Zemsta kruka

AKT I, SCENA I

 

(na scenę wchodzi trubadur z lutnią, kłania się przed widownią, po czym zaczyna mówić)

 

Trubadur: Niegdyś, daleko, daleko stąd, na zboczu góry, wybudowano pałac z białego marmuru, tak wielki, że bez trudu zdołali pomieścić się tam wszelcy mieszkańcy ówczesnego królestwa. Pieczę nad państwem sprawowała monarchia, para władców jednako sprawiedliwa i mądra. Jednak pewnego dnia, ktoś pozazdrościł im uwielbienia poddanych... (pod koniec mówi co raz mroczniej)

 

(Trubadur schodzi ze sceny. Na scenę wchodzi wiedźma, wściekła)

 

Wiedźma: (z kpiną i pogardą, głośno) Wasza Miłość to, Wasza Miłość tamto! A gdzie oddawanie czci mej potędze? Gdzie respekt i szacunek?! Kiedyś miałam nawet swój pomnik, a teraz został z niego tylko marny, porośnięty mchem podest! Pluję na królewski majestat! (spluwa)

 

(na scenę wbiega zrozpaczona królowa z zawiniątkiem w ręce)

 

Królowa: Pani, moje dziecię... (z prośbą i bezsilnością w głosie)

 

Wiedźma: Ach, kochana. Mów, cóż się dzieje? (nagle zmienia wyraz twarzy, zwraca się do królowej z udawaną troską)

 

Królowa: Od trzech dni leży w łóżku, rozpalone jak piec, kaszle, płacze, nie wiem już, co robić... (pociąga nosem) Zamkowi medycy są bezradni (tuli zawiniątko do piersi, bliska płaczu, patrzy na wiedźmę błagalnie)

 

Wiedźma: (uśmiecha się chytrze pod nosem) Mogę ci pomóc, ale za opłatą (podchodzi do królowej, palcem dotyka policzka niemowlęcia owiniętego w chusty, patrzy na nie)

 

Królowa: Oddam wszystko! (wykrzykuje, w jej głosie słychać nutę desperacji)

 

Wiedźma: Oddaj mi więc swą dobroć (staje za plecami królowej) Wówczas dziecię nie umrze (mówi jej jadowicie do ucha, będąc bokiem do widowni)

 

Królowa: Dobrze. (robi krótką przerwę, jej głos lekko się załamuje) Zgadzam się.

 

(Królowa i wiedźma schodzą ze sceny)

 

Trubadur: I od tej pory zło zawładnęło sercami ludzi... (mówi, po czym chodzi ze sceny)

 

AKT I, SCENA II

 

Ravena: Mamo... (mówi, lekko przeciągając głoski. Podchodzi do królowej, która siedzi na tronie i czyta książkę)

 

Królowa: Muszę porozmawiać z twoim ojcem (zamyka książkę) Zawołaj go i idź na dziedziniec.

 

Ravena: Ale... (zaczyna, jakby chciała powiedzieć coś dalej, ale matka jej przerywa)

 

Królowa: Bez dyskusji! (mówi głosem stanowczym, nieuznającym sprzeciwu, wstając)

 

(Ismena schodzi obrażona ze sceny. Królowa odkłada księgę na tron, krzyżuje ręce na piersiach. Niedługo potem w progu zjawia się król)

 

Król: (jest już na scenie, patrzy w stronę żony)

 

Królowa: (podchodzi do męża, prawą dłoń trzymając za plecami)

 

Królowa: (uśmiecha się smutno i przytula króla) Ach, tak mi ciężko...

 

Król: Nie powinnaś być dla niej taka ostra.( stwierdza; odwzajemnia uścisk)

 

Królowa: Kiedyś wszystko było inne... (z żalem, wzdycha) Pamiętasz...? (ściąga z palca pierścień i pokazuje go mężowi)

 

Król: To pamiątka narodzin naszej córki... (bierze pierścień do ręki, uważnie go ogląda, nie zwraca uwagi na to, co robi królowa)

 

Królowa: (wbija królowi nóż w plecy, a ten upada na kolana, a potem całkiem traci siły)

 

(Królowa zbiega ze sceny, gdy słyszy kroki córki)

 

(na scenę wchodzi Ravena)

 

Ravena: Tato! (podbiega do ciała ojca. Po chwili zauważa pierścień) Pierścień matki? Czy ona... Nie... NIE! NIE! (krzyczy, wstaje, rzuca pierścień, cofa się) To sen... Tylko okropny sen, z którego zaraz się obudzę! (zaczyna cicho, a potem coraz głośniej, jakby chcąc odepchnąć od siebie złe myśli. Łapie się dłońmi za ramiona) Ona... (przełyka ślinę) Ona za to zapłaci... Obiecuję, ojcze. Obiecuję...

 

AKT II, SCENA I

 

(parę lat później...)

 

(na scenę wchodzą rebelianci [w tym Aleksander i Wiktor], siadają przy wielkim stole [naokoło niego są krzesła], na którym są mapy i księgi. Po chwili pojawia się również Ravena, która nie siada, tak jak reszta. Kładzie dłonie szeroko rozstawione na stole, głowę ma spuszczoną)

 

Ravena: Wreszcie nadszedł ten czas... (mówi bardziej do siebie, niż do zebranych. Nagle wyciąga miecz zza pasa, trzyma go na otwartych rękach, podziwiając w ten sposób całą długość broni) Nie macie pojęcia, jak długo czekałam, by przebić królową na wskroś... (Gdy mówi, wodzi po mieczu wzrokiem. Jest bardzo skupiona i spokojna) Wydrzeć jej z piersi ten nieczuły głaz, który zwie się sercem... (zwraca ostrze miecza w stronę któregoś z Rebeliantów, przykłada mu czubek klingi do piersi) I wepchać go do gardła... (kończy mówić, zabiera miecz, wkłada go w pochwę za pasem)

 

Ravena: Bracia! (ożywia się, wchodzi na krzesło) Już niedługo dane nam będzie położyć kres rządom mej matki, która podstępem zagarnęła tron. Poprowadzę was ku zwycięstwu i światłu! Czy jesteście gotowi poświęcić życia dla dobra sprawy? (przemawia dumnie, wiedząc, czego chce)

 

Rebelianci: Tak! (z żądzą zwycięstwa, stanowczo, głośno)

 

Ravena: Radam tej decyzji. Wasze usługi nie zostaną zapomniane, gdy osiądziemy wreszcie na laurach i spełnionych ideach. Podnieście swe miecze, na znak oddania sprawie! (unosząc klingę do góry)

 

Rebelianci: (wstają, unoszą miecze do góry)

 

(zapada kurtyna)

 

KONIEC SCENY PIERWSZEJ

 

AKT II, SCENA II

 

(na scenę wchodzi guślarz. Po chwili pojawia się również wiedźma. Atmosfera między nimi jest napięta, wiedźma jest dumna i pyszna, traktuje guślarza z pogardą, bez krztyny szacunku, guślarz próbuje rozpocząć z nią konstruktywną rozmowę)

 

Guślarz: Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie (zaczyna spokojnie) Wiedziałem... Ale nikt mnie nie słuchał! (mówi głośniej, gestykuluje)

 

Wiedźma: Masz na myśli to, że uzdrowiłam dziecię tej biednej niewiasty? (udaje, że o niczym nie wie, stawia się w roli dobrej, pomocnej, bezinteresownej) Przyznaj, zazdrościsz mi, bo sam tego nie potrafisz! (uśmiecha się, mówi z satysfakcją, próbuje manipulować, wmawiać guślarzowi coś, co nie jest prawdą) Parzysz swoje śmieszne zioła, po których wieśniacy rzygają własną krwią i umierają w męczarniach (drwi, prycha, unosi się dumą, kpi rozmówcy w twarz)

 

Guślarz: (zbywa to, co mówi wiedźma) Co knujesz?

Wiedźma: Nic, przecież mnie znasz. Jestem wcieleniem dobroci (ironicznie, uśmiecha się chytrze) Powiem ci tylko, że ludzie są niezwykle naiwni... Wierzą, że jeśli zaprzedają komuś duszę, a on obiecał im szczęśliwe życie, to mroczna przeszłość już nigdy się nie odezwie. W rzeczywistości, poznali jedynie półprawdę, piękny fragment całości. Iluzji, doskonałej w każdym calu. Każdym najdrobniejszym fragmencie.

 

Guślarz: Półprawda to także kłamstwo.

 

Wiedźma: Otóż to. Ale gdy w grę wchodzi życie i śmierć, te istoty skłonne są do ogromnych poświęceń.

 

Guślarz: Przejdziesz wreszcie do sedna?

 

Wiedźma: Wiesz... Gdy pierwszy raz ujrzałam Ravenę, coś we mnie drgnęło. Zauważyłam w niej cząstkę siebie, ukryty potencjał... Była tak niewinna, tak dobra. Nie mogłam pozwolić, by do końca swych dni siedziała zamknięta w zamku.

 

Guślarz: Przez ciebie królowa stała się zwykłą, pozbawioną uczuć bestią.

 

Wiedźma: Odebrałam jej nie tylko dobroć, ale również córkę. Sprawiłam, że młoda królewna znienawidziła swą matkę i teraz, no cóż... Pragnie zmiażdżyć ją jak karalucha. A ja planuję jej w tym pomóc.

 

Guślarz: Nie sądzisz, że zrobiłaś już wystarczająco wiele?!

 

Wiedźma: (wybucha śmiechem) Zrozum, starcze. Dla mnie nigdy nie jest wystarczająco wiele (odwraca się i schodzi ze sceny)

 

Guślarz: Obyś miała pierścień matki, Raveno... (mówi cicho)

 

AKT II, SCENA III

 

 

Ravena: Po cóż mnie wzywasz, guślarzu? Wiesz przecież, jak bardzo nienawidzę tych twoich bzdurnych bajdurzeń (mówi z kpiną; kładzie ręce na biodrach) Od kiedy wiedźma gdzieś przepadła, zająłeś jej miejsce. Staruch, który daje ludziom beznadziejne ziołowe maści, w zamian za kilka zgniłych jaj! (z oburzeniem, pogardą) Masz szczęście, że ten pierścioneczek nadal działa, inaczej nigdy bym się tu nie zjawiła.

 

Guślarz: Miałem taką nadzieję. Córko... (kładzie Ravenie dłoń na ramieniu, ale ta ją strąca) W twojej duszy tkwi wiele zakorzeniego zła, lecz muszę cię ostrzec. Z ziarna zemsty i nienawiści nie wykiełkuje gloria, ani dostatek. Jeśli je zasiejesz, zginiesz, nim zdążyć dopełnić przysięgi. Wszystkie twe starania pójdą na marne. Złóż broń, dla dobra własnego i ludu, któremu przewodzisz.

 

Ravena: Jestem pewna, że przysłała cię moja matka. Czyż nie? Zawsze uwielbiała zwodzić mnie wróżbami...

 

Guślarz: Postąpisz jak chcesz, lecz... Dbaj o to, by nie utracić człowieczeństwa. Gdy zbyt długo spoglądasz w otchłań, otchłań spogląda również w ciebie.

 

Ravena: (wymownie wywraca oczami i schodzi ze sceny)

 

(Guślarz schodzi ze sceny)

 

KONIEC SCENY TRZECIEJ

 

AKT II, SCENA IV

 

(na scenę wchodzi Aleksander i Wiktor, jedni z Rebeliantów)

 

Wiktor: To uczucie cię zgubi, przyjacielu. Wierz mi. Ravena to kobieta zimna i nieprzystępna, jej serce na wskroś przesiąka chłód.

 

Aleksander: Mimo to, ilekroć choćby na moment uchwycę ten wzrok błękitny, zatracam się. Zatracam bezgranicznie (z rozmarzeniem) Cóż więc począć, przyjacielu? Cóż czynić, gdy serce głuche, a rozum bezradny? (z bezsilnością, nutą żalu, smutku, nostalgicznie)

 

Wiktor: Jeżeli dusza twa wzdycha do tamtej panny, aczkolwiek głucha na błagania, musisz również na szepty duszy zobojętnieć. Takie me zdanie.

 

Aleksander: Ach, jakżem bezsilny (żałośnie)

 

Wiktor: Chodź! Jakiś ruch na placu! (patrząc gdzieś w dal i zbiegając ze sceny)

 

KONIEC SCENY CZWARTEJ

 

AKT II, SCENA V

 

Matka Aleksandra: (klęcząc i składając dłonie do modlitwy, tuż przy czole) Błagam, pani! Młodzi giną na darmo, byś mogła swej woli pomsty dogodzić. Przed śmiercią nawet słońca nie będzie im dane ujrzeć!

 

(Wiktor i Aleksander przyglądają się zaistniałej sytuacji z ukrycia)

 

Ravena: (okrzyk) Straż!

 

Matka Gustawa: (chwyta się rękoma nogi Raveny) Pani, zlitujcie się.

 

Ravena: (w stronę kata) Zabierzcie ją.

 

(Kat brutalnie chwyta za ręce matkę Aleksandra, na plecach ma wielki, dwuręczny młot. Schodzą ze sceny, za nimi Ravena)

 

Aleksander: (wychodzi z ukrycia i pada na kolana) Moja... Moja matka... (chowa twarz w dłoniach)

 

Wiktor: Wybacz, że nie mogłem nic uczynić, przyjacielu (smutno, z niemą chęcią przeprosin)

 

(Wiktor schodzi ze sceny, Aleksander pozostaje)

 

KONIEC AKTU DRUGIEGO

 

AKT III, SCENA I

 

(Aleksander wciąż jest na scenie, skulony, z twarzą schowaną w dłoniach. Nagle na scenie pojawia się wiedźma, podchodzi do zrozpaczonego chłopaka, schyla się, łapie go palcem wskazującym i kciukiem za podbródek, by na nią spojrzał)

 

Wiedźma: Współczuję (dotyka dłonią policzka Aleksandra, ociera jego łzę, uśmiecha się do niego smutno, z idealnie udawanym współczuciem)

 

Aleksander: Nie zostało mi zupełnie nic... (przez łzy) Porzuciłem wszystko, by wstąpić do Rebelii, mimo sprzeciwu matki... A ona teraz... (jego głos załamuje się)

 

Wiedźma: Musisz ją pomścić.

 

Aleksander: Jak? (zaciekawiony sugestią wiedźmy, choć w dalszym ciągu rozżalony i załamany)

 

Wiedźma: Idź do królowej i powiedz jej to, co wiesz... (mówi wolno, by Aleksander spokojnie przetrawił informacje) Na pewno cię nagrodzi (z pewnością w głosie, nieco wrednie, głaszcząc Aleksandra po głowie. Po chwili wstaje, schodzi ze sceny)

 

KONIEC SCENY PIERWSZEJ

 

AKT III, SCENA II

 

(Aleksander wciąż jest na scenie, w końcu wstaje, zarzuca kaptur płaszcza na głowę. Schodzi ze sceny. Na scenę z przeciwnej strony, niż tej w którą poszedł, wchodzą strażnicy. Z drugiej strony wchodzi Aleksander)

 

Strażnik 1: Czego tu? (znużony, ochrypły, nieprzyjemny głos, niemiły ton)

 

Gustaw: Do królowej. Mam informacje... Na temat zdrajcy stanu.

 

Wszyscy strażnicy: (porozumiewawcze spojrzenia) Dobra, wchodź.

 

Strażnik 2: Ale bez numerów, mamy cię na oku (ostrzega, patrzy na Aleksandra z pogardą)

 

Strażnik 3: Jeden podejrzany ruch i kończysz z bełtem w szyi (agresywnie i dosadnie)

 

Aleksander: (przytakuje, przechodzi obok strażników, schodzi ze sceny)

 

(Strażnicy schodzą ze sceny w przeciwną stronę)

 

KONIEC SCENY DRUGIEJ

 

AKT III, SCENA III

 

(na scenę wchodzą rebelianci i strażnicy, walczą ze sobą. Strażnicy pokonują rebeliantów, w tym Wiktora)

 

Ravena: Do wieży, szybko! (zbiega ze sceny)

 

Aleksander: (z początku rusza za Raveną, ale przed zejściem ze sceny zatrzymuje się, obraca, podbiega do ciała przyjaciela) Przepraszam, powinienem... (spuszcza głowę, odkłada miecz)

 

(w międzyczasie na scenie pojawia się wiedźma)

 

Wiedźma: Zabić Ravenę (mówi spokojnie, chłodnym tonem, po czym przechodzi przez scenę i schodzi z niej)

 

KONIEC SCENY TRZECIEJ

 

(na scenę wchodzi królowa, z drugiej strony Ravena i wiedźma, ale wiedźma pozostaje w ukryciu, z boku sceny)

 

Królowa: Wiedziałam, że nie odpuścisz, moja droga. Czekałam na ciebie (podchodzi do Raveny)

 

(wiedźma, obserwując wszystko z ukrycia, uśmiecha się chytrze pod nosem, bawi się puklami włosów

 

Ravena: Dlaczego to zrobiłaś?

 

Królowa: Och, kochana (sarkastycznie) Nie rozdrapujmy starych ran. Skupmy się na tym, co jest tu i teraz. Czy nie przybyłaś tu po to, by mnie zabić? A może... boisz się? (z delikatną drwiną)

 

Ravena: (wyciąga miecz i podąża w stronę matki, zdecydowana)

 

(nagle na scenę wbiega guślarz, staje pomiędzy królową, a Raveną)

 

Guślarz: Córko... Nie wiesz, co robisz (zwraca się do królewny)

 

Ravena: Wiem doskonale. Odsuń się.

 

(wiedźma wychodzi z ukrycia)

 

Wiedźma: (wzdycha teatralnie, niby zawiedziona) Jak zwykle musiałeś zepsuć zabawę, guślarzu.

 

Guślarz: Zakończ to, wiedźmo.

 

Wiedźma: Z przyjemnością (mówi jadowicie, po czym wyciąga rękę w stronę guślarza, zabijając go czarami. Ruchy jej rąk są zsynchronizowane z ruchami guślarza. Zasłania on twarz rękoma, krzywi się w bólu, łapie za ramiona, nogi, brzuch, głowę. W końcu pada martwy)

 

(na scenę wbiega Aleksander, gdy widzi królową, w towarzystwie Raveny i wiedźmy, chce rzucić się na królewnę, ale wiedźma zatrzymuje go)

 

Wiedźma: Poczekaj. I patrz (mówi prześmiewczo, z ironią. Razem z Aleksandrem odsuwają się od królowej i Raveny. Królewna podnosi miecz, wbija go w serce matki, a ta pada na ziemię. Z jej piersi sączy się krew. Wiedźma podchodzi do dziewczyny, zakrywa jej twarz dłońmi i szepcze coś do ucha, a potem odchodzi i schodzi ze sceny)

 

Ravena: Mamo! (krzyczy przerażona, gdy otwiera ponownie oczy i widzi zakrwawioną matkę. Odrzuca broń w bok i pada prze matką na kolana, nie wie co robić, łapie kobietę za dłonie, przytula, próbuje nieporadnie zatamować krwawienie, ale królowa powoli się wykrwawia, powoli uchodzi z niej życie)

 

Aleksander: (przygląda się sytuacji i zaczyna powoli rozumieć, że wiedźma zmanipulowała ich wszystkich i rzuciła na każdego czar. Gdy matka Raveny całkiem opada z sił i umiera, królewna przytula jej martwe ciało, wtula się w zagłębienie w jej szyi. Aleksander chce do niej podejść, już prawie jest przy niej, wyciąga rękę, ale w końcu zaciska dłoń na piersi w miejscu serca, przełyka ślinę i ze spuszczoną głową schodzi ze sceny)

 

(zapada kurtyna)

 

KONIEC

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • maga 08.11.2016
    Dobrze napisany scenariusz do sztuki teatralnej. Fabuła bardzo ciekawa. Boje się czarownic 5 :)
  • 60secondsToDie 09.11.2016
    Dziękuję :3
  • KarolaKorman 08.11.2016
    ,,Trubadur: I od tej pory zło zawładnęło sercami ludzi... (mówi, po czym chodzi ze sceny)'' - schodzi
    ,,(Ismena schodzi obrażona ze sceny. Królowa odkłada księgę '' - zmieniłaś imię córki
    ,, [naokoło niego są krzesła], '' - tu bardziej pasowałoby: naokoło nich
    AKT II, SCENA V - w tej scenie brakuje mi jakiejś notki objaśniającej zaistniałą sytuację lub choćby wspomnienia na początku, że na scenie znajduje się też królewna
    ,, Z drugiej strony wchodzi Aleksander)'' - tu dodałabym słowo: z powrotem. Przydałaby się też wzmianka o Gustawie, bo nie wiadomo skąd się tam wziął i czy to nie miał być Guślarz?
    Bardzo fajne, dobrze też się czytało, ale brakowało mi trochę więcej informacji w dopiskach (nie mogę sobie teraz przypomnieć fachowej nazwy, sorki) Jednak 5 za pomysł i włożony czas się należy :)
  • 60secondsToDie 09.11.2016
    Błędy poprawię i resztę niedociągnięć też. Gustaw to Aleksander, ale zmieniałam imiona i pomieszało się tak jak z Ismeno-Raveną XD Dzięki za wypisanie tego, co zauważyłaś.
  • 60secondsToDie 09.11.2016
    Ravena to królewna :/

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania