Zazdroszki.
I jeszcze trawa, zaraz przed świtem,
kiedy cienie uciekają pod kamień,
choć to przecież nie pora na sen.
Depczesz ją, zostawiasz wyraźną ścieżkę,
a ja nabieram się na to.
Zbieram rosę do słoiczka, bo płonie mi w dłoniach
i nie mógłbym jej donosić,
choćbym założył miliardy powłok,
choćbym przestał być sobą.
Depczesz ją, tworząc tym samym precedens,
pierwsze w historii świata państwo, wielkości myśli,
a potem powielasz je jak sakrament.
Jakby specjalnie dla mnie.
A mnie nawet tam nie ma, jestem posągiem
i zazdroszczę płatkom śniegu, w którą się zmieni. Ta rosa.
Choć w moich dłoniach płonęłaby jak feniks,
jak nadzieja na to, że kiedyś będę mógł przestać.
Zainspirowane piosenka Jealous - Labrinth.
Z cyklu : Detoks.
Tydzień czwarty, nowego roku pańskiego.
Komentarze (11)
Całkiem zgrabne wierszydełko, ma jakiś polot ale mi osobiście brakuje hmm...łagodności? Chyba tak będzie najsensowniej określić. Jest delikatność ale też ciężar i stąd takie wrażenie o braku łagodności. Lubię takie wiersze, które budzą nieco ambiwalentne emocje i spostrzeżenia.
5!
i zazdroszczę płatkom śniegu, w którą się zmieni. Ta rosa.
Choć w moich dłoniach płonęłaby jak feniks,
jak nadzieja na to, że kiedyś będę mógł przestać.''
Ten fragment bardzo mnie ujął... nie podoba mi się natomiast ''słoiczek'' na coś innego bym zamieniła.
Nie wiem, naczynie już trochę inaczej brzmi albo kielich...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania