Zdrajca
Marsz w śniegu,
nogi tonące w zaspach,
umysł zerwany przez podmuch.
Nadchodzi śnieżyca.
Białe słońce na szarym niebie,
Oblewa zimnym światłem
pochylone czoło,
głowę skazańcy.
Kara jest dobrze znana.
Zapamiętał już ten bicz,
widzi twarz swego kata,
w lustrze co wieczór.
‹Ideały ma, prawda.
Lecz pomnik ich
z błota raczej
niżeli spiżu zbudowany.›
Kolana łamią się
pod ciężarem nieprzytomnej głowy
wypełnionej żalem,
za grzechy zwierzęcego umysłu.
Wielkość sobie pisząc,
plącze się wśród głębin.
Pragnąc świętości
gnije od grzechu.
Jak silna może być gorycz
nim wypali gardło?
Potyka się,
topi go zimny szklany puch.
Kat na zaspie stojąc
przykopuje i szepcze;
‹A w tym wszystkim
najgorsze jest to,
że zdradziłeś się
dla niczego.›
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania