Zatrudnię Błazna

Mój śmiech rzewnym łzami

Ileż to razy zalewał mi twarz

ostatnio cisza

Mój prywatny błazen

Już mnie nie rozśmiesza

Ja go rozśmieszam

Żebym się nie spostrzegł

Udaje że się zakrztusił

To go jeszcze bardziej rozśmiesza

Sadomasochistyczny pląs pomiędzy tronem a gilotyną

Następnym razem zatrudnię kobietę

Wystarczy żeby miała coś w sobie

Nie musi być piękna wbrew pozorom

Nie chcę w to wpaść

Ten refren znam jak pacierz

”Ściśnij mi ucho obcęgami

Chcę poczuć jak zaciskasz uda

Na zakrwawionej małżowinie

Zebrały się wieczoru cuda

Już gromy tatuażem po niebie

w latarnię morską

To moja rozkosz"

Nie ma gdzie mieszkać

”Jestem twarda” - mówi

Mogę cię zatrudnić jako ochronę osobistą

”Masz wrogów?”

Mam wielkiego wroga

”Kto to taki?"

Mój smutek

"To ty nie potrzebujesz ochrony ty potrzebujesz błazna."

Mogę zatrudnić ciebie

"Żeby cię rozśmieszać?"

(przyjmuje mine jaką miał Rajneesh gdy opowiadał o tym straceńcu na pustyni; mówi z indyjskim akcentem)

”Moje dziecko to co ci powiem to cię ocali

od twego smutku który cię gnębi.

Słuchaj uważnie.

Pójdziesz na szczyt góry.

Zostawisz mi twój dom twoje auto.

Zostawisz mi wszystko co masz.

Ja się będę zajmowała twoimi smutkami a ty tam na szczycie góry wolny jak ptak.”

Śmiech rzewnym łzami zalewa mi twarz

Jesteś zatrudniona