Zefiryny Piorun podróże po kraju część 4
Po może czterominutowej jeździe znaleźliśmy się na szczycie dość wysokiego pagórka i naszym oczom ukazało się miasteczko położone u jego podnóża. Nie byliśmy przygotowani na to, że tak szybko dojedziemy do Pacanów Dużych.
- Kierujemy się na kościół – usłyszałam.
- Może zjedlibyśmy coś u Angeliny? Pizza? - dodałam nieśmiało, ponieważ w gospodzie o wdzięcznej nazwie „Principessa tra i prati” nie spodziewałam się niczego innego, no może jeszcze tiramisu. Maciej zwolennikiem pizzy nie jest.
- Jak chcesz. Podwiozę cię. Ja poszukam budy z hot dogami, W takim dniu na pewno rynek będzie tym obstawiony.
Gospodę Angeliny znaleźliśmy na obrzeżach miejscowości. To, co zobaczyliśmy przerosło nasze wyobrażenia. „Principessa” okazała się być usytuowana w wybitnie polskim dworku zbudowanym na planie prostokąta. Szeroki front, centralnie umieszczone wejście i ganek wsparty na kolumnach. Na tle bielusieńkich ścian kolorowe malwy.
- E, dziwne to. Idę z tobą – zmienił zdanie Maciej.
W progu przywitała nas około dwudziestoletnia dziewczyna.
- Ruskie macie? – zadał pytanie Maciej, gdy prowadziła nas do sali.
Dziewczyna zatrzymała się, ściągnęła brwi i popatrzyła na nas z lękiem.
- Yy… ru… ruskie? – Jej oczy wędrowały w prawo, w lewo , w górę, w dół.
Sytuację zdawała się uratować nieprzeciętnie zgrabna młoda kobieta o blond włosach i uśmiechających się oczach.
- Dzień dobry państwu. Marysiu, ja zaprowadzę gości do stolika numer 4, a ty przyniesiesz państwu kartę dań – zwróciła się do dziewczyny.
Maciej milczał jak zaklęty. Chyba zmęczenie dało mu się we znaki.
- Pytaliśmy, czy macie ruskie pierogi – uśmiechnęłam się do blondynki.
- Ruskich tu nie ma, ale mamy pierogi gotowane od wschodu. Polecam, goście mówią, że wyśmienite.
Maciej wpatrywał się w blondynkę i na słowo „wyśmienite” aż się oblizał.
- Tak – powiedział i wyszczerzył zęby.
„Ten zje tu wszystko, nawet gdyby było gotowane od ruskiego roku” – pomyślałam siadając przy stoliku. Ciemne drewniane meble, haftowane serwety na stolikach, koronkowe ręcznie dziergane na szydełku firanki i obficie kwitnące fiołki afrykańskie na parapetach zachęcały do skosztowania przygotowywanych tu potraw.
Pierogi z farszem ziemniaczano-serowym były tak samo doskonałe jak i zalewajka. Zapłaciliśmy i zbieraliśmy się do wyjścia.
- Smakowało państwu?
Iskierki słońca na przemian znikające i pojawiające się w oczach blondynki, utrudniały mi sprecyzowanie ich koloru. Zielone, czy szare? Sama nie wiem. Maciej chyba miał ten sam problem, gdyż gapił się jak zahipnotyzowany.
- Bardzo, na pewno tu wrócimy – odparłam.
- Czy może nam pani powiedzieć, dlaczego nie mogliśmy w szafie grającej włączyć piosenki „Przez twe oczy zielone” – uśmiechał się Maciej rozanielony po pierogach suto kraszonych masłem z przysmażoną cebulką.
No właśnie, brawo Maciej! Sama się nad tym zastanawiałam.
- Ależ można włączyć, a nawet trzeba. Wystarczy tylko wziąć udział w naukowych warsztatach „Disco Polo i zwiększona konsumpcja alkoholu wysokoprocentowego jako przejaw upadku kultury wysokiej na obszarach wiejskich”. W ramach warsztatów oferujemy noclegi, doskonałe jedzenie, miejscową śliwowicę i oczywiście wszystkie hity tego gatunku muzycznego. Zapewniam państwa, że towarzystwo szlachetnie urodzonych i wysoko wykształconych przedstawicieli społeczeństwa będzie doborowe, grupy niewielkie, atmosfera kameralna no i z racji wykształcenia biorących udział, dyskusje na pewno na doskonałym poziomie. Najlepiej byłoby oczywiście przyjechać z własną grupą dyskusyjną. Wszystko znajdziecie państwo na naszej stronie internetowej. Do zobaczenia.
Komentarze (13)
Nie mogę się doczekać fantastycznych elementów opowiadania. Przypomina mi się "Wielki Guslar", zagubiona wieś, gdzie działy się rzeczy niecodzienne.
" Ruskich tu nie ma, ale mamy pierogi gotowane od wschodu."→!!
Pozdrawiam🤠:)
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-62-jak-feniks-w1708/#reply
Rzuciłem. Wypadł orzeł :P
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania