Do boju!
Mówi się, że nieobecni nie mają racji. Mówi się również, że najłatwiej być kibicem: neutralnym świadkiem zachodzących wydarzeń. Można wtedy stać z boku i doskonale sobie radzić z wybrzydzaniem na złe urządzenie świata. Gorzej wychodzą próby zmian. Jak w sztuce Mrożka „Indyk”, gdzie siedzi wsiowy areopag frustratów medytujących o tym, co warto byłoby zrobić. Co zasiać. Głowy im puchną od pomysłów, planów i zamiarów, z których nic nie wynika i na medytacjach się kończą; żaden konkret, żadna praca, jeno goła teoria.
A propos pomysłów na rzeczywiste i odczuwalne działanie: świszcze mi po głowie myśl, by sklonować Owsiaka i uruchomić Małą Orkiestrę Świątecznej Niemocy. Artyści przygrywaliby na pędzlach, partyturach i kałamarzach, a wynajęta dziatwa pobierałaby od każdego przeklinającego przechodnia po dwa zety od bluzga. Wiem, że to niewiele, ale jak się te grosze zliczy, to wyszlibyśmy na prostą.
Reasumując: bycie kibicem i ten sens ma, że nie trzeba przykładać się do przeobrażeń, gdyż w powszechnym obiegu pokutuje dziarska myśl: niech inni zrobią to za mnie, a jak im nie wyjdzie, będę miał na co narzekać. A to na likwidację księgarń, a to na odchudzanie zasobów bibliotek, a to na nikły poziom edukacji społecznej, schamienie i zubożenie języka czy pogardliwe niszczenie zasłużonych wydawnictw i periodyków.
Przykładów na marazm i bezradne gestykulacje rąk można przytaczać w nieskończoność, ale zamiast przerzucania się nimi i szukania winnych, skończmy z biciem piany! Zawińmy rękawy i zróbmy coś wreszcie!
Komentarze (3)
Urodziliśmy się, żeby działać!
Urodziliśmy się, żeby żyć!
Popieram i pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania