Zapach wody

Późnym popołudniem Janek z łóżka obserwował kanapki. Talerz z nimi stał na biurku nieopodal. Zdziwił go widok pieczywa pokrytego gęstą kołdrą puchatej pleśni. Nie pamiętał, od kiedy mogły tu stać i zapomniał całkowicie czym jest smak.

Zadzwonił telefon, Janek obojętnie rzucił na niego okiem. Dzwonił kolega, z którym chłopak- miał przygotować projekt na lekcje. Na jaką? Janka to nie obchodziło, tak samo jak dzwoniący kumpel. Nawet nie miał siły po prostu odrzucić połączenia, więc zaczekał, aż ponownie nastanie błogosławiona cisza.

— Janek wychodzimy na zakupy, potrzebujesz czegoś? — krzyczała z korytarza mama.

Dostrzegł w tym okazję, aby w końcu pozbyć się z krwiobiegu smoły. Chciał się podźwignąć, pokazać rodzicom, zobaczyć ich ostatni raz. Było to niemożliwe. Janek był jak opiłek żelaza, który opadł na ogromny magnes. Próbował odpowiedzieć cokolwiek, ale z ruchem warg nie szły żadne słowa.

Do pokoju chłopaka wybrał się jego tata. Wszedł. Zaniemówił.,- W pomieszczeniu było duszno, panował półmrok. Ubrania w kącie tworzyły przesiąknięty potem kokon.

— Wszystko w porządku junior? Dawno nie wychodziłeś. — zapytał nieco zaniepokojony.

Dostrzegał wyłącznie kontury syna leżącego plackiem na łóżku. Junior go przeraził. Twarz miał zatopioną w poduszce. Janek mimo starań, nie potrafił zdobyć się na obrót głowy.

— Ta — odrzekł stłumiony przez poduszkę głos, po chwili wydobył się jeszcze ochrypły dźwięk. — Dla nastolatków wahania nastrojów są normą, do tego przesilenie jesienne… rozumiesz. — jego głos przypominał wyrzutą gumę.

Ojciec pokiwał głową, trawiąc jeszcze chwile słowa syna. Zastanawiał się, czy sam przechodził przez podobne stany. W jego wspomnieniach adolescencja nie była kreślona wyłącznie węglem.

— Na bank nie masz z niczym problemu? — dopytywał syna, myśląc o narkotykach, alkoholu lub chorobach wenerycznych. Do rozmowy wtrąciła się żona.

— Daj Tomasz chłopakowi spokój, Janek możemy wrócić bardzo późno, bo wybieramy się też do kina. Obiad zostawiliśmy ci w piekarniku.

— Gdybyś chciał pogadać, gdy wrócimy to daj sygnał. — powiedział Tomasz i wyszedł.

Po domu rozniósł się odgłos głośniejszego od dzwonu rygla. Janek był pewien, teraz albo nigdy. Powoli odrywał się od pościeli, towarzyszył temu dźwięk odchodzącego strupa.

Od leżenia osłabły mu mięśnie nóg, zanim dotarł do łazienki, nazbierał trochę siniaków. Gdy opuścił swój pokój, dopiero poczuł, że bije od niego stęchły zapach grzybów.

Chłopak zamknął za sobą drzwi. Łazienka była bez okien, ściany były wyłożone czarnymi kafelkami z kawową smugą. Spojrzał w lustro; połowę twarzy miał porośniętą szarym jak popiół nalotem z włoskami, na szyi Jankowi wyrosły zgniłozielone, chropowate palmy biegnące do pępka. Gdzieniegdzie zapadła mu skóra. Pod naciskiem palca z wargi wychodził Jankowi miąższ.

Stał nieruchomo, wpatrzony w odbicie. Walczył, aby spojrzeć sobie w oczy. Nagle poczuł wibracje telefonu. Dostał wiadomość od kolegi z klasy; „Sorry, wypieprzyliśmy cię z projektu”.

Janek chciał odpisać, że to już jest ponad tym. Zamiast tego wpisał w wyszukiwarkę słowo „jak”, a ciąg dalszy pytania pojawił się, jako trzecia proponowana fraza. Sięgnął do szuflady, wyciągnął z niej żyletkę oraz aspirynę. Połknął tabletki na rozrzedzenie krwi. Na forum napisano, aby nalać do wanny gorącej wody. Janek odsunął drzwiczki kabiny prysznicowej i wzruszył ramionami.

Odklejał od bladego ciała płaty w połowie rozłożonego ubrania. Odkręcił kurek z wrzącą wodą, Janek, aż zrobił krok w tył. Strumień był zwyczajny, ale woda śmierdziała niczym zbutwiałe drewno, wykopane po latach z ziemi.

Cała łazienka zamieniła się w saunę. Liczne, drobne strumyczki spływały po ciele chłopaka,- Poczuł, jak rozszerzyły się mu pory. Obracał w palcach żyletkę, kalecząc delikatnie opuszki.

Janek powoli przytknął pionowo żyletę do nadgarstka. Dłoń mu drżała. Odór wody ścinał białko w oczach. Zwęglał włosy na głowie. Miał lada chwila poprowadzić pierwsze cięcie…

Spomiędzy palców wyślizgnęła się żyletka. Rygiel w zamku odskoczył. Zawiasy musiały przytrzymać się futryn, by nie wylecieć. Ktoś przebiegł przez całe mieszkanie i zaczął szturmować w drzwi od łazienki.

— Janek błagam, otwórz. — wydzierał się ojciec, szarpał klamkę.

Skąd wie? Jak się domyślił? Zachodził w głowę junior. Zakręcił wodę, owinął biodra ręcznikiem. Jankowi przemknęła myśl, że rzeczywistość, może jeszcze wyjść z anoreksji.

— Dzięki Bogu! — zawołał klepiąc syna po ramieniu.

Wyprosił Janka z łazienki i sam się w niej zamknął. Szlam, który został Tomaszowi po dotknięciu syna, wytarł w spodnie.

— Och, co za ulga… Nie jedz świństwa z piekarnika. Matka pognała do sąsiadki, ja myślałem, że mnie rozsadzi od środka. Jesteś tam? — Słowa Tomasza były przeplatane dźwiękami spłuczki.

— Ta — odpowiedział Janek. Stał za drzwiami cały mokry, jednocześnie duszą był galaktyki stąd, na planecie skutej lodem.

Janek wrócił do pokoju, zaciągnął całkowicie rolety i położył się do łóżka. Jego zmęczone serce wciąż musiało pompować smołę, wycieńczone jak koń pociągowy, który setnych raz w upale wiózł turystów górskim szlakiem. Nie pozwalało zasnąć i oderwać kuli od nogi. Po długim czasie Janek na nowo zrósł się z materacem. - Wreszcie juniorowi pomogła zasnąć kołdra puchatej pleśni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Baba Szora 01.12.2021
    Obrazowo. 5
  • Vincent Vega 02.12.2021
    Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam serdecznie.
  • Trzy Cztery 02.12.2021
    Za Babą Szorą. Świetne opisy. I ogromnie smutna treść. Gdy chłopak poczuł przypływ nadziei w lepszą, "tłustszą" rzeczywistość, ona znowu stała się anorektyczna. Jakie są relacje z rodzicami? Chude jak śmierć. Co ojciec ma z kontaktów z synem? Trochę szlamu na dłoniach. "Szlam, który został Tomaszowi po dotknięciu syna, wytarł w spodnie".
    I już...
  • Trzy Cztery 02.12.2021
    * nadziei NA lepszą...
  • Vincent Vega 02.12.2021
    Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie.
  • Bajkopisarz 03.12.2021
    Bardzo dobre opowiadanie. Z jednej strony jest tu ta „smoła” z drugiej jest dość groteskowy ratunek przed śmiercią. Groteskowy, ale nie idiotyczny, wiec ładnie się spina klamrą – z jednej strony jedzenie jest traumą, z drugiej okazało się wybawieniem.
    Podoba mi się, jak między tymi dwoma zjawiskami balansujesz.
    A jest jeszcze i spodnia warstwa tej historii, czyli straszny kłopot z komunikacją między rodzicami a dzieckiem. Wygląda na to, że choć żyją ze sobą, to całkiem obok i nic o sobie nie wiedzą. Zwykle o takie coś obwinia się rodziców, że nie widzieli, nie zareagowali, nie interesowali się skupieni na czymś innym. Pytanie, czy dziecko się czymkolwiek interesowało, poza samym sobą?
  • Vincent Vega 04.12.2021
    Dziękuję bardzo za tak inspirujący i pogłębiony komentarz. Cieszę się, że zgodnie z moim zamiarem, nie tylko rodzice wydają się winni takiej, a nie innej sytuacji. Jeżeli już to problem wynika z zaniechania działania z obu stron. Pozdrawiam serdecznie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania