Uczciwie, nie mój typ opowieści, wpadłem zobaczyć jakie postępy zrobiłaś od testu z demonami. Niewiarygodne, jak byś nie Ty pisała. Nie zostawię oceny bo się nie znam, ale progres geometryczny wręcz z każdą napisaną historią, good job, lady. Pozdro ;)
Hehehe Ja nie robię postępów, nigdy :) osobiście uważam, że ze wszystkich zażaleń ostatni rozdział mi wyszedł najlepiej chyba :)
Dziękuje za odwiedziny :) Pozdrawiam :))
Nie myśl tak, intencje mają moc sprawczą, blokujesz się, działając w ten sposób. Samozachwyt jest zły, ale nie można źle o sobie myśleć, bo to na prawdę, w sposób i psychiczny i fizyczny wpływa na Twoją osobę. Złotym środkiem jest tu wiara, że można. Oj Einstein się znalazł, ale mówię nieco z autopsji, nieco z programów dokumentalnych.
Oj, zapewniam Cię nie blokuje się. Jestem w odpowiednim miejscu między krytyka a pochwałą. Powiem szczerze moja wiara umarła jakiś czas temu :) ale jednak to źle nie wpłynęło na moją psychikę i fizyczność... Powiem Ci, że nie zły z Ciebie Einstein. To kiedy była ta autopsja hehe :)
Nigdy nie mów nigdy :) Autopsja... Moja autopsja ma miejsce cały czas.
Powiedzmy, że jako dziecko byłem bardzo, bardzo uzdolniony. Przez pochwały spocząłem na laurach, później wpadłem w złe towarzystwo. W pewnym momencie pochwały zamieniły się w obelgi. Jaki to nie byłem, a jaki to nie jestem teraz. I zacząłem w to co ludzie mówią wierzyć, i samemu sobie wmawiać. I wpadłem w samo nakręcającą się spiralę upadku, było co raz gorzej, co raz gorsze obelgi, co raz gorzej myślałem o sobie, upadając jeszcze niżej itd... Gdyby nie pewien raper, pewnie nadal bym orał mordą ziemie, bo niżej się upaść nie dało. I nigdy bym nie wrócił do pisania PF. Żałosne, ale prawdziwe, trzeba zwalczać myśli złośliwe, bo te wpuszczają na minę. W końcu chwytasz linę i chcesz końca, nigdy więcej nie zobaczyć słońca... Było blisko, a raperowi będę się po kres żywota kłaniał nisko.
Serio, to strasznie musi boleć taka wieczna autopsja. Każdy ma jakąś historię i zaskakujące dojście do prawdy.
To ja powiem, że jako dziecko byłam mało uzdolniona. I dążyłam do doskonałości dopóki nie zdałam sobie sprawy, że nie ma doskonałości. Nie czegoś takiego. Człowiek chyba nigdy nie będzie doskonały. Więc trochę później jako tak zwana kobieta stałam się mniej dziecinna, bardziej uzdolniona, mądra i nagle wszyscy mnie zauważali, ale szczerze ja mam to głęboko gdzieś. Nic co przychodzi do nas później. spóźnione nie jest warte uwagi. Mam na myśli wszystko związane z życiem. Moją uwagę poświęciłam na spełnianiu własnych pragnień. Egoistycznie, ale co mi tam. I powiem, że nagle dostałam czymś ciężkim w głowę. Dosłownie mówię. Zachorowałam, i to niestety poważnie. I upadałam tak samo nisko. Ale wiesz oprócz nauki jak umiera się za życia dostałam inną lekcję. Nie słuchać głosu innych ludzi najważniejszy jest ten jeden głos Twój.
Nikt cię nie stworzy lepiej niż Ty sam :)
To zapadnie mi w pamięci, np. " - Odbił ci dziewczynę czy uwiódł siostrę, bo chyba nie matkę zbajerował – dodałam.
- Zgadła, ta mała." lub "Książę z bajki nie istnieje, a kopciuszek nie zgubił pantofelka. A teraz odpierdol się! "
Też doceniam to jak piszesz, robisz gafy ale jak nikt przykuwasz prawdziwymi emocjami. Wiesz podobno człowiek, który cierpi zawsze wszystko lepiej rozumie, zwłaszcza uczucia.I zgadzam się z Tobą nikt lepiej nas nie ukształtuje jak my sami. Dam 5
Może nie pisze perfekcyjne, ale to prawda pisze z sercem. I nie wiem czy cierpienie pomaga co nie co zrozumieć. Dziękuje za komentarz, i fajnie, że podoba Ci się :)
Nie wiem, z jakim się spotka przyjęciem. Osobiście tak bardzo bym chciał, ale... Ale może jest tak, że jest mega klapą, i tylko na mnie tak działa. A jak mam się komuś chwalić, mogę się pochwalić wszystkim. Ale to jak publikacja kartki z pamiętnika.
Komentarze (26)
Dziękuje za odwiedziny :) Pozdrawiam :))
Powiedzmy, że jako dziecko byłem bardzo, bardzo uzdolniony. Przez pochwały spocząłem na laurach, później wpadłem w złe towarzystwo. W pewnym momencie pochwały zamieniły się w obelgi. Jaki to nie byłem, a jaki to nie jestem teraz. I zacząłem w to co ludzie mówią wierzyć, i samemu sobie wmawiać. I wpadłem w samo nakręcającą się spiralę upadku, było co raz gorzej, co raz gorsze obelgi, co raz gorzej myślałem o sobie, upadając jeszcze niżej itd... Gdyby nie pewien raper, pewnie nadal bym orał mordą ziemie, bo niżej się upaść nie dało. I nigdy bym nie wrócił do pisania PF. Żałosne, ale prawdziwe, trzeba zwalczać myśli złośliwe, bo te wpuszczają na minę. W końcu chwytasz linę i chcesz końca, nigdy więcej nie zobaczyć słońca... Było blisko, a raperowi będę się po kres żywota kłaniał nisko.
To ja powiem, że jako dziecko byłam mało uzdolniona. I dążyłam do doskonałości dopóki nie zdałam sobie sprawy, że nie ma doskonałości. Nie czegoś takiego. Człowiek chyba nigdy nie będzie doskonały. Więc trochę później jako tak zwana kobieta stałam się mniej dziecinna, bardziej uzdolniona, mądra i nagle wszyscy mnie zauważali, ale szczerze ja mam to głęboko gdzieś. Nic co przychodzi do nas później. spóźnione nie jest warte uwagi. Mam na myśli wszystko związane z życiem. Moją uwagę poświęciłam na spełnianiu własnych pragnień. Egoistycznie, ale co mi tam. I powiem, że nagle dostałam czymś ciężkim w głowę. Dosłownie mówię. Zachorowałam, i to niestety poważnie. I upadałam tak samo nisko. Ale wiesz oprócz nauki jak umiera się za życia dostałam inną lekcję. Nie słuchać głosu innych ludzi najważniejszy jest ten jeden głos Twój.
Nikt cię nie stworzy lepiej niż Ty sam :)
- Zgadła, ta mała." lub "Książę z bajki nie istnieje, a kopciuszek nie zgubił pantofelka. A teraz odpierdol się! "
Też doceniam to jak piszesz, robisz gafy ale jak nikt przykuwasz prawdziwymi emocjami. Wiesz podobno człowiek, który cierpi zawsze wszystko lepiej rozumie, zwłaszcza uczucia.I zgadzam się z Tobą nikt lepiej nas nie ukształtuje jak my sami. Dam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania