Zamek na wzgórzu

Zamek na wzgórzu(opowiadanie)

Opowiadanie. Fantastyka

Daleko stąd, istnieje mała Wioska. Gdzieś nad wzgórzami wyrastającymi z pod gęstego lasu, i w samym jego głębi, ta mała Wioska otoczona jest podobno legendami. Gdyż w tym miejscu w każde Zaduszki, gdy tylko drzewa pokryje zółć i pomarańcz, a poniekąd krwista czerwień, opada zasłona z Nieba odgradzająca żywych od umarłych.

Ten kto patrzy sercem może ich zobaczyć.

Rozmyte postacie przemieszczające się między zaroślami drzew i podobno co roku widać mężczyzne, który siedzi na cmentarzu w białej koszuli, jego włosy czarne jak smoła, a twarz niewyraźna i blada. Nikt nie wie na co czeka, i czemu nie może odejść w spokoju.

Niektórzy twierdzą iż to duch mężczyzny który mieszkał tu przed laty, był leśniczym. Nie może znaleźć ukochanej która została zamordowana, i póki jej nie znajdzie, nie może odejść.

Codziennie nocą siedzi na cmentarzu a ten jeden dzień w roku jest szansa by go ujrzeć. Ludzie od lat tego jednego dnia robią wycieczki i zakłady kto pójdzie na cmentarz o północy w to miejsce. Lecz nigdy nikt nic nie widział.

Po za odgłosami dochodzącymi z Lasu, które działały na wyobraźnię śmiałków, szczególnie gdy nic w ciemnościach nie było widaę. Więc każdy opowiadał zmyślone Historię, dodawał, dopisywał aż powstała Legenda.

 

Część 1

 

tego dnia wstałam jak zwykle zarzuciłam różowy szlafrok i podeszłam do kuchenki zaparzyć kawę,

Wyjęłam z szafki biały kubek z wizerunkiem czarownicy.... klimatycznie prawda ?

 

Mam na Imię Anna, piękne Polskie Imię. Po prababci, Nie mam faceta mimo wieku. Twierdzę że liczy się niezależność. Możesz robić co chcesz, nikt w tym nie przeszkadza i ewentualnie nie rozrzuca skarpet po podłodze. Mam święty spokój, no może po za moją pracą którą kocham, ale tego spokoju ostatnio nie mam, obiecałam napisać coś przed Zaduszkami, ale dziura w mojej głowie nie pozwala mi myśleć racjonalnie, wyobraźnia zaś odleciała wraz z bocianami odlatującym i do ciepłych Krajów przed Zimą.

 

miałam wypić łyka gorącej kawy z której leciała aromatyczna para, gdy nagle tą słodką chwilę musiał mi przerwać telefon.

W tej chwili usłyszałam dźwięk dzwonka i silne wibracje w swojej kieszeni, spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

 

- ah to moja przyjaciółka.

 

Kliknęłam przycisk " włącz."

 

-Hej Kristin

 

Zawołałam szczęśliwie udając że nie śpię od dawna.

 

-Anna! Hej. Bogowie, nareszcie odebrałaś.

Dzwonię by zapytać jak z twoją książką?

 

- a jeszcze w sumie to nic

 

Zaśmiałam się szyderczo do słuchawki

 

- matko boska co to znaczy, nic ?

Wybacz ale, wiesz że to musi być za tydzień.

 

Było słychać w głosie Kristin niepokój przeplatany ze zdenerwowanie, lecz nigdy nie potrafimy złościć się na siebie dłużej, bratnie dusze podobno tak mają dużo mi pomogła w życiu na różnych płaszczyznach i zawodowej i tej prywatnej.

Ale i odnalazła we mnie dar do pisania, wciągając mnie w ten przyjemny biznes.

 

W odpowiedzi w końcu dałam jej dźwięk soczystego siorpnięcia kawy do słuchawki.

 

-Anna nie żartuj sobie ze mnie.

 

- spokojnie kobieto, mam już pomysł, dziś

zaczynam pisać

 

- świetnie! To czemu nic nie mówisz. Matko ale mnie stresujesz. Zdradzisz coś ?

 

- nie ma mowy. Będzie zajebiste wierz mi, na Święto będzie powieść w klimacie.

 

-w takim razie nie będę ci przeszkadzać.

 

Już chciała się rozłączyć ale Kristin mnie zatrzymała.

 

- ah. Poczekaj.

rozumiem że możesz być zajęta pisaniem Ale.....może tak spotkamy się o dwudziestej W barze. Przy okazji zdradzisz jakieś małe szczegóły.

-ok. Widzimy się o dwudziestej

I nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.

Cholera i co ja teraz zrobię ? Tak naprawdę nie mam żadnego pomysłu.

po czym podeszłam do okna.

Wypalenie zawodowe ?

Jak można tak to nazwać, chyba to właśnie to.

oparłam się ramieniem o kant ściany, pijąc goracą kawę zerkałam na cmentarz który był zaraz obok okna, pokryty Kolorowymi liśćmi, zwiastującymi szybką ale i piękną i jakże dosłownie złotą Jesień.

 

Temat duchów jest przereklamowany. A po za tym o czym tu pisać o baby jadze?

Seryjnym mordercy który chodzi po domach w masce Halloween i zlewając się z tłumem i zimną krwią rąbie co i kogo popadnie, ludzie nie reagują na krzyki, bo nie wiedzą czy to zabawa, a może fakt, każdy ma tego dnia wszystko gdzieś.

sttąd łatwiej o jakieś morderstwo.

czy bieganie jak dzikus w masce clowna po ulicy strasząc ludzi i śmiejąc się przy tym jak upiór w lesie nocą.

To też bez sensu.

Po za tym jak śmieje się upiór w lesie ?

Możemy sobie wyobrazić prawda?!

Takich książek jest dziesiątki.

A więc co mam napisać by to było...hm...inne.

O losie....

 

Wzięłam laptopa i wpatrywałam w pustą, białą przestrzeń na ekranie, która tylko czekała aż się ją wypełni jakimś zdaniem, literą, czymkolwiek.

O seryjnym mordercy nie będę pisać bo to zbyt przewidywalne. Chyba nie ?

Zaczęłam pisać a w głowie mieszały się sprzeczne uczucia, jednym z nich to... Po co ja to robię ? Moja wyobraźnia jest czasem nienormalna.

Może dlatego pisanie jest fajne.

 

Część 2 . tajemniczy mężczyzna

 

Wybiła godzina 19:30 spojrzałam na zegarek.

 

- cholera spóźnię się.

 

Zamknęłam szybko laptopa, złapałam kurtkę i łapiąc klucze w ręce wyszłam z domu, do pokonania miałam dosłownie 10 minut by dojść do baru w którym umówiłam się z Kristin, szłam w strasznym mroku przez cmentarz i kawałek Lasu.

Tej nocy nie było księżyca ani gwiazd, niebo pokryły chmury więc nic nie oświetlało drogi.

Nie boje się, a czego ? spotkania jakiegoś zboka zza krzaka, mam gaz przecież w torbie

Lecz i tak nie był nigdy potrzebny.

To mała wieś gdzie każdy, każdego zna.

By przejść przez las zapaliłam latarkę w telefonie, gdyby nie ona, upadek o jakąś gałąź był by wysoce prawdopodobny

doszłam w końcu już do małego, klimatycznego baru, z daleka spostrzegłam Kristin siedzącą przy stoliku.

Miała czarne włosy, opadające do ramion.

szczupła i filigranowa z niej dziewczyna.

Każdy facet podchodził co i rusz do jej stolika prosząc o numer. Ale pech chciał iż gustowała w kobietach.

W końcu dostrzegła też mnie blondynkę z włosami do pasa, aktualnie spięte w koński ogon. i tak, nie jestem chuda jak Kristin ale też nie gruba. kobiece kształty

Obie mamy po 35 lat.

Ale na swój wiek nie wyglądamy.

swoje robią dobre geny i oczywiście zdrowa dieta nie zapominając o ruchu.

 

Kristin pomachała do mnie.

podeszłam do stolika gdzie siedziała Kristin i usiadłam obok.

 

- Hej, zdążyłam

Kristin spojrzała na zegarek

- no 20:01. Jestem z ciebie dumna.

- dzięki.

Uśmiechając się do niej szeroko.

 

W tej chwili podszedł kelner.

 

posłałałam uśmiech młodemu barmanowi.

 

- Martini poproszę

 

Kelner odwzajemnił uśmiech i spojrzał na Kristin, w jego oku pojawiła się iskierka.

 

- a dla Pani.

 

- a rum z lodem i cytryną.

 

Po czym zrobiła kocie oczy i nonszalanckim gestem i głosem aktorki dodała

 

-prrroszę

 

Kristin mrugnela oczkiem do kelnera a ten cały czerwony jak dojrzewające buraki odszedł od stolika i zniknął za barem.

 

- Kristin. Czemu to robisz, biedny nic nie wie. Przecież ty...

 

Przekręciłam oczami w żartach i z ironią.

 

-ok przestań, to tylko zabawa

- Kristin ty się nigdy nie nauczysz że w końcu możesz sobie narobić problemów przez to.

 

W tej chwili podszedł kelner, podał Martini i rum z cytryną i lodem. Po czym podał Kristin jakąś kartkę, uśmiechną się i poszedł ?

 

- co to za kartka ?

 

- dał mi numer do siebie.

 

- co teraz zrobisz ?

 

- nic. Wyrzucę do śmieci jak zawsze.

 

westchnęłam

 

- bezczelna

 

Kristin się zaśmiała

 

- a jak z Magdą? Układa się wam

 

- nie. rozstaliśmy się.

 

- nic nie mówiłaś...

 

- a co miałam mówić. Naprawdę to już skończone nie chce o tym myśleć.

Dobra pogadajmy lepiej o twoim projekcie, o czym będziesz pisać?

 

lekko się zawahałam ale starała się pokazać że mam wybitny pomysł na dzieło.

 

- a.... Wiesz...hm... Duchy, czarownice, co ludzie lubią najbardziej, na pewno nie chce by to było coś przewidywalnego.

 

Kristina westchnęła .

 

- Anna do tej pory pisałaś boskie romanse, na pewno coś wymyślisz. Chyba że nie chcesz...

 

- zwariowałaś? Mówię ci przecież że będzie za tydzień cały projekt, spodoba ci się zobaczysz.

Wiem że słowo duchy nie brzmi przekonywująco, ale spodoba ci się.

 

Podkreśliłam jeszcze raz, dodając.

 

-Miałam ostatnio kryzys.

 

Kristin wypiła łyk rumu.

 

- oh. Jaki kryzys.

- pisze i potem nie wiem po co to robię, kasuje, znowu pisze.

Dochodzę do wniosku że to głupie i w końcu nie mam ochoty na nic.

- ah kochana nie przejmuj się to normalne.

Wróć do domu, zrelaksuj się, zobaczysz że pomysły same ci przyjdą do głowy i nie myśl o niczym po prostu pisz.

 

Anna wypiła już Martini i ubrała kurtkę

 

- przepraszam cię ale muszę już iść Kristin.

Odezwę się jutro, muszę zacząć pisać.

 

- okej. Może cię podrzucić ?

- nie, naprawdę. To chwila

- Anna, jest 22.

- 10 minut nic się nie stanie.

A po za tym taki spacer odświeża umysł.

- okej jak chcesz. Trzymam kciuki i napisz jak dojdziesz do domu.

- ok odezwę się za niedługo.

- Buziaki Anna.

 

ruszyłam w stronę wyjścia, na dworze nie było praktycznie nikogo, ale ten niepokój był dziwny, nigdy wcześniej nie czułam się tak dziwnie.

No może raz jak weszłam do autobusu nie tego co trzeba i wywiózł mnie na totalne zadupie a że się ściemniało musiałam złapać stopa.

Bogu dzięki natrafiłam na miłą blondynkę za kierownicą.

 

Jak się nigdy tak nie bałam teraz ścisnęłam telefon mocno w rękę, a z torby wyjęłam gaz pieprzowy.

To pewnie przez ten alkohol.w lesie nie było słychać nic po za szelestem moich butów, i dźwiękami leśnych zwierząt.

Niektóre wydawały odgłosy rodem z filmu grozy.

Jak ktoś będzie chciał mnie zaatakować to mam szanse, poświecę mu latarką w oczy, oślepiając go, potem jak w filmie uciekając wywalę się o jakiś krzak, przy czym morderca wolnym i spokojnym krokiem jak nigdy nic podejdzie i....ja pierdole dziewczyno ogarnij się. Nic się nie wydarzy, alkohol

Co za zryty łeb.

 

Gdy już wyszła z lasu już tylko chwila dzieliła mnie do domu.

A tą chwilą był.... cmentarz...

niepokój narastał z każdą minutą.

Poczułam dziwny chłód, lecz nie było to zimno spowodowane temperą, to zimno przeszyło każdy skrawek mojego ciała jak bym czuła czyjś oddech za plecami.

Wyszłam z lasu i już się cieszyłam że jestem blisko domu, gdy na cmentarzu w ciemnościach spostrzegłam kogoś w białej koszuli

 

- o tej godzinie ?

 

Nie było by to dziwne z pierwszej strony...

może tęskni za kimś bliskim i chciał w samotni wypłakać smutki.

Lecz niepokojące było to iż miał na sobie tylko koszule.

To pewnie bezdomny ? Ale na naszej wsi nie było bezdomnych, więc to niemożliwe.

na dworze było jakieś 6 stopni, a ten człowiek siedział sam z głową schyloną w dół.

Coś kazało mi podejść do ogrodzenia ale nie miałam odwagi wejść do środka.

Mężczyzna siedział nieruchomo, w tej chwili odwrócił się.

Wzdrygłam.

jego twarz była sino blada.

A oczy jak za mgłą.

W tej chwili poczułam jak trzeźwieje i nie pamiętam kiedy tak szybko biegałam.

Przynajmniej wieczorne bieganie już zaliczone.

Dobiegłam do mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz, zastawiając komodą, podbiegłam do okna i spojrzałam czy nadal tam siedzi, mężczyzny już nie było.

 

W tej chwili zadzwonił telefon. Odskoczyłam

 

- o cholera. Kristin. Zapomniałam.

 

Odebrałam telefon, który omal nie wypadł mi z rąk.

 

- co się dzieje, miałaś napisać jak dojdziesz.

 

Usłyszałam zaniepokojony głos zza słuchawki

 

- ah. Kristin. Wszystko okej przepraszam, spacerowałam powoli po prostu. Jestem już w domu.

 

- na peno wszystko okej ? Masz poddenerwowany głos.

 

- tak. Nie martw się. Miłej nocy .

- śpij dobrze i czekam na książkę.

- będzie niebawem, masz moje słowo.

- no ja myślę, jeszcze się na tobie nigdy nie zawiodłam.

- ja też. Jak tylko coś się wydarzy to ci o tym na pewno powiem.

- okej śpij dobrze.

 

nie lubię jej okłamywać, ale nie wiem jaki był sens by jej mówić o jakimś facecie siedzącym nocą na cmentarzu, będzie się martwiła. Lepiej dam sobie spokój. Wyobraźnia nocą w takim klimacie czasem płata figle.

Może i w swoim czasie.

Ale dziś już i tak nic nie napiszę więc idę spać.

Zapaliłam lampkę nocną,

Gdyż tej nocy nie ma szans spania po ciemku.

 

........

 

Anna....

 

Przebudzilam się gdy usłyszałam wołanie.

 

Anna....

 

Zerwałam się z łóżka.

 

Co do cholery! Kto tu jest ?

 

- nie bój się.

 

Przed oczami staną mężczyzna blady jak ściana z czarnym włosami, i dość wysoki metr 180.

Złapałam szybko za kabel od laptopa by wyrazie czego móc go nim uderzyć, zacisnąć na szyi lub po prostu jakoś się obronić. Nie wiem czemu zdążył zgasić w pokoju światło, a widziałam go bardzo dobrze , było w nim coś dziwnego, twarz nie była zła, moja intuicja kazała mi się uspokoić.

lecz facet w środku nocy w moim mieszkaniu, to jest niepokojące. A mimo to czuję spokój.

 

-wynoś się. Mam kabel.

 

Zawarczałam.

 

Facet lekko się uśmiechnął, w tym uśmiechu było coś dziwnego, nieludzkiego, ale i spokojnego.

 

- i tak nic mi nie zrobisz jestem duchem.

 

Zaśmiałam się.

 

- nie wiem co mi dosypano do drinka, wynoś się z mojego mieszkania bo wezwę policję.

 

- pomóż mi.

 

Wysapał mężczyzna

 

- w czym mam ci pomóc ? W szukaniu drzwi ? Nie wiem jak weszłeś ale masz wyjść natychmiast.

 

- to mnie widziałaś dziś na cmentarzu.

Chce tylko byś pomogła mi odnaleźć ukochaną.

 

- słuchaj, jak szukasz domu matrymonialnego to nie tu.

 

Duch się uśmiechnął

 

- ona została zamordowana. Muszę ją odnaleźć.

- jak została zamordowana to już jej nie znajdziesz.

 

Cholera to dziwnie zabrzmiało. Ale byłam podirytowana. Gościu wchodzi do mieszkania, w środku nocy i mówi bym mu pomogła odnaleźć. Ukochaną. To jakiś sen

 

- Jeżeli naprawdę jesteś duchem, czemu właśnie do mnie się zwracasz, czemu ja mam ci pomóc ?

- masz dar.

- jaki znowu dar?

- dowiesz się w odpowiednim czasie.

 

W tej chwili przebudziłam.

w pokoju paliła się lampka i wszystko było jak wcześniej, nie wiem co to było ale wiem jedno, już nie zasnę. Spojrzałam na zegarek 5.20.

ok pójdę zrobić kawę i zabieram się za pisanie.

 

Skończyłam pisać o 10 i przecierając oczy ze zmęczenia, dopiłam ostatni łyk kawy.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.

 

Część 3 walet pik

 

Otworzyłam drzwi i oczom ukazała się Kristina.

 

-Kristina co się stało ?

 

- ah....mogę wejść?

 

Otworzyłam jej szerzej drzwi by weszła do środka.

 

- mam nadzieję że ci nie przeszkadzam, wiem że jesteś zajęta pisaniem.

 

- nie nic nie szkodzi, co się dzieje ?

- słuchaj postawisz mi karty, wiem że kiedyś byłaś w tym całkiem dobra.

- Kristin wiesz że dawno tego nie robiłam.

- ostatnim razem kiedy mi wróżyłaś, sprawdziło się.

- Kristin to było jakieś pięć lat temu,

ale ok. Siadaj.

Chcesz szarlotkę ? Wczoraj upiekłam.

- o bardzo chętnie.

 

Usiadłyśmy razem do stołu, postawiłam dwa talerze i nałożyłam szarlotkę. A następnie wzięłam karty w dłonie.

 

- jakie masz pytanie ?

-wiesz ten kelner wczoraj.....chyba jestem bi. Bo podoba mi się , ostatnio z kobietami mi nie wychodzi i chciała bym się dowiedzieć czy warto się z nim spotkać?

 

Byłam zaskoczona tym co przetchwilą usłyszałam od mojej przyjaciółki.

 

- przepraszam cię, ale nie rozumiem.

 

- po prostu, on był taki uroczy, czarujący. Inny niż wszyscy faceci przez których nie chciałam spotykać się z mężczyznami.

 

- a Magda?

 

Zapytałam

 

- proszę nie mówmy o niej. Nie rozmawiamy od tygodnia.

 

Westchnęłam i zaczęłam tasować karty.

 

- dobrze kochana.

 

Przed oczami ukazał się walet pik, spojrzałam zaniepokojona na Kristin która miała w o oczach ból i nadzieję. Jednak ta kokietka ma w sobie dużo bólu spowodowanego przez mężczyzn ale też miłości której tak bardzo potrzebuje i już nie wie gdzie szukać. Z tąd skacze raz do faceta raz kobiety.

parę lat temu powiedziała że nienawidzi mężczyzn gdy przyłapała Rafała na zdradzie, zaś poprzedni wykorzystał ją tylko do seksu i poszedł w siną dal. Niestety tak pięknej kobiecie jest ciężko znaleźć faceta który nie będzie patrzył tylko na wygląd. No i potem związki z kobietami,z Moniką były jak siostry, stwierdziła zaś że czegoś jej ciągle brakuje.

No i Magda. Czułam że to prawdziwa Miłość między nimi. Ale chyba się myliłam.

 

- Kristina. Walet pik. To nie jest dobry znak

 

- a możesz konkretnie ? Co z nim nie tak?

 

- ta karta oznacza rozczarowanie, niebezpieczeństwo.

 

- boże jakie niebezpieczeństwo? Może być psychopatą.?

 

Zaśmiałam się by wyluzować atmosferę.

 

- kochana, nie koniecznie. Może np. niebezpieczeństwo spowodowane tym że facet kokietuje z innymi kobietami i po prostu trzeba uważać, tak. Umów się z nim ale bądź ostrożna, nie dawaj mu wszystkiego na jednej tacy.

 

- oh. To mi ulżyło.

 

Kristina wzięła gryza ciasta.

 

- zaprasza mnie do zamku, na wzgórzu, podobno są z tamtąd nieziemskie widoki

 

- o jaki romantyk.

Ok, zdaj mi relacje jak tylko wrócisz okej ?

 

- okej, przepyszne ciasto, przepraszam ale ja lecę

 

Kristina dała buziaka w policzek.

 

-trzymaj kciuki.

 

- ok. I proszę. Uważaj na siebie, nie znasz go.

 

- przestań jest bardzo uroczy, nie znam ale wiesz coś zaiskrzyło jednak. Dobrze że nie wyrzuciłam numeru.

 

Po czym złapała płaszcz i szybko wyszła.

 

Ah tak uroczy. To dopiero wytłumaczenie. Tylko czy większość morderców przypadkiem nie było uroczych z buzi? Próbowałam te myśli szybko odrzucić z głowy, co ja gadam, dorosła kobieta ona wie co robi. Nie mogę traktować jej jak dziecko.

 

Nagle coś zaszmerało w drugim pokoju.

Złapałam szybko za nóż kuchenny i powolnym krokiem poszłam do pokoju obok,

Szłam powoli i z każdym krokiem czułam jak uginają mi się nogi.

W tej chwili ujrzałam z pokoju sylwetkę mężczyzny i nie pytając o nic wbiłam nóż w jego ciało, a raczej moja ręka przenikała przez jego ciało . Zaczęłam krzyczeć

 

- proszę nie krzycz. Uspokój się.

 

Rozpoznałam tą sylwetkę, to był on, ten sam co widziałam we śnie.

 

- czego ty odemnie chcesz, przestań mnie nawiedzać.

 

- tylko ty możesz mnie zobaczyć, masz dar widzenia duchów i jasnowidzenia. Możesz przewidzieć co się stanie. Dlatego masz tak silny niepokój gdy istnieje niebezpieczeństwo.

Chce ci pomóc a ty pomożesz mi. Chodzi też o twoją przyjaciółkę.

 

- okej, powiedz w czym mogę ci pomóc, jeżeli będę w stanie. I o co chodzi z Kristin?

 

- to ja jestem mężczyzną, który pracował jako leśniczy.

 

Stałam jak zamurowana. Ale byłam też ciekawa jego Historii.

 

-mialem piękną kobietę. O Imieniu Bernadette.

Wielu mężczyzn o nią zabiegało, mój przyjaciel też ją kochał, to znaczy nie mówił mi tego ale czułem to...I tego właśnie pewnego dnia ktoś mnie zabił kulą że strzelby myśliwskiej.

 

- myślisz że to twój przyjaciel ?

- nie wiem

Ale tylko on miał dostęp do broni. Nie wiem co się stało z Bernadette. Ale czuję że nie żyje, dlatego nie mogę wrócić i zaznać spokoju.

- czyli legendy to prawda

- tak.

- wiesz może co się mogło z nią stać ?

z Bernadette.

- wiem że mógł ją zabrać do Zamku na wzgórzu.

 

Poczułam jak robię się zimna, przez chwilę zakręciło mi się głowie.

 

- wszystko w porządku?

 

Zapytał duch z buzią jak zwykle bez żadnych emocji, ale co się dziwić w końcu był duchem zamordowanego mężczyzny.

 

- moja przyjaciółka umówiła się z mężczyzną poznanym wczoraj w klubie, zaprosił ją do zamku na wzgórzu.

 

- jak wyglądał?

 

Duch się zbliżył a jego oczy zrobiły się przerażające

 

- wysoki blondyn, młody, chyba Mathias się nazywał.

 

- to mój przyjaciel !

 

- myślisz że to on zabił Bernadette ?

 

- nie wiem. Ale powinnismy iść na wzgórze, twoja przyjaciółka też jest w niebezpieczeństwie.

Pójdę tam z tobą, pomogę ci. Masz w sobie energię która pozwala mi przemieścić się w to miejsce, masz dar.

 

- okej,poczekaj zadzwonię do niej.

 

Próbowałam się połączyć z Kristine,

abonent czasowo niedostępny.

 

-na bogów! Muszę biec na wzgórze.

 

Robiło się coraz ciemniej, czułam że Kristine jest już z nim na wzgórzu.

 

4. Kristine.

 

Kristine była już na szczycie Góry, widziała z niej widok na całą Wioskę i małe Miasteczko rozpływające się w oddali, było już ciemno, lecz pełnia tej nocy i rozgwieżdżone niebo rozświetlały cały zamek i Kristin której sylwetka była bardzo widoczna w białym płaszczu.

Mathias stał tuż obok

 

-pieknie prawda ?

 

Zwrócił się do dziewczyny.

 

-tak. Dziękuję że mnie tu zabrałeś. W sumie sama się sobie dziwię że tu jest z tobą. Wiesz jestem bi.

Niedawno rozstałam się z Magdą.

Może faktycznie powinnam spróbować być z mężczyzną.

 

Spojrzała mu prosto w świecące od księżyca oczy.

 

- poczułam coś do ciebie, i zupełnie nie wiem co o tym myśleć. Twój uśmiech.

 

- tak, ja tak samo. Czułem że muszę cię poznać.

Byłem zaskoczony że zadzwoniłaś i dałaś się zabrać w tak odludne miejsce.

 

Kristin przez chwilę stanęła gula w gardle. Mathias to zauważył i się zaśmiał.

 

- nie, spokojnie. Nic ci nie zrobię. To wyjątkowe miejsce dla wyjątkowych kobiet.

 

Kristin czuła że się rumieni.

 

- jeszcze nikt mi nie powiedział że jestem wyjątkowa.

 

- naprawdę ? Nie wierzę. Tak pięknej kobiecie.

 

Zbliżył się do niej a jej serce waliło jak oszalałe, czuła niesamowite ciepło, żar którego już było za późno by zgasić. Gdy tylko dotkną swoimi ustami jej, nie wiedziała ile to trwało czasu albo mogło trwać wieczność , złapał ją za biodra, i przyciągnął mocniej do siebie.

W tym momencie Kristin szybko go odepchnęła, nie wiedziała czemu to robi, dopadło ją dziwne przeczucie jak by otrzeźwiała.

 

- co się stało?

Zawołała zaskoczony.

 

- przepraszam. Ledwo cię znam a ja....

 

- spokojnie.

Próbował pogładzić Kristin po włosach

 

- nie. Może powiesz coś o sobie?

 

- chłopak usiadł na murku.

 

-jestem barmanem

 

- to wiem. A twoje rodzeństwo?

- nie. Ale przyjaciela który był jak brat.

- ah jak mi przykro.

 

Przypomniała jej się Historia o mężczyźnie który jest poszukiwany za zabicie Leśniczego.

 

-Wiesz co jest już późno, zejdę już, pójdę do domu.

 

Kristin sama nie rozumiała swojego zachowania po prostu czuła że coś nie gra. Idąc do bramy nagle zauważyła że coś odbija światło księżyca, podeszła bliżej, by zobaczyć co tak lśni w oddali.

był to piękny brylantowy pierścionek,

gdy rozchyliła krzaki zobaczyła białą postać, pięknej kobiety.

" Pomóż mi"

- jesteś Bernadette ?

- tu jest moje ciało. Brat leśniczego zabił go a potem mnie. gdyż nie chciałam być jego żoną.

Po chwili mara znikła, a za nią ujrzała Mathiasa. Jego twarz już nie przypominała tamtego mężczyzny, była straszna.

- już wiesz, i ciebie też to spotka.

 

Dziewczyna chciała uciekać ale w tym momencie złapał ją i przyłożył nóż do gardła.

 

Część 5. Ratunek.

 

Boże nie wiem czy zdążymy. Biegłam pod górę nie czując zmęczenia, wokół mnie było ciemno, wiedziałam że Duch jest obok mnie, jego obecność można było wyczuć w powietrzu.

 

-zadzwoniłm już po policję i zaczęłam zmierzać ku ruinom zamku.

Mam nadzieję że będą na czas. I że my będziemy.

 

Dobiegłam w końcu do zamku.

 

Gdy usłyszałam krzyk.

 

- tam, o boże to ona.

 

Księżyc oświetlał jasno ich sylwetki, Kristine stała razem z Mathiasem na murku od Zamku, ten przyciskał ją do siebie, trzymając nóż.

 

- nie zbliżaj się bo skoczę. I ona też zginie.

- proszę zostaw ją.

- jeżeli ja nie mogę być szczęśliwy to nikt nie będzie.

- jesteś zasranym egositą, póść ją.

-nienawidzę kobiet jak wy.

- dlaczego? Mścisz się bo nie chciała cię Bernadette.

 

Nastało milczenie. Po chwili zapytałam.

 

To ty zabiłeś Bernadette prawda?

 

- tak

 

W tym momencie ukazała się twarz Ducha.

 

- Michał.

 

Wyszeptał z przerażeniem Mathias.

 

- póść ją proszę, nic ci się nie stanie.

- nie wierzę ci.

- chce ci wybaczyć, kocham cię jak brata nadal, nie mogę odejść, musisz mi wybaczyć. Tylko zostaw dziewczynę. Proszę.

 

Stałam zdumiona gdy zobaczyłam jak Mathias ostrożnie schodzi z Kristin z muru, po czym puscił ją.

Kristin przybiegła do mnie. I rzuciła się w ramiona

 

- już dobrze.

 

Powiedzialam do niej czule.

 

- wszystko będzie dobrze.

 

W tym momencie rozległy się strzały, szybko poszłyśmy na bok, a Mathias padł na Ziemię

Policjant podszedł do nas nakładają kocyk na plecy.

 

- dobra robota. Dzięki wam w końcu znaleźliśmy przestępcę.

 

Kristin rozstrzęsionymi dłońmi podała pierścionek.

 

- znalazłam ten pierścionek w krzakach

 

A następnie pokazała miejsce znaleziska, policja już zaczęła przeszukiwać miejsce.

 

Po tej informacji zawieziono nas do domu.

Nie mogłam jej zostawić samej, tej nocy musiałyśmy się wspierać.

 

Nagle za oknem zobaczyłyśmy blask,

białe światło wchodziło do okien

Podeszłyśmy bliżej

 

-Kristin czy ty widzisz, to samo co ja?

-tak. Mam ten sam dar.

-myslisz że coś nas tu ściągnęło?

- nic się nie dzieje bez przyczyny Anna.

Wszystko jest po coś.

 

Podeszlysmy bliżej, i ujrzałyśmy białą postać pięknej kobiety, unoszącej się ku niebu. Razem z duchem jak się okazało miał na imię Michał, spojrzeli w naszą stronę i kiwnęli głową w ramach podziękowań. Następnie widziałyśmy już tylko dwa białe obłogi wstepujące w Niebiosa.

 

6. Książka i nowa miłość

 

Wstaliśmy obie całkiem rano, wypiłyśmy kawę i zeszłyśmy do pobliskiego sklepu kupić kwiaty, gdy doszliśmy z nimi na cmentarz położyłyśmy na grobie Michała i Bernadette, cały grub był w kwiatach i cała wieś zjeżdżała się by nareszcie cieszyć się iż we Wsi nastał spokój , mieszkańcy mogą spać spokojnie i w końcu mogą opowiadać wnukom i dzieciom zakończenie legendy, którą jest piękna miłość.

miłość która przetrwała wszystko i do końca wierzyła że kiedyś się odnajdą i razem będą już na zawsze.

 

Kristin spojrzała mi w oczy.

 

- to jak o czym będzie twoja książka?

- może fantastyka przeplatana z romansem coś lekkiego ale wpadnie w gusta.

- to będzie genialne

- wiem. Dziękuję Kristin

Kocham cię jak przyjaciółkę.

-ja ciebie też.

 

Nagle obok bramy cmentarnej pojawiła się Magda i podbiegła do Kristin

 

- tak cię przepraszam o wszystkim słyszałam, przepraszam za tą kłótnie to było bez sensu. Kocham cię, zostań ze mną.

 

Kristin i Marcelina objęły się mocno.

Kiwnęłam lekko do niej glową na znak że może z nią iść.

 

- leć . Z nią będziesz teraz bezpieczna.

 

Kristin się uśmiechnęła.

 

- widzimy się jutro w wydawnictwie Anno.

- oczywiście Kristin.

 

Zakochane poszły w stronę wyjścia z cmentarza. A ja odwróciłam się jeszcze do grobu Michała.

Był jakiś inny, wesoły.

Tego dnia wyszło słońce i wszystko mieniło się w barwach Jesieni.

Cieszę się że wszystko się dobrze skończyło.

Tylko ja sama.

 

.....

 

Już miałam iść gdy nagle, zza grobu wyszedł mały kotek.

 

Miau.

 

- oh. Nie wierzę. Chodź tu słodziaku.

 

Przytuliłam go do siebie

 

- widzę że ty też potrzebujesz domku i towarzystwa

 

Mrrr.

 

Uśmiechnęłam się i patrząc w niebo wyszeptałam

 

-dziękuję.

 

No to co mały urwisku? O tak cię właśnie nazwę. Idziemy do domu, jutro czeka nas wielki dzień.

 

Koniec.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Darek Berodo 29.10.2022
    Fajnie napisane . Pozdrawiam
  • Aleksandra30 02.11.2022
    Dziękuję bardzo, zależy mi na konkretnych opiniach czy pisać dalej :) mam pewien pomysł na nie.

    Wiem że jest dużo błędów ale już nie miałam jak poprawić więc wstawiłam jak jest.
    Ważne czy dobrze się czyta i będzie to coś co będę mogła dać gdzieś dalej... Pozdrawiam ?
  • Darek Berodo 02.11.2022
    Aleksandra30 Oczywiście że że pisz a błędy się zdarzają każdemu.
  • Akwadar 02.11.2022
    Ło Pani!
    Przeczytałem... No, pracy tutaj jest od cholery i ciut ciut. Stylistyka zdania, grafia, interpunkcja, ortografia "grub", itp.
    Czy dobrze się czyta? Niedobrze, za duży chaos, z którego bardzo, ale to bardzo nieśmiało spoziera jakiś pomysł.
    Nie wiem, czy takiego komentarza oczekiwałaś, ale jak obiecałem, to napisałem.
  • krajew34 02.11.2022
    Wprawdzie ja niski poziom mam i się z tym nie kryję, ale jako czytelnik mogę ocenić, to co mam przed oczyma. Sporo błędów, które nawet taka lama jak ja w korekcie to widzi.
    Kliknęłam przycisk " włącz." - chyba odbierz, ewentualnie odrzuć... Brak wielkich liter, narracji w dialogach... Jakiś dziwny, chaotyczny układ. clowna - pytanie, czy trzeba używać tego, czy raczej użyć klauna.
    Odpadłem w środku, za długie, dziwny układ, małe, wielkie litery wymieszane, a przede wszystkim wszechobecny chaos. Mam wrażenie, że nie czytam opowiadania, tylko rozmowę nastolatki, gdzie umysł nie nadąża za językiem. Zbyteczne przerwy, odległości...
    Gdyby tylko płynnie się czytało, a fabuła była wciągająca. Niestety dla mnie tak nie jest. Chociaż gdyby zdusić dumę i popracować z kimś kompetentnym (na pewno nie ze mną), może by coś z tego wyszło.
    Argument o wydawaniu w dzisiejszych czasach jest nie trafiony, nie ma sit, nie ma odpowiednich recenzentów, dziś mając odpowiednią ilość gotówki można wydać wszystko, a wydawnictwa będą cię całować po rękach, tak jak lekarze na wizycie prywatnej. Więc wydawanie nie oznacza poziomu, czy jakiegoś wybitnego warsztatu . Przy produktach masowych bardzo trudno się wybić
    Nikt nie ma prawa ci zabronić pisać, chociażby siedział przed tobą profesor i będzie gadał o poprawnej polszczyźnie, jednakże to działa w dwie strony, publikując na portalu musisz liczyć się z tym, że ktoś przyjdzie i twoje wspaniałe "dzieło" zjedzie od deski do deski, bądź w konstruktywnej krytyce pokaże, że jeszcze wiele pracy przed tobą. Wspaniale się czyta psalmy pochwalne na swoją część i należy docenić takiego czytelnika, lecz lepszy jest ten, kto odniesie się do fabuły i będzie chciał z tobą o niej porozmawiać, albo podkreśli błędy przez które nie da się czytać. Wiadomo, że dla tych z wiedzą, bądź jej przesytem wciąż znajdą się błędy, dla mnie opowiadanie musi posiadać coś, przez co albo pomimo czegoś da się czytać, tutaj niestety przypomina scenopis pisany na szybko na jakieś zaliczenia... Zawsze się znajdzie ktoś, komu nie przypasuje, gdy znajdzie się dwóch, znaczy się, że może być coś na rzeczy, gdy już ich jest trzech, trzeba się zastanowić, a jak więcej znaczy, że ty jesteś w błędzie. Oczywiście iść pod prąd zawsze można, lecz nie spodziewaj się oklasków za krystaliczną wodę, skoro ludzie zobaczą muł. Pozdrawiam i życzę, aby duma i ego nie zasłoniła na tyle świat, aby nie zobaczyć własnych błędów oraz prawdziwą twarz własnego tworu.
  • SwanSong 23.11.2022
    Zanim zaczniesz pisać, opanuje podstawy języka polskiego. Na przykład, wielka litera na początku zdania. Tekstu w obecnej formie nie da się czytać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania