Zaplątany promień
Złamałeś mnie, chociaż twierdziłeś, że jestem nie do zdarcia, tyle gadaniny, a stoję przed tobą jak przed drzwiami i boję się nacisnąć klamkę. Postęp taki, że nie uciekam, właściwie nie mam już dokąd. Jakbyś zaprowadził nad krawędź i powiedział 'skacz', a ja się waham, wciąż widzę obrazy, wyciągam dłoń i gładzę lustro.
Idealnie dopasowana sukienka, zawsze jakby babcia patrzyła, bo imię zobowiązuje. Dodaję coś od siebie, szczyptę ekstrawagancji, więc boso, choć to bez znaczenia, przecież ten sam los, tak samo zapisane karty.
'od niedawna mam w sobie odrobinę światła
niweluje szarość kamieni
jakbym niosła ostatni zaplątany promień'
Wyrosły drzewa przy źródełku, pochyliły się, powodując więcej mroku i trudniej zobaczyć siebie. Opieram się na przypuszczeniach, że nie odeszłam zbyt daleko, nigdy nie pasowało mi wyjść z powieści, ciekawiej po swoich ścieżkach i kamieniach.
Delikatnie dotykam zapisu na płycie. Uderza zimnem. Gasnę.
Komentarze (16)
Z różnych miejsc czerpałam... i tu, i tam...
NO!
Nie wiem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania