Zimne ściany psychiatryka

Prolog

 

Leżałem na łóżku w swoim pokoju, słuchając ballad rockowych. Ścianę i sufit miałem koloru niebieskiego. Na prawej ścianie miałem plakaty z filmów, a na lewej przyczepioną flagę zespołu thrash metalowego – Slayers.

Monika zapukała do drzwi, a później nacisnęła klamkę.

- Siedzisz tutaj już przez trzy tygodnie. – powiedziała. – Co się z tobą dzieje?

- Nic. – odparłem, odwracając się na bok.

- Jestem twoją matką! – krzyknęła – I chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje!

Milczeliśmy przez chwilę.

- Martwię się o ciebie. – powiedziała już spokojnie.

- Po prostu wyjdź z mojego pokoju. – powiedziałem, wymijająco. – Nie zadawj swoich pytań, które masz w zwyczaju.

Wyszła, płacząc i zamknęła drzwi.

Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w jedną ze zwrotek utworu Snuff – Slipknota:

I only wish you weren't my friend

Then I could hurt you in the end

I never claimed to be a saint

Ooh, my own was banished long ago

It took the death of hope to let you go…

 

Czy warto żyć, skoro jest mnóstwo problemów? A, gdy skończyłbym swój żywot, ktoś by zapłakał? Przecież nie jestem nikomu potrzebny. Jestem otoczony jedynie rutyną w szarej rzeczywistości.

Westchnąłem i wyszedłem z pokoju. Słyszałem jak mama płakała. Dziwne było to, że nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Wziąłem skórzaną kurtkę.

- Gdzie idziesz? – spytała, wycierając ręką łzę.

Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z domu.

Udałem się do swojej dziewczyny Klaudii, z którą chodziłem przez sześć miesięcy. Potrafiła być i dobrą przyjaciółką i dobrą dziewczyną. Mieszkała na ul. Agrestowej 4/7. „Ona na pewno mnie zrozumie.” – pomyślałem. Po drodze wypaliłem papierosa, który trochę ukoił moje nerwy. Przynajmniej na trochę.

Gdy znalazłem się na drugim piętrze, zapukałem do drzwi. Czekałem chwilę. Nikt nie otworzył. Zapukałem ponownie. Nic. Nacisnąłem na klamkę i drzwi się otworzyły. Wszedłem do środka.

- Klaudia? – spytałem. – Jesteś może w domu?

Cisza. Sprawdziłem każdy pokój. Nie było jej. Została jeszcze łazienka. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Usłyszałem jęki:

- Chcesz, żebym doszła? – spytała.

- Tak maleńka! – krzyknął.

„Nie to jest tylko sen.” – pomyślałem. Usłyszałem krzyki szczytowania kobiety, a później mężczyzny.

Po chwili zobaczyłem nagą Klaudię w towarzystwie również nagiego, umięśnionego mężczyzny z opadającym penisem.

- Mateusz! – krzyknęła. – Co tutaj robisz? – Odwróciła się do mnie plecami, szukając ręcznika, żeby się okryć.

Patrzyłem zdezorientowany to na nią to na mężczyznę. Po chwili wróciłem do szarej rzeczywistości.

- A ty, kurwa, to kto?! – spytałem zdenerwowany.

- Daniel. – odparł, podając mi rękę.

Nie uścisnąłem jej tylko przywaliłem mu w twarz. Upadł na kafelki, a z nosa poleciała mu krew.

- Daniel! – krzyknęła, kucając i sadowiąc go. – Nic ci nie jest? – Spadł jej ręcznik, ale chyba miała większy problem niż taką błahostkę.

- To za pieprzenie mojej kobiety.

Popatrzyła się na mnie.

- Masz mi coś do powiedzenia? – spytałem.

Milczała z zasznurowanymi ustami.

- Jesteś podłą suką. – powiedziałem, wychodząc z jej mieszkania.

W mojej głowie odtwarzała się cały czas scena z pod prysznica. Zawibrował telefon. Był to SMS od Klaudii. Odczytałem go: „Ty pieprzony sukinsynu! Nienawidzę cię!” Zignorowałem tą wiadomość.

„Miłość jest taka ślepa... dlaczego mi to zrobiła?! Przecież byłem dla niej dobry.” – pomyślałem. Oczy zalały mi się łzami. „Nie jestem już nikomu potrzebny. Ranię wszystkich, więc po co, im sprawiać jeszcze większe kłopoty niż są?”

Nadszedł wieczór. Moja mama weszła do pokoju i usiadła na łóżku.

- Umówię cię na rozmowę z psychiatrą. – powiedziała. – Chcę, żebyś był taki jak kiedyś zadowolony z życia, uśmiechnięty... – uśmiechnęła się na to wspomnienie.

- Nie interesuje mnie żaden psychiatra i daj mi spokój z ingerowaniem w moje życie!

Zawibrowała komórka, mama popatrzyła na mnie, a później wyszła.

Odczytałem wiadomość: „Nienawidzę Cię!”. Zignorowałem kolejną wiadomość. Wyciągnąłem z szuflady tabletki na senne i wziąłem pół opakowania. Położyłem się na łóżko i zamknąłem oczy. Środek zaczął działać. Ciemność przyjęła mnie jak przyjaciela. „ Czy to już koniec nędznego życia?” – zastanawiałem się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • RubyCrystal 08.08.2017
    Cenię za Slayersów, a kawałek Snuff uwielbiam, więc chciałabym, żeby tekst mi się spodobał. Niestety, mam wrażenie, że pisał go bot. Zero emocji, zdania jak rzucane w wodę kamienie, całość przypomina sprawozdanie, aniżeli opowiadanie, które ma wzbudzić w czytelniku uczucia. Sztuczne dialogi też nie plusują. W tak krótkim tekście ująłeś kilka scen, które teoretycznie miały być dramatem młodego człowieka, a brzmiały jak raport policyjny. Nie oceniam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania