie podstawowe trudności. Po pierwsze rozmowa taka musi być naprawdę naturalna, bohaterowie muszą mówić, a nie przemawiać czy wygłaszać sztucznie okrągłe, gładkie zdania, po drugie trzeba ją zapisać wedle pewnych ściśle określonych reguł, zwłaszcza dotyczących interpunkcji.

    Pokonanie pierwszej bariery nie powinno nastręczać większych trudności. Na pewno zdajesz sobie sprawę, że na co dzień nikt nie używa zbyt wielu zdań wielokrotnie złożonych o skomplikowanej budowie, za to każdy chętnie posługuje się równoważnikami zdań i to czasem zaledwie jednowyrazowymi. Naturalna rozmowa obfituje też w wykrzykniki, a nawet zdania urwane, bo bywa, że ludzie sobie przerywają, wchodzą w słowo, nagle kierują rozmowę na inne tory. Wystarczy, że spróbujesz przekazać to wszystko na piśmie.

    Przy odrobinie dobrych chęci również druga bariera okaże się łatwa do pokonania. Sposób zapisywania dialogu możesz podpatrzeć w jakiejkolwiek powieści czy opowiadaniu, znalezionym chociażby w szkolnej czytance młodszego rodzeństwa. Zasada jest prosta - każdą wypowiedź bohatera rozpoczynamy myślnikiem w nowej linii
  • refluks 27.12.2019
    AlaOlaUla Uderz w stół, a matoł się odezwie...
  • AlaOlaUla 27.12.2019
    refluksiu, coś ty taki nie w humorze?
    Mąż cię nie kocha analnie, czy jest inny powód?
    No, powiedz, co się stało się???
  • nerwinka 27.12.2019
    AlaOlaUla
    Wiele z moich opowiadań jest pozbawionych dialogów i nie uważam, by była to wada. Zależy, czego oczekujemy od utworu.
    Jeżeli chodzi autorowi o wartką akcję, to dialog jest nieodzowny. Natomiast jeśli chodzi o zbudowanie nastroju, jest niekonieczny. Ale że nigdy nie jest za późno na naukę poprawnego pisania dialogów, zerknę.
  • bogumil1 27.12.2019
    Dość dobre ale przestylizowane trochę.
  • nerwinka 27.12.2019
    bogumił1
    to dla mnie jest "wejście w klimat" Dzięki
  • Karawan 27.12.2019
    Padnij na twarz twoją lewaku podły wszak to sam Bogumil -Autorytet Literacki i matoł nad matoły oraz nieuk przedni i troll Cię poucza Nieboraku! Na kolana! Pokłony bić!

    Od Czepialskiego; Ukłon i podziękowanie ;) Zdrowia i Sił :)
  • Antonina 27.12.2019
    Karawan
    Trzyma cię w szponach rzut chorobowy,
    czyś na umyśle jest człeku zdrowy?
    Męczą cię chyba różne koszmary,
    które przeżarły twój mózg zmurszały.
  • AlaOlaUla 27.12.2019
    Myślę, że Antonina to kolejne alter bogusia???

    Ale tak serio, ile można mieć AKTYWNYCH nicków?
    Jeden? Dwa?
    Ale nie, kóva, kilkanaście!!!!
  • Karawan 29.12.2019
    to sam Bogumil -Autorytet Literacki i matoł nad matoły oraz nieuk przedni i troll ma nicków do woli, bo admin ten portal ... do rymu! Któż matołowi zabroni psuć język ojczysty tworami, które do wytarcia rzyci się nie nadają? Któż przemówi do pustej głowy w której nie rozum jeno pustka i szaleństwo pseudopatriotyzmu i samouwielbienia hulają?
  • indri 29.12.2019
    he, he, twoimi tworami, bo szkoda paskudzić na to pojęcia "utworu" to nawet świnia anusa nie podetrze karawanie
  • bogumil1 27.12.2019
    Nerwinka Ty uwag tego świszczypały karawana nie bierz poważnie. Wylazło toto z barłogu i pluje jadem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania