Zatańczmy w ogniu cz.2
Leżę na wygodnym tapczanie. Ta miła pani odziała, nakarmiła mnie. Leżę w osobnym pokoju. Pora iść mówie sobie.
Schodzę po drenianych schodach. Każdy stopień skrzypi niemiłosiernie to nie było bata żeby mnie nie usłyszała.
-Ja już będe szedł. Bardzo za wszystko dziękuje.
-Gdzie?- Mówi do mnie ostro, za ostro, wystarczająco aby dać mi do myślenia. Do myślenia. Gdzie ja pójdę?
-Do domu.- Odpowiadam.
-Daleko to? Bo jak daleko to cię niepuszczę.
-Nie, niedaleko. Tak naprawdę, to blisko.
Drzwi wejściowe uchylają się delikatnie i do pomieszczenia wchodzi jakaś dziewczyna.
Ładna-Myślę.- Naprawde imponująca. Kiedyś próbowałem zwizułalizować podobną dziewczynę, a potem naładować ją energią aby doprowadzić do spotkania. Poiedział bym teraz, że się udało. Ale ta moja miała białe włosy. Ona ma jasno brązowe,wpadające w ciemny blond. Związane w warkocz.
-Dzieńdobry.- Mówi do mnie, uśmiecham się ale ona zdaje się tego niezałważać, bo patrzy pytająco na raczej babcie.
-Ten pan jurz idzie.- Odpowiada na pytający wzrok dziewczyny.
Pan kurwa, jestem w jej wieku.-Myślę uporczywie.
-Odprowadź go. Mieszka nie daleko.- Mówi kobieta i pieszczotliwie czocjra dziewczynę po głowie. Ona niezadowolona. Teraz musi poprawiać włosy.
-Dobrze babciu.
Nareszcie wiem kim kest ta kobieta. Nie dawało mi to spokoju.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania