Zamknij oczy
- Nie udawaj! - szarpnęła go za rękę - wiem, że nie zamknąłeś oczu! No zamknij! Roshi!
Zgodnie z poleceniem zamknął oczy. Prowadziła go alejką parkową, prawdopodobnie nad jezioro. Wpadł na nią, gdy gwałtownie się zatrzymała. Poczuł jej włosy na swojej twarzy, a po chwili gorący dotyk jej warg na swoich. Odwzajemnił pocałunek, czując wzbierającą euforię.
Po dosyć długim całusie oderwał się od niej, coś przykuło jego uwagę za plecami Marthy. Trzy znajomo wyglądające postacie.
- Cholera jasna - pomyślał - to już dziś? Błagam, oby mnie nie zauważyli.
Niestety, nadzieja umiera ostatnia, trzech drabów, znanych pseudo gangsterów z osiedla Roshiego wiedzieli o jego obecności, kierowali się wprost do niego.
- Kochanie, przepraszam cię na chwilę okej? Muszę z nimi pogadać.
Odepchnął ją lekko w przeciwnym kierunku, dając znak, żeby uciekała. Niestety dziś nic mu nie sprzyjało, Martha stała wryta wpatrując się w całe zajście.
Roshi wyszedł im na przywitanie
- Chłopaki, błagam jeszcze miesiąc, spłacę wszystko z nadwyżką
Matka Roshiego była ciężko chora, miał tylko ją, niestety, ciężko wyżywić siebie i matkę, za sprawą bardzo kosztownych lekarstw, które przyjmowała, tak więc postanowił zadłużyć się u lokalnej gangsterki na "niewielki procent". Niestety wydawali się niezbyt skłonni do rozmowy. Nie umknęło jego uwadze to, że jeden z nich zacisnął rękę w głębokiej kieszeni kurtki, a drugi pospiesznie nałożył kastet. Trzeci wystąpił lekko do przodu.
- Nie, Roshi, czas się skończył, miejmy nadzieję, że twoja panienka potrafi co nieco, bo zamierzamy się z nią zabawić, gdy już skończymy - wycedził z jadowitym uśmiechem.
Postanowił nie poddać się bez walki, mało tego, chciał wyprzedzić drabów, więc to on wykonał pierwszy ruch, markując prawego sierpowego na szczękę tego, który z nim rozmawiał. Za jego plecami jego dziewczyna krzyknęła coś przerażona. Dwóch pozostałych wyciągnęło ręce z kieszeni. Jeden z nich trzymał nóż w ręce, drugi miał pięść uzbrojoną w kastet. W chłopaku wezbrał gniew i adrenalina. Ten, który dzierżył ostre narzędzie rzucił się na niego. Jakimś cudem ostrze chybił go o centymetr - nie czekał. Złapał napastnika za rękę, wyszarpując mu ostrze z ręki. Usłyszał chrupnięcie nadgarstka. Trzeci podbiegł, markując cios w potylicę. Mężczyzna odruchowo wbił mu nóż w brzuch, po samą rękojeść. Słyszał krzyk Marthy:
- Roshi! Roshi!
Zerwał się ze snu. A przynajmniej próbował. Pasy bezpieczeństwa w łóżku ograniczały jego ruchy do niezbędnego minimum. Od pół roku tkwił w zakładzie psychiatrycznym, odkąd dokonał poczwórnego morderstwa na kobiecie, która odrzuciła jego zaloty, oraz trzech losowo napotkanych nastolatkach, którzy byli tego świadkami - po tym sąd orzekł jego niepoczytalność i umieścił go pod stałą obserwacją w zakładzie zamkniętym. Codziennie przez pół roku budził go ten sam sen. Tak jak codziennie od pół roku witała go Martha, wpatrując się w niego zza szyby, zimnym pustym wzrokiem i machając mu ręką na przywitanie.
Komentarze (10)
A gdzie indziej to np. że: "składa się z metalowego ostrza osadzonego na rękojeści drewnianej, metalowej lub z jakiegoś innego tworzywa..."
3-.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania