Zazdrościli nam, głupcy
Obudziłaś zapomniane echo,
zwierzęcość zatopioną w czułości, żar.
Przypomniałaś, jak smakuje rozlana kawa,
i wino spijane z ust.
A zaczęło się tak niewinnie: – Czy mogę się przysiąść?
Fascynacja sztuką, muzyka i rozmowy o książkach.
I to coś w oczach. Drżenie ust. Wyleczyłem się z marzeń,
a jednak znów odleciałem.
Podniecała cię śmiałość, z jaką mówiłem o sobie;
o porażkach i wzlotach, rozerwanej pomarańczy,
wyobraźni w seksie. Zobaczyłem, jak patrzysz,
jak delikatne masz palce, jaką ciekawość jutra.
Podniecała mnie mowa ciała, delikatne muśnięcia
i pytanie w oczach. Wilgotne i chcące? A może nie?
Półsłówkami zmierzaliśmy do celu, świat jakby
nie istniał – krzyczałaś w łóżku.
A zaczęło się tak niewinnie: – Na długo pan przyjechał?
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania