Zdrada automatu — margines
[Zgaś silnik. Zaufaj maszynie.]
Podjeżdżam pod myjnię jak pod punkt usługowy spokoju – na minuty.
Tablica programów świeci: standard, premium, wosk, połysk.
Połysk – dopłata za nadzieję.
Biorę środkowy – żeby potem nie mieć pretensji do siebie.
Terminal przyjmuje płatność. System lubi prostych ludzi.
Przede mną SUV. W środku dziecko liczy pianę, jakby to był park rozrywki.
Za mną ktoś w dostawczaku trąbi raz, krótko. Chce już być po.
Strzałka prowadzi mnie w tunel – wąski jak decyzja.
STOP – czekaj.
„Proszę zaciągnąć hamulec.”
Zaciągam.
„Proszę nie wysiadać.”
Nie planowałem. Miło, że ktoś dba.
Gaszę silnik.
Nic ode mnie nie zależy.
Dwa – pierwsze uderzenie wody w szybę.
Dwa – piana zasłania świat.
Cztery – siedzę i nie wiem, czy to jeszcze usługa, czy już przerwa.
Szczotki wjeżdżają jak ramiona, które znają swoją pracę.
Dociskają. Szorują. Udają czułość. Mają zadanie.
Nie drgnę. Jakby to miało znaczenie.
Wycieraczki włączają się same. Zdrada automatu.
Szyba skrzypi.
Płukanie przychodzi jak ulga – bez obietnic.
Wosk spływa równą warstwą. „Na dłużej” w płynie.
Suszenie hałasuje – udaje finał.
Powietrze bije w karoserię, jakby chciało mnie poprawić.
Światło wraca. Strzałka – jak rozkaz.
Silnik odpala posłusznie.
Wyjeżdżam czysty, jak po krótkiej rozmowie, w której nic nie powiedziałem.
Zatrzymuję się na sekundę. Kierownica zimna. Metal konkretny. Skóra przywiera.
Na lakierze połysk. W środku to samo.
Program zakończony. Stan bez zmian.
Komentarze (5)
Ps. Ten kto daje te jedynki, powinien dostać w zęby! 😅 Podbijam ocenę.
Ba dum, tsss.
Dobre. 2 2 4 też na myjni. Spróbuję w sylwestra złapać ten rytm na kuchni.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania