Zapalenie nerwu kluczowego

Na placu pełnym historii i wydarzeń, urzędowo skrojonych gajerów, krawaty dobrane jak wino na uroczystą kolację. Przywitano komitet selekcyjny i ważniaków z parlamentu. Ostrzyżone głowy przy skórze, to nie mnisi. Nawet nie mają nic z Małego Wielkiego Człowieka - Mahatmy Gandhiego. Ludzie w delegacji stanęli naprzeciw. Jedni mają w dzbankach święconą wodę, inni białą różę. Motyle przy tej pogodzie nie mają szans na przeżycie.

Niech się chłopcy pobawią, pospacerują po ulicy sobie. Na szlaku pielgrzyma ani cienia człowieka poczciwego, tylko liczne ślady demona. Mostem Poniatowskiego prze bojowa nawałnica i jak wtedy wskoczył z koniem do Elstery, zniknął w nurtach wody. Tylko kilometr do Narodowego.

 

Składam dłonie w medytacyjną pozę. Chronię swoje ciało przed upadkiem, dusza przebywa gdzie indziej, poza punktem odniesienia. Ściana!

Przewrócone do góry dnem wiadro ze szczynami. (potknąłem się).

Zostają wskrzeszone mumie polityczne. Odwinięte bandaże ukazują szkieletologię. Twarze ozdobione wizażem artystycznym wyniesione na piedestał.Tapeta maskuje niedoróbki dziejowe.

 

Nemezis trzyma miecz nade mną. Parska i prycha jak koń ułański. Na chwilę wstrzymuje moje serce. Przekomarzam się, żeby biło dłużej. Stetoskop zawiesza na szyi.

- Nasza cywilizacja

- Nasze zasady.

 

Biegnę w widoczną dla mnie drogę. Gdy ustanę, urwą mi głowę, jak rajskie jabłko. Ciągle powtarzam, że świat jest przyjemnym i jedynym miejscem do życia dla każdego.

 

Muszę zaczerpnąć dużo powietrza, by szept nie stał się cichszy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania