Zanim zobaczyłem krew
Zawieszony pomiędzy rzeczywistością a fantazją.
Na polu śnieżnych kwiatów.
Niespodziewany kamień zrujnował taflę mego bezpieczeństwa,
wzburzając fale stające się mym murem.
Biorę wdech - czuć cudowną słodycz.
Oko, niczym ziemia deszcz, chłonie ten obraz:
zbiorowisko białych cnót.
Zrywam jedną z nich i obracam - wtem ukazuje mi się czerwień.
Pocałunek ognia na mej skórze dopiero do mnie dociera.
Biorę kolejny wdech - metal zdmuchuje słodki czar.
Będąc na pierwszym plenerze,
postanawiam wstać, lecz sól z żelazem na mym języku tańczą.
Koniec czaru, koniec iluzji.
Odwracam wzrok od kwiatów - i wtem
ukazuje się rana, srogo poszarpana,
barwiąca kwiaty szkarłatem z mych żył.
Komentarze (3)
:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania