Zanim zapomnę twój głos...

Zanim zapomnę twój głos,

chcę go jeszcze raz usłyszeć —

choćby w szumie deszczu,

choćby w trzasku zamykanych drzwi.

 

Twoje imię…

jeszcze je szepcze pod nosem,

jakby od tego zależało

czy nie znikniesz do końca.

 

Świat się nie zatrzymał.

Wciąż chodzą autobusy.

Ludzie śmieją się w kolejkach,

dzieci biegną z tornistrami.

 

A ty…

Ty leżysz gdzieś pod ziemią,

gdzie nikt nie ścieli łóżek,

gdzie nikt nie mówi „dobranoc”.

 

Twoje zdjęcie —

już matowieje od kurzu,

a ja nie mam siły przetrzeć.

Bo każdy dotyk

to nóż.

 

Pamiętam, jak pachniały twoje dłonie,

gdy tuliłeś mnie po burzy.

Teraz burze są tylko w środku.

I nikt mnie już nie tuli.

 

Ludzie mówią, że „czas leczy.”

Kłamią.

Czas tylko uczy, jak udawać,

że nie boli co boli zawsze.

 

A ja się boję jednej rzeczy najbardziej:

że pewnego dnia…

naprawdę

zapomnę twój głos.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania