Zegarek
– Kukurydza, gorąca kukurydza.
– Lody, lody. Lody dla ochłody.
Zbliżała się pora, gdy wszyscy plażowicze zaczynali odczuwać głód. Ale ja nie byłam głodna. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa. Byłam doskonale wtopiona w doskonale wygodny leżak, słyszałam szum morza, od czasu do czasu załopotały bawełniane kwiaty rozpięte na mocnych kijkach, które solidnie umocowałam w piachu.
– Przepraszam, ma pani zegarek?
Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że zza parawanu wystaje kawałek człowieka. Pewnie klęczał na kocu po drugiej stronie. Śmieszne włosy – pomyślałam. Był zabawnie roztrzepany.
– Mam – odpowiedziałam i ponownie wystawiłam twarz do słońca.
Zza parawanu dobiegła mnie salwa śmiechu. Kilka osób. Przez chwilę zrobiło mi się przykro, że naraziłam go na ten śmiech. Ale co tam. Mógł bardziej przemyśleć pytanie.
– Przepraszam, a czy może pani powiedzieć, która godzina?
Tym razem usiadłam prosto, zsunęłam okulary na nos i przyjrzałam mu się. Fajnie mieć za parawanem kogoś takiego. Uśmiechnęłam się.
– Mogę – odpowiedziałam. Okulary z powrotem we włosy, wróciłam do opalania.
Znów ryk za parawanem.
Przeniosłam się na ręcznik. Czas powygrzewać plecy. Ułożyłam się tak, żeby palcami stóp przebierać w piachu.
– Przepraszam, to proszę powiedzieć, która.
– Za kwadrans druga – odpowiedziałam, nie podnosząc głowy, bo leżałam z nosem wtulonym w zagłębienie łokcia. Wwąchiwałam się we własną skórę. Chciałam wszystko zapamiętać, żeby móc wracać do tych chwil, kiedy już stąd wyjadę.
– Dziękuję najuprzejmiej – powiedział, a słychać było, że mówi na szerokim uśmiechu. Fajny gość!
Skóra, rozgrzana słońcem, pachniała intensywnie. Lubiłam swój zapach. A teraz jeszcze balsam do opalania, trochę wiatru, trochę soli. Że za kwadrans druga, to wiedziałam, bo przenosząc się na ręcznik sprawdziłam, zaglądając do torby, gdzie trzymałam zegarek szczelnie zawinięty w bawełnianą apaszkę.
– Lody, lody. Zimne lody.
– Kukurydza. Gorąca kukurydza.
Było leniwie i błogo. Czułam jak wnikam w miękki ręcznik, a wraz z nim w ten piach, do głębi ziemi. Rozłożyłam na chwilę ręce, jakbym obejmowała całą plażę. Boże... Ja się stąd nie ruszam... Nie musiałam szukać wygodnej pozycji. Było idealnie. Zawsze lubiłam leżeć na brzuchu. Wyciągnęłam ręce nad głowę i wsadziłam palce w tę ciepłą, a głębiej – chłodnawą sypkość. Nabierałam w dłonie piasku i wysypywałam wąskim strumyczkiem. Leżałam z zamkniętymi oczami. Lato drżało w powietrzu. Ręcznik pachniał. Przesypujący się piach łaskotał przedramiona. Czasem kilka ziarenek spadało mi na twarz.
Melodia.
– Przepraszam... Przepraszam... To tylko telefon.... Ale dobrze, że się pani obudziła.
Siedział przede mną w piachu, w jasnej, rozpiętej koszuli z oberwanymi rękawami.
– Zasnęła pani. A plecy spalone. Pozwoliłem sobie ustawić parasol. Jednak muszę już iść. – Na jakieś takie niby usprawiedliwienie, czy co, pokazał, w nieco bezradnym geście, telefon, z którego przed chwilą płynęła melodyjka.
– Dziękuję! Uratował mi pan skórę! – Uśmiechnęłam się, usiadłam i narzuciłam na plecy swoją niebieską koszulę.
– Och! - jęknęłam. Zabolało. Poczułam ciarki. Udar?
Kiwnął głową. W milczeniu złożył sprzęt i ruszył ku morzu. Patrzyłam, jak idzie. Powoli, mokrym pasem, w jednej ręce sandały, w drugiej kijki oplecione zieloną tkaniną, na ramieniu plażowa torba. Że też są na świecie tacy normalni ludzie. Życzliwi. Wstałam i zaczęłam zwijać parawan.
„Przepraszam, ma pani zegarek?” – powiedziałam do siebie w myślach, jego głosem. Szkoda, że jak mówił „dziękuję najuprzejmiej”, gdy słyszałam ten szeroki uśmiech, że wtedy nie popatrzyłam, jak wygląda. Bo został w mojej pamięci z powagą w oczach, gdy na usprawiedliwienie, że musi iść, pokazywał telefon.
Przepraszam, to proszę powiedzieć, która.
Za kwadrans druga.
Dziękuję najuprzejmiej.
Miły głos, roztrzepane włosy, poważne oczy. To zostało. I zapach mojej skóry. I łaskotanie przesypującego się piachu. I pokrzykiwanie spalonych słońcem studentów przemierzających kilometry plaży z ciężkimi termosami niesionymi na szelkach. Lody. Kukurydza.
„Przepraszam, ma pani zegarek?” – pyta kolejny raz. A ja uśmiecham się wychodząc z domu w deszczowy, zimny, niby majowy dzień. Mam. „Dziękuję najuprzejmiej”, uśmiecha się. Nie wiem, jak wtedy wygląda. Proszę. Najuprzejmiej.
Rozkładam z trzaskiem parasolkę i idę. I chyba jestem przez krótką chwilę szczęśliwa.
Komentarze (33)
Bardzo fajny kawał prozy :)
Oto przykład, doktor nie przestawił daty w komputerze, w aptece zakwestionowano ważność recepty, po moim wyjaśnieniu pani farmaceutka wzięła to na siebie. Ech, jak miło, gdy się nie spycha na pacjenta/klienta ?
Bardzo oryginalnie opisałaś życzliwość ?
- O, dwie Ludmiły! - powiedziałam, żeby cokolwiek powiedzieć. Lubię te dwie babeczki. A jedna z nich, łamaną polszczyzną:
- Stań tu, pomiędzy nami, pomyśl marzenie, a się spełni...
Ja tam staram się być uprzejmym młodziakiem, ale jednak coś w tym jest. Jeden z naszych wykładowców z komunikacji interpersonalnej raz wspomniał, że teraz chamstwo stoi na podium i jest hołubione.
Nie tylko wśród młodziaków. Nawet "dorośli" nie potrafią się zwracać do siebie z szacunkiem ani z sobą rozmawiać, a my powielamy te wzorce i zachowania. Niestety.
Brawo TY! ? Dlatego napisałam pokłosie, narybek łyka od dorosłych osobników.
"Czasem kilka ziarenek spadało mi na twarz"↔takie szczegóły, dodają "smaczku":)
Czasami z odpowiedzi, tylko na temat, wynikają ciekawe sytuacje:))
Pozdrawiam:)↔5
Piękno prostoty w tekście ukazane...
Bo czy to nie było piękne? Naturalne? A przez to takie ważne...
Bycie człowiekiem...
Życzliwym? :)
Pozdrawiam :)
I ja pozdrawiam:)
Bardzo fajne te lody i kukurydza… jeszcze jagodzianki były na topie.
Pozdrawiam
# Temat pierwszy - RZUT MONETĄ
# Temat drugi - KOŁDRA ZE SŁÓW
Piszemy jeno opowiadanie: zamieszczamy jeden lub drugi lub obydwa tematy.
Olbrzymi wachlarz pomysłów i myśli pozostawiamy Autorom.
Termin do 25 lutego. Jednak to nie jest wyścig i nikt nas nie goni, jeśli będzie potrzeba przedłużymy.
Do piór!!!
Liczymy na ciebie!!!
Literkowa
2 x byłam za blisko
Znów świetne wspomnienie. Bardzo dobry koncept ze skojarzeniem przyjemnej chwili z zapachem, znakomicie sprawdza się. Można w ten sposób wywoływać przyjemne wspomnienia bardzo często, ja tak mam z lawendą. Takie drobne, życzliwe gesty cieszą, szczególnie teraz, gdy na topie są zachowania zupełnie odwrotne. Może trend się jeszcze odwróci?
No i zastanawiające: skoro miał telefon, to czemu się dopytywał o godzinę? Było w tym jakies ukryte pragnienie? ?
Z tym zegarkiem w telefonie... Faktycznie. Mógł sobie sam sprawdzić. A więc to była intryga? Haha! Nawet bohaterowie własnych opowieści mogą nas zaskoczyć ?
Później przypomniałem sobie jak ze szkoły morskiej płynąłem na małym stateczku w strefie przybrzeżnej, nie dalej niż 12 km od brzegu. Leżąc na pokładzie, w blasku zachodzącego słońca śledziłem linię brzegową zaznaczoną śnieżnobiałą wstęgą wydm, na tle ciemniejszego pasa sosnowego lasu. Zamiast czasu liczyłem mijane latarnie morskie: Jarosławiec, Darłowo, Gąski... Ach, świat jest piękny, dobrze, że potrafisz to równie pięknie opisać :)
A co do zegarka — wciąż noszę, ten sam od 20 lat, dokładny jak zegar na wieży mariackiej.
Świetne. Ja prawie wszystko zapominam. Zostają tylko mało ważne szczegóły. Co gorsza, to co złe – pamiętam dobrze. Chciałabym odwrotnie.
Bardzo ciepło i piaskowo i wietrznie się czytało. Zdecydowanie masz dar.
A! Też lubię zapach swojej rozgrzanej skóry. :)
Pozdr
I ja pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania