Zawsze coś
"Całą próżnię sobie kupić, nieskończona ilość rat, sprężyć w butle i wyrzucić, niebo niech zarasta las".
Jem raz dziennie, ale czasem się zapomni. Następnego dnia znowu jem, jak gdyby nigdy nic. Idę właśnie nakopać trufli, środek nocy, kiedy odzywa się pierwsze prawo kosmosu - nie ma nigdy nic. Przemawia bolesnym atakiem na dwunastnicę z realnymi widokami na trzynastnicę, czyli ubranie. No passran - myślę i koncentruje siły wewnętrznej opozycji na nie zafajdaniu się, ale po kilku krokach staje się jasne, że ofensywa faszystów jest nie do powstrzymania. Passaran. Ostatkiem sił docieram pod nagrobek z rzeźbionym aniołkiem i uznaje wyższość pierwszego prawa kosmosu. Towarzyszą temu uczucie niczym odpuszczenie grzechów i liście. Liście, jak mniemam, z kosmosu, bo jak okiem sięgnąć, wokół żadnego drzewa.
Komentarze (5)
Na początku nie spodobało mi się, że Twój tytuł tak mi tę reklamę przypomniał, ale przecież masz w tekście także takie słowa: "nie ma nigdy nic", tzn. masz więcej: "pierwsze prawo kosmosu - nie ma nigdy nic", a wobec tych słów "zawsze coś" nabiera swojego koloru, koloru nowego, nie braciakowego, który to kolor utkwił w mojej głowie, bo bardzo tego aktora lubię.
Literkowa Bitwa na Drabble
Literkowa
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania