"Zaniepokojenie"

Po raz kolejny znajduję się w tym samym miejscu. Mroczny las, brak liści na gałęziach, pełnia księżyca. Zastanawiam się co mnie sprowadza do tego miejsca. Za każdym razem gdy tu jestem czuję się bardzo niekomfortowo. Odczuwam strach, lęk przed jakimś złem lecz towarzyszy mi również ciekawość. Ta ciekawość bierze się z tego, co ja muszę tutaj odnaleźć aby nigdy więcej tutaj nie wracać. Zimny, silny wiatr mi wieje w moje plecy, a jego szum jakby szeptał mi do ucha.

-Odpowiedź tkwi głęboko w twoim sumieniu...

-KTO TO POWIEDZIAŁ?!

Dookoła nikogo nie widać choć cały czas czuję spojrzenie na swoim karku. "Odpowiedź tkwi głęboko w twoim sumieniu", co to mogło do cholery znaczyć? Nigdy nie miałem nic sobie do zarzucenia, zawsze byłem raczej empatyczny dla wszystkich. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak iść dalej w głąb tego lasu. Po kilkunastu minutach z oddali zauważyłem malutki płomyk światła, jakby ktoś zapalniczkę zapalił. Lepiej sprawdzę co tam jest. Kiedy doszedłem na miejsce zamarłem, nie uwierztyłem własnym oczom. Przede mną stała najstraszniejsza postać jaką w życiu widziałem. W oczodołach brakowało gałek ocznych, a czułem jakby ten "człowiek"obserwował mnie. Paznokcie miał długie, zęby ostre i żółte jakby nikt się nimi przez trzy lata nie zajmował. Usta były popękane, niczym ludzka skorupa. Jego łachmany były całe podziurawione, a z odkrytych części jego ciała pryskała ropa. No i kolor skóry, blady, kolor śmierci. Kiedy stanąłem na chwilę, on odezwał się do mnie głosem tak zachrypniętym i oschłym że włosy stanęły dęba.

-Odpowiedź tkwi głęboko w twoim sumieniu...

Nie wiedząc co może to znaczyć, zadałem pytanie:

-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?

-Musisz się rozliczyć ze swoją przeszłością inaczej nigdy Ci nie dam spokoju...

Nie mam pojęcia co to może w ogóle znaczyć. Po chwili ta maszkara zaczęła jakby się zmieniać. Z jego pleców powstały nagle ogromne czarne skrzydła, w miejscu oczodołów wyłoniły się przekrwione gniewne oczy, zerwała dookoła się wichura, drzewa nagle zaczęły się łamać. W momencie kiedy zacząłem uciekać, "to coś" nagle porwało mnie na swoich skrzydłach i wyniosło wysoko w górę, a w powietrzu rzekło mnie:

- Ty już wiesz co zrobiłeś i Ty wiesz co musisz teraz zrobić...

Kończąc te słowa diaboliczna postać póściła mnie. Wiedziałem że to koniec, więc jedyne co mi zostało to spadanie i zamknięcie oczu.

-O JEZU, O jezu, o jezu...

Godzina 3:45 i znowu ten sam koszmar, na szczęście jestem cały i zdrowy. Czuję się już bezpiecznie lecz wciąż czuję niepokój, jakby mnie ktoś obserwował...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania