Zanim zobaczyłem krew

Zawieszony pomiędzy rzeczywistością a fantazją.

Na polu śnieżnych kwiatów.

Niespodziewany kamień zrujnował taflę mego bezpieczeństwa,

wzburzając fale stające się mym murem.

 

Biorę wdech - czuć cudowną słodycz.

Oko, niczym ziemia deszcz, chłonie ten obraz:

zbiorowisko białych cnót.

Zrywam jedną z nich i obracam - wtem ukazuje mi się czerwień.

 

Pocałunek ognia na mej skórze dopiero do mnie dociera.

Biorę kolejny wdech - metal zdmuchuje słodki czar.

Będąc na pierwszym plenerze,

postanawiam wstać, lecz sól z żelazem na mym języku tańczą.

 

Koniec czaru, koniec iluzji.

Odwracam wzrok od kwiatów - i wtem

ukazuje się rana, srogo poszarpana,

barwiąca kwiaty szkarłatem z mych żył.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • piliery pół roku temu
    "Kamień zawieszony pomiędzy fantazją a rzeczywistością zrujnował taflę bezpieczeństwa" peela? Co strofa to jakieś cuda-niewidy jak np.: "zrywanie białych cnót", "metal zdmuchuje słodki czar". Skąd się biorą takie wymysły?
  • aksolotl pół roku temu
    co za rozczarowanie. że nie błękit pruski. z żył.
    :)
  • zuraw pół roku temu
    :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania