Swoje dziecko? To mnie znów zaskoczyłaś. Myślałam że to jakiś znajomy, dawny ukochany czy coś ale że syn? Wow... Jak zwykle niesamowity klimat tworzysz, oczywiście pięć :D
Twoja opinia przypomniała mi słowa jury na jednym z konkursów, który rozmawiał ze mną o mojej pracy i cały czas zastanawiał się, jak to jest, że tu się praktycznie nic nie dzieje, a czytelnik ma wrażenie, jakby czytał o nie wiadomo jakiej akcji :) Cieszę się, że nie tylko ta osoba miała takie wrażenie, dziękuję Ci :)
Ciekawy dylemat - moralny, ha i w ogóle, kurde. Tak krótki tekst, a tak wiele w nim "treści". Matka stara się chronić swoje dziecko, bo tak nakazuje jej odwieczny instynkt. Nie kieruje się on racjonalnością ani prawem, jest bytem samym w sobie. Rozumiem, że tym kierowałaś się budując tak sprytną fabułę. Dziecko nienarodzone i dorosły mężczyzna (niedojrzały według zasad społecznych), ale jednak dziecko. Obie matki starają się je chronić miłością macierzyńską, takie dwa w jednym... "Rodzina - rzecz święta", ehem. Miłość matczyna w konfrontacji ze sprawiedliwością, odpowiedzialnością. Dramat kobiety w ciąży staje się mniej istotny, pod presją decyzji, którą musi podjąć podmiot, łał. :)
Chyba mogę czuć się spełniona po takim komentarzu :D Cieszę się, że rozpatrzyłaś tekst pod tak wieloma aspektami i wejrzałaś w niego głębiej, dziękuję Ci serdecznie :)
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania