Zanurzenie
Kolejna odsłona, porównanie, obraz, który przyszedł do mnie związany procesem terapeutycznym. Nie jestem psychologiem, ale osobą, która pociąga rozwój osobisty, jest to jedna z najtrudniejszych, a zarazem jedna z najpiękniejszych dróg. Poniższy tekst jest moim "obrazem procesu terapeutycznego". Czy jest on trafny? Dla mnie tak, jednak mam świadomość tego, że nie ze wszystkimi on będzie rezonował.
Terapia to zejście w głąb oceanu własnego istnienia. Zanim wyruszymy w tę podróż, poznajemy towarzysza — terapeutę. Budujemy z nim relację opartą na zaufaniu. Kiedy już mamy w sobie pewność i akceptację, zapada decyzja o zanurzeniu... Na początku schodzimy ostrożnie, asekurowani przez terapeutę — przewodnika, który zna mapy ludzkich głębin. W jego obecności odsłaniamy intymne zakamarki serca i duszy, często po raz pierwszy. To bolesne — jak zrzucanie balastu, który nosiliśmy przez lata, nie wiedząc, że można go odłożyć. Z czasem, im bardziej się odsłaniamy, tym bardziej schodzimy w głąb już sami. Terapeuta towarzyszy, ale nie może zejść tam, gdzie spotykamy siebie w najczystszej postaci. Tam, w ciemności, gdzie nie ma już słów, tylko cisza i obecność, zaczynamy dostrzegać światło — nie z zewnątrz, lecz to, które od zawsze było w nas. Ukryte pod warstwami iluzji, schematów, cudzych oczekiwań. Tutaj jest miejsce na ból, pustkę i łzy. Na to by wyjść z roli ofiary i kata. Tutaj jest czas na przebaczenie, ukochanie siebie i wdzięczność, która pozwala nam wypłynąć na wierzch To proces długi, wyczerpujący, czasem rozdzierający. Ale gdy dotrzemy do dna, gdy spojrzymy sobie w oczy bez lęku — wypływamy. Razem z terapeutą, choć już inni. Przemienieni. Nie zawsze idziemy dalej wspólnie — bo każdy terapeuta i każdy pacjent to osobna historia. Ale to, co zostało odkryte, już z nami zostaje. A potem — przez chwilę — jest cisza. Czas na odpoczynek. Na chodzenie po wodzie, lekko, bez ciężaru, z nową świadomością. To moment, w którym uczymy się oddychać na nowo, już nie z lęku, lecz z zaufania. Przestrzeń, w której możemy po prostu być. Ale dusza człowieka jest jak kropla w oceanie — nigdy do końca odkryta. Wciąż kryje w sobie nowe głębiny, nowe ciemności i nowe światła. I choć wydaje się, że już wszystko zostało wypowiedziane, zawsze przychodzi kolejny moment, w którym czujemy, że trzeba zejść głębiej. Z odwagą. Z ciekawością. Z miłością. Bo każdy powrót na powierzchnię jest tylko chwilą. A każde kolejne zanurzenie — kolejnym spotkaniem z tym, kim naprawdę jesteśmy.
Komentarze (5)
,,Nie potrzebują lekarza zdrowi tylko ci co się źle mają""
Zajrzyj do pozostałych. Jest ich jeszcze 5. Masz pole do popisu. Dziewiczy teren.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania