Zamykają kocią kawiarnię!
- Cicho nie róbcie hałasu – wyszeptała mysz, której odcięto niechcący przednią łapkę. Sfrustrowany właściciel kawiarni przygotowywał posiłek dla dziesięciu kotów – rezydentów. Spieszył się, kilka zamówień szykował na wynos i w trakcie szatkowania wodorostów… Usłyszał pisk.
- Kup sobie lepsze okulary! - nie będę pomagać ślepcowi, który traktuje swój tępy nóż jak 32 – warstwowe ostrze do filetowania. Będziesz płacił mi rentę do końca życia!
Mysz była wierną towarzyszką niedołężnego i zmęczonego opiekuna i zarazem właściciela kawiarni pod Dziurawym Parasolem. Nikt rozsądny nie wymyśliłby takiej nazwy lokalu.
Nikt rozsądny nie zaprzyjaźnia się z chorą na stwardnienie rozsiane myszą.
Utrata łapki szybko uległa zapomnieniu. Mysz w przypływie radości, widząc kolejną dostawę sera ze szwajcarskich gór, zapomniała o nieistniejącej łapce. Możliwe, że wcześniej w ogóle jej nie posiadała. Ale ktoś musiał być winny. A najlepszy przyjaciel zrozumie wiele i wiele wybaczy.
Późny wieczór przynosił wymarzoną ciszę i spokój. Ludzie odwiedzający Dziurawy Parasol pospiesznie zbierali z podłogi okruchy po poczęstunkach. Koty dbają o czystość, jednak potrzebują wsparcia w trakcie robienia porządków. A może to wypracowane przez lata lenistwo? Mysz często biegała pod stołami na trzech łapkach i zapychała już mocno pękaty brzuszek. A może czekała na potomstwo? Koty spędzały dni i noce w pomieszczeniach, czasem grzały się na tarasie obłożonym siatką. Ale mysz wychodziła na spacery i była wolna. Przynosiła do kawiarni dobre i złe wieści, Często ubarwiała nowiny i kłamała, wiedząc, że koty uwierzą w jej słowa i nigdy ich nie sprawdzą.
W zasadzie nie wiadomo dlaczego kawiarnia została zamknięta. Ponoć nikt nie płacił podatków, a może czynszu? Mysz prowadziła niezbędne dokumenty księgowe, ponieważ właściciel oślepł. Ponoć jakieś promieniowanie zaszkodziło jego rodzinie, wszyscy umarli a on stracił wzrok. Nawet dobrze, nic nie widział i jego oczy nie ukazywały straty jakiej doznał. Jednak mysz popełniała błędy. Typowe dla swojej jednostki chorobowej. Albo raczej typowe dla niej. Okłamała ślepca wciskając mu fałszywe dokumenty i dyplomy. Twierdziła, że skończyła studia w jakimś wariatkowie, tylko miasta nie pamięta. Ale kto by za nią nadążył. Była dobra.
Dobra dla siebie i dla właściciela. Dla kotów i nawet dla pająków, śpiących w zakamarkach.
Zbierała pajęczyny i zręcznie tkała ciepłe koce, a nawet próbowała zbudować łódź, mówiła, że buduje arkę, ale chyba jej odbiło jak przeczytała grubą książkę, którą zostawił klient. Jakiś niezadowolony klient, ponieważ żaden kot nie pozwolił mu się pogłaskać. Twierdził, że niesie dobrą nowinę, a tu przecież zamykali lokal i niewiedza oraz strach przed jutrem budziły obawy w czujnych aczkolwiek leniwych kotach.
Minął miesiąc. Wszyscy przenieśli się na poddasze. W kartonach spały koty, a zniszczony materac był sypialnią dla ślepca i myszy, której w zasadzie było wszystko jedno, ponieważ często odwiedzała nowych właścicieli lokalu. Twierdziła, że to McDonald s, ale kto by jej wierzył. Przynosiła wąskimi tunelami jedzenie. Były to nadgryzione bułki i sosy w saszetkach. Czasem suchy jak wiór kotlet albo sałata. Możliwe, że wchodziła do śmietnika. Na trzech łapkach trudno było jej otwierać wielkie lodówki i szafki, które były na noc pozamykane na kłódki. Najgorsze było zimno. Koty posiadały futra, a starzec zapomniał zabrać ciepły płaszcz i kilka swetrów. I nie było pająków. Zostały w kawiarni, twierdząc że mają więcej miejsca i powietrza. Oraz dostęp do Wi Fi, jakby to było dla nich ważne. A może było ważne, skoro grały w Warkraft.
- Mam wieści! - krzyczała piskliwym głosem mysz.
- Mam mnóstwo wiadomości! Była jak stare radio, którego nie można wyłączyć z prądu, bo nastąpi zwarcie. Ale ślepiec za to ją kochał. Opowiadała wieczorami bajki, także każdy wieczór zamieniał ją w księżniczkę a starca w małego szoguna. Koty niecierpliwie czekały na bułki, mięso i sos czosnkowy, ponieważ keczup im nie smakował. Umorusane po posiłku, układały się obok siebie blisko i czekały na wieści, opowieści o dalekich podróżach i zamkach z piasku. Ponieważ mysz twierdziła, że na świecie najwięcej jest piasku i pustyń z gorącym słońcem. A chyba tego słońca brakowało im najbardziej. Słuchały i zasypiały najedzone i napchane marzeniami.
Krzyk myszy tylko wydaje się głośny. To pisk, czasem brzmi jak stary klakson. Wrzeszczała i tupała trzema łapkami w podłogę. Na nic jej rozpacz i łzy. Starzec odszedł. Zostały koty i materac.
Pęknięta szyba w oknie. Przeleciały na parapet gołębie. Koty potraktowały je jak posiłek, jednak nie potrafiły polować, więc rzucały w okno czym popadło. To było zabawne, jak kulki z gazety tańczyły po pokoju. Jedna z kulek była starym kotletem z kawałkiem spleśniałego sera, a ponoć pleśniowy jest najdroższy. Trafiła w pęknięcie i szyba spadła na taras, na którym dawniej wygrzewały się w słońcu koty. Powstał kolejny problem. Na dawnym tarasie nie było już koców i siatki. Nowy właściciel urządził kącik zabaw dla dzieci. Gdyby matka nie rozmawiała wciąż przez komórkę, może zauważyłaby lecący z nieba stary i twardy kotlet. Ale musiała omówić kolejną wizytę u psychiatry. Możliwe, że swoją lub dziecka, które po zderzeniu się z kawałkiem mięsa doznało urazu i koszt terapii był niewspółmierny do poniesionej szkody. Jednak zapobiegliwa matka twierdziła inaczej i posiadała kilku świadków, w tym jednego starego psa, który akurat sikał na chodnik i zjadł szybko spadające mięso, a nawet czekał jeszcze dziesięć minut czy przypadkiem nie spadnie więcej.
Wtedy pojawił się komornik. Nie wyglądał groźnie, za nim stały jeszcze dwie chyba kobiety. Miały na sobie garnitury i usta pomalowane czerwoną szminką, więc mysz pomyślała, że to pomoc społeczna z opieki.
Jakże mocno skurczył się świat na poddaszu. Wyłączyli prąd i zgasło światło.

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania