Zaufanie
Zniknąłeś mi z pola widzenia, choć panowała tu ciemność, gdy ty rozświetlałeś mi drogę. Teraz gdy się oddaliłeś, stoję w miejscu niczym posąg. Strach ogarnął moje ciało, gorące łzy rozżarzały zimne policzki. Wyciągam tylko dłoń przed siebie z nadzieją, że twe ciepło przesiąknie mój chłód. Czekam, czekam... Nagle z oddali krzyk, głośny i bolesny. Nogi samowolnie się uginają, serce chce uciec wprost do Ciebie. Żaden dźwięk nie chce się przedostać przez usta. Mija minuta, dwie, choć dla mnie to wieczność... Cisza, bezwzględna cisza. Powieki same opadły, a gdy ponownie się uniosły, wokół mnie krąg zataczały promienie słońca. Moje ciało przechodzi przyjemne uczucie ciepła, czułości, miłości. Ktoś od tyłu zakrywa mi oczy, łapie za dłoń i prowadzi... Jego szybki krok powoduje brak tchu.
- Nie bój się - powtarza, cichym głosem.
Jego głos mnie uspokaja, powoduje ciepło na sercu. Idziemy, idziemy... Po długim czasie zatrzymujemy się. Puszcza moją gorącą dłoń i odkrywa mi pole widzenia, słyszę tylko trzepot skrzydeł. Z rozmyśleń wyrywa mnie krzyk, ten sam co wcześniej. Robię kilka kroków w ciemnościach, upadam.
- Pomóż, pomóż mi. Pożegnajmy się! - słyszę te słowa, dość niewyraźnie.
Zrywam się na równe nogi, chociaż ciało odmawia posłuszeństwa, biegnę przed siebie.
W głowie tysiące myśli, w sercu pustka.
- Gdzie jesteś? Gdzie? - pytam się sama siebie.
- Podejdź bliżej! - krzyczysz.
Oślepia mnie blask ognia, otchłań, a w niej Ty...
- Dłużej nie wytrzymam! Boli, już nie dam rady... -
Powoli do mnie wszystko dociera, podchodzę bliżej, jednak nie spoglądam w dół. Coś mi podpowiada, że powinnam skoczyć za nim, ale zaraz myśli mówią, że powinnam. Boję się, przerażenie mną zawładnęło.
- Przepraszam, już nie mam siły. Dziękuję Ci, że byłaś ze mną, na dobre i na złe. Kocham twoje serduszko, żegna... - głos się urywa.
Huk, płacz, gniew wszystko się miesza i wisi w powietrzu. Zamykam oczy, skaczę, żegnając się z życiem. W końcu upadam.
- Otwórz oczy - ktoś szepta mi do ucha.
Posłusznie wykonuję polecenie, jasność mnie oślepia.
- Dziękuję - głos się znów odezwał.
Spoglądam w bok, a tam ty... Nie myśląc długo, wtulam się w twoje gorące ciało.
- Byłem u kresu śmierci, gwiazdka, słońce, anioł to ja... Uratować mnie mogła twoja miłość i odwaga. -
Zadałeś mi, a ja ufam Tobie. Dziękuję
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania