Zatrzymany czas miłości - rozdział 1 (fragment 1)

Czas, dla jednych coś, co ciągle ucieka. Dla drugich czwarty wymiar, zaś niektórzy nawet go nie zauważają. Mnie udało się go zatrzymać. Kopię opracowanej przeze mnie technologi dałem pewnemu chłopakowi, ciężko mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłem. Po prostu już nie pamiętam, wiem jedno jakąkolwiek, rzecz zrobił w zatrzymanym świecie. Nie żałowałem, nie żałuje i nigdy nie będę żałować, choćby jedno dnia, że dałem mu tak wielką moc. Nawet przez to, co wydarzyło się ostatnio. Ani przyczyn, ani skutków.

 

Rozdział 1 – zatrzymać czas

 

Szkoła. Mało kto ją lubi, młodzi zapominają, ile potrafi nauczyć ale i ona zapomina, ile potrafi nauczyć samo życie. Chłopak, o którym mówię, był jednym z uczniów. Nie uczył się źle, ale i nie był wybitny. Oczywiście, jeśli wyznacznikiem są oceny. Kiedy go pierwszy raz spotkałem, widziałem w nim bystrość i mądrość, jakiej szukałem. Co dokładnie się wtedy, wydarzyło, napiszę przy lepszej sposobności. Wiem, że wiele osób może się zdziwić, że tyle wiem o ich podróży. Wiele dialogów sam wymyśliłem, ale ogólna historia jest prawdziwa. W końcu ktoś zapyta, czemu mówię w liczbie mnogiej. Za chwilę wszystko się wyjaśni, ale szybką odpowiedzią będzie po prostu miłość. Przerwa zaraz przed pierwszą lekcją, tłum uczniów. Wtedy dla Arthura, chłopaka, o którym wspominam, pojawiła się okazja. Dotknąć dziewczynę, w której się zakochał. Czemu? Kilka słów jak działa maszyna do zatrzymania czasu. W dużym stopniu przypomina zegarek, głównie ze względu na wygląd. Sam moment zamrożenia polega na kliknięciu bocznego przycisku. Są dwie opcje albo takowe urządzenie nosimy, albo kontakt cielesny z taką osobom na przykład poprzez dotknięcie się rękoma. W ten właśnie sposób Arthur zatrzymał czas, pozwalając by Olivia jego wybranka serca. Poznała jego sekret.

 

- Arthur, co ty robisz? - spytała, zdziwiona i zdenerwowana – zaraz moment, co... co się wydarzyło?

- Zatrzymałem czas – stwierdził, bez żadnych emocji – może wyjdziemy z tego tłumu, najlepiej na dwór – drzwi szkoły, miały fotokomórkę. Rozbił szkło, w drzwiach i wyszli. Usiedli na pobliskiej ławce.

- Jak to działa? Myślałam, że zatrzymanie czasu całkiem go – zawahała się przy kolejnym słowie.

- Ciężko mi to wytłumaczyć. Ja to sobie zawsze tłumaczyłem, że tworzy się drugi świat. Mający takie same reguły z tym wyjątkiem, że wszystko, co żyje na Ziemi się zatrzymuje. Masz normalnie dzień i noc, płyny zachowują się normalnie. Dużo by wymieniać.

- Nadal ciężko mi to pojąć. Naprawdę wszystkie osoby się nie ruszają. Wybacz, że to tak spłaszczam.

- No – westchnął – tak to można nazwać. Jednak największa zabawa, zaczyna się w powrocie do normalności. Wszystko wraca do momentu przed zatrzymaniem, możesz być sto kilometrów dalej od miejsca startu. Tak to nazwijmy a potem nagle, pojawiasz się w tym samym miejscu.

- Ilu osobom to pokazywałeś?

- Większej ilości osób to pokazałem, niż osób, które o tym wie.

- Nie bądź taki tajemniczy, co masz na myśli?

- Po wznowieniu ludzie zapominają o tym świecie. Nikt nic nie wie, oprócz mnie – zaśmiał się lekko.

- A jeśli nie chcę zapomnieć?

- Później ci powiem.

- A dlaczego to zrobiłeś, czemu mi to pokazałeś?

- Chciałem... Chciałem to po prostu pokazać.

- To wracamy? Czy masz jakiś plan?

- Słuchaj, mamy nieograniczony czas. Możemy zrobić, dosłownie wszystko.

- Jestem ciekawa, jak to wygląda. Może po prostu się przejdziemy?

- Jak chcesz.

 

Poszli dalej, Olivia dopiero teraz zaczęła, rozumieć ogrom tego, jaką mocą dysponuje jej kompan. Samochody, ludzie, ptaki wszystko zamarzło. Starała się zobaczyć choć jeden, nawet najmniejszy ruch. Nic, ta dziwna swoboda doprowadzała ją do lekkiego szału.

 

- Arthur, tu chodźmy. Do sklepu, przymierzymy jakieś ubrania, co? - powiedziała, widząc sklep to pomogło jej uwolnić się z tego obłędu.

- Jak chcesz. Mamy dużo czasu – poszli w kierunku wejścia, chłopak wyważył drzwi kilkoma kopniakami – trochę jak w post apo, nie? Jakby co tkanina zachowuje się normalnie.

- Jasne, jasne.

 

Weszła do środka i zaczęła przebierać w ubraniach. Możecie powiedzieć, że to ostry stereotyp, że kobieta kocha ubrania. Jednak tak było Olivia, cieszyła się z każdego możliwego ubioru. Zresztą kto by nie miał szczęścia na twarzy z powodu darmowych rzeczy. Arthur był bardziej opanowany, nie szukał ubrań dla siebie. Jedynie pomagał w wyborze, chciał jak najbardziej się do niej zbliżyć. Wywołać w niej emocje, podobne do swoich.

 

- Czekaj chwilę, przymierzę to i zaraz ocenisz – weszła do przebieralni, w międzyczasie Arthur sprawdzał szafki przy kasach i czegoś, co mógłby jej podarować jako prezent. Szukał czegoś bardzo specjalnego – a tu jesteś i jak? - spytała, zaskoczonego chłopaka.

- Nie no super. Zresztą zawsze świetnie wyglądasz.

- Nie wiedziałam, że aż tak umiesz żartować – z jednej strony starała się obrócić to w żart, z drugiej strony była szczęśliwa z tych słów.

- Dobra to co? Teraz drugi outfit? - spytał, starając się utrzymać atmosferę.

- W sumie czemu nie. Czekaj chwilę – gdy zasłoniła zasłonę, znalazł rzecz, którą chciał. Złoty łańcuszek, nie wiedział, czy jej się spodoba, ale nie miał innego wyboru. Musiał i chciał spróbować. Wtedy wyszła, teraz wyjątkowo opiszę jej wygląd. W pewnym sensie przyda się do narracji. Czarne tenisówki z białymi elementami, spodnie będące ciemnymi jeansami w stylu rurek i brązowo-pomarańczowa bluza z kapturem. Nigdy nie oceniam ludzi i ich gustów. Jej twarz, lekko przestraszona, ale pełna szczęścia i długie, ciemnobrązowe falowane włosy.

- Zamknij oczy, mam niespodziankę – zrobiła, jak powiedział. Założył na jej szyi naszyjnik. Poczuła, zimno złota. Po chwili odwróciła się w jego kierunku i przytuliła. Można powiedzieć, że po przyjacielsku – dziękuję.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania